piątek, 25 września 2015

Od Matthew'a cd. do Casandry

-No to jej nie skrzywdzimy-powiedziałem.-Daj mi kartkę i szklankę.
Dziewczyna patrzyła na mnie.
-Na pewno jej nie zabijesz?-spytała.
-Nie śmiałbym jeśli tego nie chcesz-położyłem dłoń na sercu.-Przysięgam.
Szatynka po krótkiej chwili namysłu dała mi i kawałek kartki i szklankę. Co prawda było to trochę dziwne, bała się pająków ale nie chciała by ich zabijano...z taką osobą się jeszcze nie spotkałem. Próbowałem delikatnie, (czyt. tak aby nie wyglądało to na znęcanie się nad zwierzętami) wsunąć kartkę pod pajęczaka, a gdy to mi się udało nakryłem szklanką kartkę tam, gdzie była Mel. Podszedłem do Cas.
-Widzisz? Nic jej się nie stało a teraz wyniosę ją na zewnątrz. Powinna wrócić do swoich małych, będzie żyć i nie przestraszy Cię.-posłałem jej uśmiech.-Pójdziesz ze mną?
Dziewczyna nic nie odpowiedziała ale ruszyła za mną do drzwi. Puściłem na trawnik pająka i patrzyłem jak idzie sobie z krzaki. Obróciłem się do szatynki która nerwowo rozglądała się wkoło.
-Co jest?-spytałem.
-Zgubiłam Fidiasza-powiedziała patrząc pusto przed siebie.
-Fidiasza?
-Mojego kruka-wyjaśniła.
Spojrzałem w tę stronę co ona. Kruka nie widziałem...a ptaki przypadkiem nie powinny być na drzewach? Szybko spojrzałem na najbliższe drzewo i zobaczyłem ciemną postać ptaka siedzącą głęboko w gałęziach. Patrzył na Cas uważnie.
-To on?-spytałem i wskazałem drzewo.
Casandra? To ten czy nie ten? ;-;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X