Dziś nie startowałem w wyścigach, nie mógłbym wytrzymać za kółkiem wiedząc, że Natalie siedzi w szpitalu...znowu. I to w dodatku przeze mnie. Ugh...jestem chyba najbardziej beznadziejnym narzeczonym w dziejach. Dosłownie. Siedziałem więc w domu w salonie nie mogąc nawet pomyśleć o zmrużeniu oka. Nie pozwolili mi zostać w szpitalu na noc, bo jak twierdzą "pacjętce nic nie jest". A może teraz poczuła się gorzej? Znów ma gorączkę? Nie może oddychać? Głowę przepełniały mi tylko czarne scenariusze. Jestem zbyt przewrażliwiony czy jak? Eh, raczej nie, pewnie po prostu za dużo złych rzeczy się wydarzyło i wolę być ostrożny...Podniosłem się w końcu i nerwowo chodziłem po pomieszczeniu. Nie mogłem siedzieć tak bezczynnie, musiałem coś ze sobą zrobić...tylko co? Ruszyłem do kuchni by w niej postrzątać. Najpierw pozmywać naczynia, a potem się zobaczy...
~~*~~
O trzeciej w nocy kuchnia lśniła czystością. Byłem już trochę zmęczony, ale to i lepiej. Postanowiłem posprzątać calusieńki dom, powinienem wyrobić się ze wszystkim przed siódmą, chyba. Już mniej chętnie poszedłem do salonu i zacząłem bawić się w perfekcyjną panią domu.
~~*~~
Było zaledwie kilka minut po siódmej a ja już siedziałem w samochodzie i jechałem do szpitala. Może Nat dziś wyjdzie? W razie co wziąłem trochę jej rzeczy i uznałem, że kupię jej co nieco po drodze na śniadanie. Bądźmy szczerzy, szpitalne żarcie jest nie do przełknięcia. Po drodze wstąpiłem do pierwszego lepszego spożywczaka i kupiłem kilka pysznych drożdzóweczek. Wyglądały tak apetycznie, że mało brakowało a sam rzuciłbym się na nie. Na szczęście szybko trafiłem pod szpital i odrzuciłem od siebie myśli o nieziemskich przysmakach w papierowej torbie. Wysiadłem z auta, zabierając jedzenie, torbę z rzeczami i wszedłem do środka. Dobrze pamiętałem gdzie jest sala z Natalie więc trafiłem tam najszybciej jak się dało. Moja kochana jeszcze spała. Drożdżówki położyłem na stoliku a torbę przy szafce i wyciągając spod stolika stołek usiadłem na nim i wpatrywałem się w mój skarb. oby teraz było już wszystko dobrze.
Natalie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz