Weszłam do wskazanego pokoju. Chyba tylko łóżko przypominało swój dawny kształt...Rozejrzałam się po całym pomieszczeniu. Bette chyba często się złości, bardzo często...Wyjrzałam jeszcze na chwilę na korytarz.
-Dobranoc-powiedziałam do szatyna który chyba ogarniał salon.-Mam nadzieję, że nie będę sprawiać Ci kłopotu...
Nic nie odpowiedział.Przymknęłam sfatygowane drzwi i położyłam się na łóżku które nieźle zaskrzypiało. Oby tylko się nie zarwało...Spojrzałam w okno. Nad miastem, w moje okolicy było wydać ogromny smog dymu. Westchnęłam smutno na myśl o moim dobytku. I wtedy chyba zasnęłam.
~~*~~
Wspominałam, że mam słaby sen? Jakikolwiek hałas mnie obudzić? Właśnie dlatego często budzę się w nocy. Tym razem było tak samo. Jakieś huki dochodziły z salonu. Bette się wkurzył? Ale to nie mógł być on, słyszałam jego krzyki ale jakby...bólu? Wstałam pospiesznie z łóżka i uchyliłam drzwi. W salonie był jeszcze większy bałagan niż wcześniej, wszystko porozwalane i na dodatek jakiś mężczyzna...dusił demona używając jeszcze jakiejś mocy. Zobaczyłam na końcu korytarza połamane krzesło. Chwyciłam jedną nogę przez co trochę poharatałam sobie ręce i ruszyłam do salonu. Skradałam się i od tyłu uderzyłam gościa w łeb z całej siły. Poleciał w bok a szatyn zaczął łapać powietrze. Usłyszałam kroki za sobą. Zamachnęłam się i przyje.bałam facetowi za mną. Padł chyba nieżywy. Rzuciłam drewnianą nogę i kucnęłam przy Bette. Miał jeszcze większe poparzenia od krzyża i chyba wody święconej. Zaczęłam go oglądać chwytając jego twarz w dłonie.
-Jak się czujesz?-spytałam ale on odpowiedział mi tylko niezrozumiałym markotem.
Oparł się o ścianę, chciał coś powiedzieć ale nic nie usłyszałam bo któryś z tych gości porządnie rąbną mnie w głowę. Usłyszałam tylko jak padam na ziemię.
Bette? Wielka roz.pier.ducha!!! *O* Nie zniszcz tego bo ja siedzę i wymyślam akcję a ty myk i po wszystkim -,-
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz