-O tym, że autobusy mnie nie lubię i zapewne dzieciaki teraz płaczą bo mnie nie ma-westchnąłem.-Gdybym wiedział szybciej trafiłbym pieszo.
Rosalie patrzyła na mnie jakoś dziwnie. Aaaa, no tak...powiedziałem dzieci, mogło to dwuznacznie zabrzmieć.
-To znaczy nie moje dzieci-dodałem.-Tylko maluchu w szpitalu. Obiecałem, że dzisiaj do nich przyjdę i poopowiadam bajki. Ale jak tak patrzę na zegarek to za wiele nie zdążę im opowiedzieć...
Byłem już nieco zły. Nie dość, że kierowca olewa robotę to nie pozwala innym wywiązać się z obietnic. Już sobie wyobrażałem rozpłaczoną Ally która czeka na bajkę o komciuszku który postanowił rzucić księcia...Eh te moje bajki.
-Spieszysz się co?-spytała białowłosa podchodząc w moją stronę.
-Jak widać...A ty? Również gdzieś zmierzasz?
Rosalie nie odpowiedziała i kroczyła sobie dalej po chodniku. Eh, to może inaczej.
-A o czym mysli pani Templer?
Rosalie? Zabierasz się z przystojniakiem do szpitala czy szukasz domku? :>
Rosalie patrzyła na mnie jakoś dziwnie. Aaaa, no tak...powiedziałem dzieci, mogło to dwuznacznie zabrzmieć.
-To znaczy nie moje dzieci-dodałem.-Tylko maluchu w szpitalu. Obiecałem, że dzisiaj do nich przyjdę i poopowiadam bajki. Ale jak tak patrzę na zegarek to za wiele nie zdążę im opowiedzieć...
Byłem już nieco zły. Nie dość, że kierowca olewa robotę to nie pozwala innym wywiązać się z obietnic. Już sobie wyobrażałem rozpłaczoną Ally która czeka na bajkę o komciuszku który postanowił rzucić księcia...Eh te moje bajki.
-Spieszysz się co?-spytała białowłosa podchodząc w moją stronę.
-Jak widać...A ty? Również gdzieś zmierzasz?
Rosalie nie odpowiedziała i kroczyła sobie dalej po chodniku. Eh, to może inaczej.
-A o czym mysli pani Templer?
Rosalie? Zabierasz się z przystojniakiem do szpitala czy szukasz domku? :>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz