czwartek, 24 września 2015

Od Casandry cd. do Matthew'a

Znowu spieprzyłaś, tak łatwo ci to wychodzi Cas. Kogo tylko poznasz nagłe  bum i znowu sama. Matthew tego dnia już  nie wrócił do pokoju, musiałam go ostro zniechęcić. I dobrze. Będzie bezpieczny. A ja znowu sama.
Znowu.
Sama.
Pewnie wrócił teraz do domu, cieszy się życiem zdala ode mnie. Niby tego chciałam, a jednak..
Mniejsza, w końcu go posłuchałam i zaczęłam się normalnie zachowywać w szpitalu - innymi słowy nie uciekać. Przychodziło mi to z trudem, ale ciągłe wizyty Dr. Hoovera dały mi do zrozumienia, że nie jestem na świecie sama, porządny z niego człowiek. Nie wierzyłam że  tacy jeszcze istnieją, chociaż jego syn...To kropka w kropkę Pan doktor.
A ja dałam mu odejść.
Brawo.
~*~
Następny dzień, dzisiaj mnie wypisują,czuje się znacznie lepiej.. Matthew miał rację.
Ale co teraz.
Przed wyjściem ze szpitala podeszłam do doktora.
- Dziękuję że w ten jeden dzień poświęcił mi Pan tyle uwagi - uśmiechnęłam  się.
Coś mi się wydaje, że zmieniam się na lepsze.
- Było mi bardzo miło Casandro - odwzajemnił  uśmiech.
Miałam właśnie wyjść gdy... Mózg dał za wygraną..
- Dałby mi pan numer do pana syna?
Ta.
Doktor wręczył mi kartkę i mrugnął, po czym zniknął.
~*~
Byłam w domu.
Wreszcie w szarym, nudnym, samotnym domu.
Czegoś mi jednak brakowało.
Wstukałam  numer na telefonie i zadzwoniłam.
Pierwszy sygnał.
Drugi.
Jego głos.
- Halo?
Rozłączyłam  się, Cas ty chole.rny  tchórzu.
Jeszcze raz.
- Tak? Słucham?
- Matthew?
- Przy telefonie, kto mówi?
- Cas.. Chciałam cie przeprosić, nie nauczono mnie w domu jak się obchodzić z drugim człowiekiem na ten łagodny sposób, ale chcę się zmienić, pomożesz mi?
Matthew? Pomoże? ;-;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X