Marshall roześmiał się, po czym rozluźnił dłoń.
- Boisz się - stanął w pozycji prostej, nie puszczając kosy.
- Skąd takie wnioski? - warknęła dziewczyna. Poprawiła swoje czarne jak heban włosy.
- Zachowujesz się podobnie do nieśmiałej księżniczki - odparł z lekkim, zadziornym uśmiechem.
- Pff, wyobraźnia wyobraźnią - odrzuciła kosmyk włosów z twarzy.
- Boisz się! Widać to! Bronisz się i zaprzeczasz, a więc przepełnia Cię strach - zakręcił kosą w dłoni. Zaczął powoli chodzić dookoła Jasmine, wlokąc po ziemi ostrze broni. Dziewczyna śledziła wzrokiem Kosiarza. Raczej nie miała najmniejszego zamiaru mu zaufać.
- Ech... Nie jestem taki straszny na jakiego wyglądam. To cudeńko - wskazał na kosę - jest tylko moim narzędziem pracy. Nie jestem mordercą... No... przynajmniej takim, za jakiego mnie bierzesz. Nie wolno mi zabijać ze względu na zachcianki, muszę mieć zlecenie wyraźnie zapisane na papierze - oparł się o ścianę najbliższego budynku. - Nie masz się czym stresować. Może kiedyś uzyskasz zaszczyt zobaczenia mnie oraz mojego maleństwa w akcji - uśmiechnął się.
- Phi! - fuknęła zdenerwowana. Odwróciła się na pięcie, rzucając włosami. Odeszła ciężkim krokiem. Marshalla rozbawiło zachowanie Jasmine. Była zabawna. Ten sposób mówienia, chodzenia, a nawet poprawiania włosów. Przyprawiało to Shinigami o śmiech.
Nie stał tak długo. Ruszył za dziewczyną. Miał jeszcze długie czterdzieści minut do śmierci kolejnej osoby, którą miał odebrać.
Jasmine? ;3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz