Wolnym krokiem wkroczyłam do miasta, oczywiście przyniosłam ze sobą deszcz, jak zwykle... O dziwo moknięcie ani odrobinę mi nie przeszkadzało, zdążyłam się przyzwyczaić... Szłam tak ponurymi uliczkami w poszukiwaniu mieszkania, które załatwili mi Sophie i Charlie. Ta... Soph i Charlie... Tyle czasu minęło odkąd ostatni raz ich widziałam... Tylko ile dokładnie minęło? Kilka tygodni? Miesięcy? Lat? Kompletnie straciłam rachubę czasu... Podniosłam wzrok i podążyłam nim dookoła siebie w celu znalezienia jakiejś żywej duszy. O ile jakakolwiek tu jest... Musiałam się dowiedzieć który jest. W końcu natrafiłam na jakiegoś przechodnia. Zbliżyłam się żwawym krokiem.
- Ehhh... Mogłabym wiedzieć kiedy jesteśmy? - rzuciłam niespodziewanie. Zdezorientowany "człowiek" po zastanowieniu odchrząknął i odparł:
- Nooo... W City of the Truth. W sensie Mieście Prawdy. - widać było, że miał mnie za nienormalną. Postanowiłam zapytać jaśniej.
- Nie, nie! Chodziło mi kiedy. - poprawiłam się, co jeszcze bardziej wystraszyło mojego rozmówcę. - Trochę straciłam... rachubę czasu. - próbowałam ratować sytuację.
- Trochę? - prychnął chłopak.
- No, dobrze... Może trochę więcej, niż trochę... - mruknęłam. - To który jest, bo odbiegliśmy od tematu. - powtórzyłam. Po krótkiej fali śmiechu odpowiedział:
- 22 września 2015. - stanęłam jak wryta. Nie przypuszczałam, że to aż tyle...
- Naprawdę? Nie żartujesz? Jesteś pewien swojej odpowiedzi? - upewniałam się z niedowierzaniem.
- No, tak! Po cóż miałbym żartować? nie przyniosłoby mi to żadnej korzyści... - tłumaczył.
- Rozumiem, rozumiem... - przytaknęłam zamyślona. - Tyle lat minęło... Nieprawdopodobne! - westchnęłam bardziej do siebie. Po chwili wybudziłam się z transu i doznałam olśnienia idiotki. - Kurczę! Nawet się nie przedstawiłam! Nazywam się Rosalie Templer, a Ty toooo...? - przedłużyłam z wyczekiwaniem.
(Jakiś men? :3)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz