Patrzyłam wciąż na Bette. Rosa jedz, przeżuwaj tego tosta i przede wszystkim oddychaj. Dziwniejszych rzeczy co prawda nie słyszałaś ale zachowaj spokój. Mężczyzna patrzył na mnie wyczekując jakiejś reakcji.
-Wow...-tyle udało mi sie wykrztusić.
Brawoooooooooo! Mission complite! Odezwałam się i nie wyszłam na przerażoną idiot.kę! Chyba...
-Ty tak serio?-spytał demon zbity z tropu.
Pokiwałam głową.
-Na serio.-powiedziałam i skończyłam śniadanie.
Wstałam zabierając talerze i idąc do kuchni. Pozmywałam naczynia i skoczyłam do szafy po jakieś ubrania. Hmmn najzwyklejsza prosta sukienka powinna być ok. Poszłam do łazienki by się przebrać i związać włosy w luźny i niedbały warkocz, byleby mi nie przeszkadzał. Troszku perfum jak to zwykle i wyszłam z koszulą nocną w ręku. Bette przysypiał na łóżku więc chyba go nie pościelę. Schowałam ubranko do szafy a mężczyzna ożywił się.
-Znowu ładnie pachniesz.-powiedział nie otwierając oczu.-Trochę inaczej ale nadal ładnie.
-To chyba dobrze-rzuciłam schodząc po schodach na dół do sklepiku. Wzięłam klucze i otworzyłam frontowe drzwi oraz przekręciłam karteczkę na "otwarte". Był dość pochmurny dzień co zauważyłam odsłaniając żaluzje. Potem usiadłam za ladą i wyjmując trochę wikliny zaczęłam pleść koszyki. Ostatnio sprzedawały się jak świeże bułeczki.
~~*~~
Było już po południu. Kończyłam ósmy koszyk i odłożyłam go do pozostałych. Pewnie niedługo zamknę, dziś było tylko siedmiu klientów. Słaba pogoda=mało przechodniów i klientów. Ktoś schodził po schodach. Pewnie szatyn. Spojrzałam w stronę schodów, nie myliłam się. Bette sie obudził.
-I jak? Wysłałeś się?-zagadnęłam.
Patrzył na mnie z obawą, że zaraz go zabiję.
-Mówiłam, że nie mam wody święconej ani krzyża. Nie jestem wierząca. Bóg raczej nie stworzyłby nimf.
Bette?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz