Marshall patrzył przez chwilę na Jasmine, a potem wybuchnął gromkim śmiechem. Dziewczyna za to zaczęła jeszcze bardziej płakać.
- Śmieszą cię cudze łzy? - wyszlochała łamiącym się głosem.
- Nie, ale wiesz, że "wszystko" w sensie "informacje podstawowe". Typu data urodzenia, data śmierci, miejsce zamieszkania, miejsce urodzenia i inne takie duperele. Więcej szczegółów nie znam. Pomyśl, znamy się od godziny, czy w tym czasie zdążyłbym przeczytać całą Twoją książkę z Biblioteki Shinigami w sześćdziesiąt minut, jeśli ona liczy pięćset ileś stron? Nie jestem wszechmogący. Wpadłem tam tylko na chwilę odstawić kilka książek zmarłych osób, Twoja wpadła mi w ręce przez przypadek, więc sobie zerknąłem na pierwszą stronę, ale dalej już nie czytałem. Logika! - uśmiechnął się, opierając o rękojeść kosy.
- To nie jest śmieszne - wydukała brunetka.
- Jest, nawet nie pomyślałaś logicznie, brawo - zaklaskał z ironią.
- Przestań, odejdź - mruknęła Jasmine w odpowiedzi.
- Dlaczego? - spytał.
- Bo mnie denerwujesz - warknęła zirytowana. Mocniej zacisnęła dłoń na broni.
- Ej, no, nie chciałem. Przepraszam, tylko się droczyłem - posłał brunetce szeroki uśmiech, po czym wyciągnął z kieszeni chusteczkę i podał ją Jasmine.
- Jesteś głupi - fuknęła. Szybkim, zamaszystym ruchem wytarła mokre policzki. Oddała Marshallowi kawałek materiału.
- Wiem o tym, niepierwsza i nieostatnia mi to mówisz - roześmiał się. - Także więc, widzę, że nie masz ochoty na moje towarzystwo, dlatego wrócę do domu! Do zobaczenia! - odwrócił się, energicznym krokiem ruszył w drogę powrotną. Po kilku metrach odwrócił się i jeszcze raz uśmiechnął.
Zniknął za gąszczem kamienic.
<Jasmine? Marshall był, ale się zmył. XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz