Noc już ciemna była gdy usłyszałem walenie do drzwi... nie spałem... Dobrze wiedziałem ze po tym pożarze będę mieć gości... tym bardziej że tu nie jest bezpiecznie. Do domu wdarły się 3 osoby... znałem ich... nie raz już miałem z nimi problemy. Co gorsza mieli przy sobie bozie... Czemu mnie to spotyka???
-no cześć... Bettuś! - zaśmiał się i szybko wylał na mnie wodę święconą padłem na podłogę wijąc się z przeszywającego moje ciało bólu.Nie zdążyłem się podnieść a już zaczynał mnie dusić... dobrze wiedziałem że nie może mnie w tym momencie dotknąć... wtedy moja dusza byłaby w jego ciele... Musiałem znaleźć osłabione ciało by się uratować... LECZ NIESTETY JAKIEŚ KATOLIKI ZASRANE MNIE OTACZAŁY! W pewnym momencie zauważyłem dziewczynę skradająca sie z ... kawałkiem krzesła? ok... jeżeli uratuje mi życie jest ok... powaliła go... co mnie zdziwiło... osunąłem się na ziemie.
-Jak się czujesz? - spytała zatroskanym głosem co mnie zdziwiło.
-zahgah tonbajdgs (czyt. za tobą)- wymamrotałem ale nie zrozumiała i chwilę później leżała w plamie krwi na podłodze...Szybko wstałem, wyjąłem maczetę widząc ze demon ma ochotę na jej pachnącą dusze. Odepchnąłem go od nie przytomnej dziewczyny... uratowała mnie... Moje oczy szybko zmieniły swój kolor za żółto czerwone i rzuciłem się na niego... koniec znęcania się nade mną nie jestem jakąś szma.tą którą można pomiatać!
- i jak?! dobrze?! - krzyknąłem z chorym uśmiechem na twarzy rzucając nim o ścianę. czemu ja ta nie mogłem od razu?a zapomniałem... ja już mam takie szczęście... Poczułem na plecach czyjąś obecność szybko się obróciłem wytracając mu broń z dłoni. Uderzył mnie kilka razy w twarz i zacząłem krwawić. Oddałem mu. ale poczułem na swojej szyi ostrze...
-będziesz posłuszny? - usłyszałem głos i widząc ze dziewczyna się przebudziła upuściłem maczetę i kopnąłem ją w jej stronę... popatrzyła na mnie... a goryle trzymające mnie nie zauważyły tego... niech lepiej do okulisty pójdą
Rosalie? i jak? spie.rdoliłam? bo to jest bardzo mozliwe XDDD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz