Otworzyłam oczy, bolała mnie głowa. Nagle ktoś, na kogo właśnie wpadłam pomógł mi wstać.
- Wybacz - tylko to udało mi się powiedzieć.
Nie chce dodawać, że potrzebowałam kilku lat na to, by wreszcie się do kogoś odezwać po śmierci ojca. Mam ogromne problemy z nawiązywaniem znajomości, nie wątpię, że da się to zauważyć. Mój gatunek jest coraz bardziej słabszy psychicznie, albo to tylko ja.
- To wspólna wina - nie przestawał się uśmiechać.
Już nie pamiętam gdy ktoś, rozmawiając ze mną cały czas się uśmiechał. W końcu jestem Banshee i wszystkie moje rozmowy, kończyły się wybuchem płaczu ze strony drugiej osoby.
Czemu on w ogóle ze mną rozmawia? Ktoś mądry po prostu by odszedł.
- No tak, masz rację, chyba sobie pójdę..
- Mogę dowiedzieć się chociaż, jak ci na imię?
- Casandra - odparłam mijając go, lecz krzyknął coś za mną..
Matthew?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz