Chłopak zatrzymał auto, wyłączył silnik i wyjął kluczyki ze
stacyjki, po czym wysiadł. Ja także wysiadłam, Chris zakluczył auto i podał w
moją stronę rękę, ale jej nie przyjęłam i poszłam dalej. Ostatnie tygodnie
ciepłych dni, dla dzieciaków wakacje się już skończą i znowu wrócą do szkoły.
Brunet mnie dogonił i objął w pasie. Zatrzymałam się i
odwróciłam do niego. Ten tylko spojrzał na mnie pytająco i się uśmiechnął.
Przewróciłam oczami i pocałowałam go w policzek. Chciałam się ponownie odwrócić
w drugą stronę, ale on mi nie pozwolił i przytrzymał mnie mocniej wiedząc, że
sobie nie poradzę z jego uściskiem. Więc ustałam na jego nogach i spróbowałam
go pchnąć, co się w końcu udało i wylądowaliśmy na trawie przytuleni do siebie…
*
Kiedy zaczęło się ściemniać wracaliśmy do auta, wsiadłam na tylne
siedzenia. Noce zaczęły być coraz zimniejsze… A, że z tyłu leżał kocyk to się
nim przykryłam. I jakoś zasnęłam…
*
Obudziłam się i ktoś mnie wnosił do domu, nie do Chris’a
domu, tylko do mojego. Dotarł ze mną do góry, byłam pewna, że wnosi mnie mój
ukochany… Więc się nie wyrywałam. Kiedy otworzył drzwi od mojego mieszkania,
wniósł do mojej sypialni, położył na łóżku i zaczął delikatnie całować moje
ciało, ale coś mi się nie zgadzało… Chris inaczej całował, całkowicie i wtedy
zapaliło się światło i zobaczyłam Silvan’a. Zaczęłam się drzeć i…
Wszystko się urwało obudziłam się poprzez spadnięcie na
ziemię w aucie. Christopher od razu się zatrzymał i odwrócił do mnie.
- Nat! Co jest? Czemu
krzyczałaś? – spytał troskliwym głosem.
- Nie ważne… To był tylko sen, na całe szczęście. –
wyszeptałam.
Chłopak nieco uspokojony ruszył dalej i rękę, którą trzymał
na ręcznym trzymał moją dłoń, dopóki nie musiał zmieniać biegów…
*
Dotarliśmy do jego domu. Zaparkował, wyłączył silnik i
wysiadł. Otworzył tylne drzwi auta, a ja nawet nie zdążyłam się podnieść. Wyjął
mnie z samochodu owiniętą kocem jak jakąś kalekę. Pff… Zakluczył samochód i szedł w stronę swojego
domu.
Byliśmy w środku, chłopak nie chciał mnie wypuszczać ze
swojego uścisku. Nawet nie pozwolił mi iść samodzielnie do salonu, tylko zaniósł
mnie. Położył na kanapie i usiadł obok mnie
- Nic nie mogę robić, nawet jechać do swojego mieszkania. –
powiedziałam dając mu całusa w policzek.
- No bo wiem, że jak jesteś sama to nie pójdziesz spać. No i
nie wiadomo co by mogło Ci się przytrafić…
*
Kolejne tygodnie przeminęły szybko, mamy już 21 września. Chris
chodzi do swojej pracy nadal, ja dniami oczekuję na niego, aż tylko przyjdzie
do domu. Dzisiaj nie przyszedł tak jak zwykle tylko po drugiej w nocy, kiedy
był całkowicie nawalony. Co mnie zdziwiło, bo rzadko go widywałam w takim
stanie. Nie chciał rozmawiać tylko walnął się na łóżko w swoim pokoju i od razu
odpłynął.
Christopher?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz