Popatrzyłem na nią i usiadłem .
- yhm... - dałem rękę do płomieni normalnie nic nie powinny mi zrobić ale poczułem ból.
- to ją sobie pójdę... - wstałem i popatrzyłem na nią. Wstała i wybiegła z pokoju a ją spokojnie za nią wyszedłem. W korytarzu zauważyłem znajoma twarz która od pewnego czasu chce mnie zabić. Wtedy zacząłem biec. Po wyjściu, zauważyłem dziewczynę... chyba było jej trochę tego szkoda podszedłem do niej.
- zamieszkasz u mnie... - powiedziałem popatrzyła na mnie - to że chciałem u ciebie zamieszkać nie oznacza że nie posiadam własnego domu. Po prostu zaczynało mi się tam nudzić -dodałem. Próbowali jakoś to ugasić ale na próżno... ogień stawał się coraz większy.
- nie ugasza tego... choć - powiedziałem podziwiając pożar a na mojej twarzy znów malował się uśmiech rozdzierający kąciki ust.
- skąd ta pewność ?- spytała w pewnym momencie
- po pierwsze widzę po drugie płomienie mnie podążyły.
- i co z tego że cię podążyły każdego paza.
- nie każdego... -wymamrotalem pod nosem. Zaprowadziłem ją na drugi koniec miasta... a nawet na przedmieścia. Gdzie wykupiłem dom,w okół niego było mnóstwo drzew a sam dom nie był w najlepszym stanie. Otworzyłem drzwi i wpuscilem ją do środka. W salonie były porozrzucane butelki po alkoholu i nie tylko. Wskazałem palcem drzwi do sypialni gdzie było nawet czysto nie licząc porzuconych ubrań i rozwalonych mebli...
- czasem się denerwuje... - mruknąłem pod nosem
Rosalie? Tak wiem że może być z błędami i bez sensu ale lepsze to niż jedno zdanie XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz