Poczułem się jak jakiś dzieciak na posyłki. Eh.... "Dobra, Tae, możesz ten jeden raz to zrobić." I tak nie miałem dużych planów na tamten dzień. Lucy i Adam zaprosili mnie na wypad, ale nie miałem wcale ochoty tam iść. To nie znaczy, że unikałem z nimi jakiegokolwiek kontaktu... Tylko oni mi powiedzieli, że chcą z Lucy iść pomóc wybrać jej sukienkę. A wiadomo: dziewczyna + zakupy = nie wyjdziesz z domu handlowego do wieczora. A był to ostatni dzień wolnego i chciałem inaczej go sobie zaplanować. Jednak jak było widać, los chciał, abym komuś lody zaniósł do mieszkania. Mogłem pobawić się w listonosza. Tylko takiego, co przynosi lody i ma klucze od domu adresata.
Na szczęście jego dom nie był daleko. Spojrzałem jeszcze raz na kartkę z adresem, by sprawdzić, czy na pewno jestem tam, gdzie powinienem. Na szczęście nie pomyliłem żadnego numerku domu, albo czegoś podobnego.
Wszedłem do środka, zdjąłem buty i poszedłem na bosaka w głąb domu szukając kuchni, lodówki a w niej zamrażarki, bym mógł schować lody.
- Ciekawe jakie lubi - powiedziałem sam do siebie i spojrzałem na opakowanie lodów. Waniliowe. Zna się na rzeczy.
Uśmiechnąłem się sam do siebie i dalej zacząłem szukać pokoju, a gdy wreszcie go znalazłem, schowałem lody, by się nie roztopiły.
I tak, nie wiedząc co mam robić, zrobiłem sobie przechadzkę po jego domu. Na samym końcu znalazłem sypialnie a niej małżeńskie łóżko.
- Ciekawe. Może ma partnerkę? - TAK DALEJ TAEMIN, PYTAJ SIĘ SAM SIEBIE. DALEKO ZAJDZIESZ.
Gdy zauważyłem to łóżko... Zrobiło mi się dziwnie ciężko. Byłem zmęczony. "Zdrzemnę się. Co mi szkodzi", pomyślałem i położyłem się na MIĘCIUTKIEJ pościeli.
Nataniel?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz