Mój oddech był płytki a skóra na całym ciele była poparzona. Nie miałem siły by jakoś się zregenerować... wstałem. i zobaczyłem że z moich dłoni skóra już zaczynała schodzić...Chyba będę musiał skonsultować się z kimś kto mi pomoże, inaczej się z tego nie wyjdę, ktoś mnie prędzej zabije...
-Pójdziesz ze mną... do, znajomego? - spytałem ledwo stojąc na nogach. Kiwnęła głowa... pomogłem jej wstać, byłem zbyt osłabiony bym po prostu zniknął.Wyjąłem komórkę i zadzwoniłem, po niego... przyjechał po jakiejś godzinie w między czasie nalałem nam do szklanek ZWYKŁEJ wody.
-dzięki... że mnie nie zostawiłaś... - powiedziałem patrząc się w szklankę wody wtedy wszedł do mojego domu znajomy... był pod postacią demona gdy tylko nas zobaczył przeraził się i podbiegł do nas... szybko uzdrowił dziewczynę a na podłodze wysypał dziwny proszek układający się w pentagram... W pewnym momencie żuciło mną na sufit zacząłem się drzeć, nie był to jednak mój głos. Zyły na moim ciele były dobrze widoczne. Moje ciało wygięło się w nienaturalny sposób i padłem na ziemie mój krzyk przeradzał się w wrzask. widziałem przerażona dziewczynę. w pewnym momencie z moje oczy zalały się czernią która po chwili zaczęła z nich wypływać... w ustach poczułem smak siarki a później krwi...
Padłem na ziemie... moje ciało miało jeszcze dziwne tyki nerwowe... dyszałem, i to dosyć głośno... ale nie było już śladu po oparzeniach czy jakich kol wiek ranach... wstałem... byłe pełny sił... ale za to mój znajomy był zmęczony... pomogłem mu usiąść na kanapie...
-jest ok? - spytałem
-tak... ale ja już pójdę... - wymamrotał i zniknął...
Rosalie? taka scena opętania XDDD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz