poniedziałek, 11 maja 2015

Od Rosalie cd. Bette

[Jak coś, to moja postać to ROSALIE, ale nazywaj ją jak chcesz XDDDDD]
-Em....Bo tak?-powiedziałam.
Pokręcił głową na znak zażenowania. Dopiero teraz spostrzegłam rozległe rany na torsie mężczyzny...Serio? Aż tak go urządziłam? Zakryłam ręką usta. Poleciałam do kuchni i odszukałam apteczkę. Miałam jakąś maść na oparzenia, nie raz się urządziłam robiąc co nieco do sprzedaży lub ucząc się gotować. Przyszłam z powrotem do pokoju i otworzyłam plastikowe pudełko. Nie wiem kim jest, ale na pewno nie jest człowiekiem. Boi się krzyża....szatan? Miałam nadzieje, że ludzkie lekarstwa nie lekarstwa powinny pomóc. W końcu to oparzenie. Bette patrzył na mnie i nie wiedział co kombinuję chyba. Gdy wyjęłam maść odszedł do tyłu.
-Nie mam żadnego krzyża ani wody święconej, jeśli o to Ci chodzi.-powiedziałam.-A teraz chodź tu i daj mi chociaż naprawić to co zrobiłam a nie powinnam.
Podeszłam i niego i kazałam usiąść na łóżku. Kucnęłam przed nim i nabierając na dłoń maść zaczęłam wcierać ją w rany. Zaczął syczeć i wykrzywiać się z bólu. W pewnym momencie w geście kapitulacji odsunął się i nie pozwalał bym się zbliżała.
-Ta maść ma złagodzić ból i szybciej rany powinny się goić.
-Coś w to nie wierzę-powiedział z dziwnym grymasem na twarzy.
-Proooooszę-powiedziałam.-Daj mi szansę zrobić coś dobrego w zamian za wyrządzone złoooooo.
Mruknął coś pod nosem a ja usiadłam za nim i zabrałam się za plecy, na których też miał liczne ślady mojej "obrony". Gdy skończyłam schowałam tubkę z leczącą substancją i chowając do apteczki odniosłam ją do kuchni. Szatyn siedział obolały w pokoju a ja po umyciu rąk zabrałam się za śniadanie.
~~*~~
Po jakimś czasie wyszłam z kuchni trzymając w rękach dwa talerze z tostami francuskimi i pomarańczą. Postawiłam je na stoliku i spojrzałam na śpiącego jak dziecko Bette. No rozumiem, że się nie wyspał albo nie spał nocy ale śniadanie które wystygło traci wiele wartości odżywczych. Delikatnie szturchnęłam go w ramię, co nie należało do najłatwiejszej rzeczy, bo cały opatulony był kołdrą.
-Hej, wstawaj. Śniadanko-powiedziałam nadal tykając go.
Bette? WSTAJEMY WSTAJEMY SZKODA DNIAAAAAAA!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X