Podniosłem ręce do góry w geście kapitulacji.
-Aaaaaaaaa! Nie strzelaj! Boję się ciebie kobieto!-zawołałem.-Odłóż tego banana i nikomu nic się nie stanie!
-A czemu miałabym to zrobić?-zaśmiała się Natalie.
-Zrobię wszystko co zechcesz!-udawałem zchisterowanego pięciolatka.-Tylko zabierz broń!
-To ja chcę...abyś zrobił mi coś dobrego do jedzenia jak wrócimy.-postanowiła i zabrała owoc od mojej głowy.
Szybko go ubrała i w końcu zaczęła jeść. Pokręciłem głową i odpaliłem silnik. Powoli wjechałem na drogę. Oby tylko Nati zaraz coś nie odbiło kiedy będę na środku skrzyżowania, taaa...No więc jechaliśmy sobie spokojnie do domu gdy Natalie nagle zaczęła śpiewać(drzeć się na cały samochód) piosenkę która właśnie leciała w radiu. Nie żeby coś, ale whaaaaat?! Coś jej pewnie dali w szpitalu kiedy mnie nie było, albo sama coś wzięła.
~~*~~
Po dziesięciu minutach takiej drogi w końcu uznałem, że chyba starczy.
-Kochanie, zedrzesz sobie gardło-powiedziałem spokojnie.-A wtedy już za wiele nie powiesz.
-Ale ja chcę śpiewać, być jak gwiazda-dziewczyna powiedziała to tak, jakby była co najmniej na haju.
Aha?
-CHCĘ BYĆ WYJĄTKOWA!!!-zawołała brunetka.
Gdy to usłyszałem omal nie wjechałem w drzwi od garażu, zahamowałem w ostatniej chwili. Naprawdę coś jej dali. Cofnąłem trochę i w końcu zgasiłem silnik. Wysiadłem z samochodu zabierając rzeczy i jak przystało na dżentelmena otworzyłem drzwi mojej najukochańszej. Ta wysiadła pośpiesznie i ruszyła do domu. Podreptałem za nią i ruszyłem do swojego pokoju. Jedzenie wyłożyłem na biurku a torba wylądowała obok szafy. Maleńka lekko trzęsła się gdy chodziła po pokoju. Złapałem ją w pasie i przyciągnąłem do siebie.
-Idź wziąć ciepły prysznic lub kąpiel a ja zrobię Ci coś dobrego do jedzenia, dobrze?
-Dobrze-Natalie uwolniła się z mojego uścisku i zabierając kilka rzeczy poszła do łazienki. Ja z kolei wparowałem do kuchni i wyjmowałem wszystkie składniki na ciasto. Zamierzałem zrobić jabłecznik na ciepło, kto wie, może jej posmakuje?
~~*~~
Uporałem się wreszcie z ciastem i dumnym krokiem zmierzałem do pokoju trzymając talerzyk za plecami. Moje słońce tuż przede mną wyszło z łazienki. Czyli tak długo tam siedziała? Aha?
-Chodź skarbie bo mam coś dobrego-zaśmiałem się.
-Co takiego?-spytała ciekawa gdy wchodziliśmy do mojego pokoju. W sumie to był też jej, tyle że nie oficjalnie ale no. Postawiłem talerzyk na biurku i pomogłem wygodnie usiąść mojej księżniczce na łóżku pod kołdrą. Gdy siedziała już opierając się o poduszkę podałem jej talerzyk z ciastem które nie miałem zielonego pojęcia czy mi wyszło.
-Aaaaaaaaa! Nie strzelaj! Boję się ciebie kobieto!-zawołałem.-Odłóż tego banana i nikomu nic się nie stanie!
-A czemu miałabym to zrobić?-zaśmiała się Natalie.
-Zrobię wszystko co zechcesz!-udawałem zchisterowanego pięciolatka.-Tylko zabierz broń!
-To ja chcę...abyś zrobił mi coś dobrego do jedzenia jak wrócimy.-postanowiła i zabrała owoc od mojej głowy.
Szybko go ubrała i w końcu zaczęła jeść. Pokręciłem głową i odpaliłem silnik. Powoli wjechałem na drogę. Oby tylko Nati zaraz coś nie odbiło kiedy będę na środku skrzyżowania, taaa...No więc jechaliśmy sobie spokojnie do domu gdy Natalie nagle zaczęła śpiewać(drzeć się na cały samochód) piosenkę która właśnie leciała w radiu. Nie żeby coś, ale whaaaaat?! Coś jej pewnie dali w szpitalu kiedy mnie nie było, albo sama coś wzięła.
~~*~~
Po dziesięciu minutach takiej drogi w końcu uznałem, że chyba starczy.
-Kochanie, zedrzesz sobie gardło-powiedziałem spokojnie.-A wtedy już za wiele nie powiesz.
-Ale ja chcę śpiewać, być jak gwiazda-dziewczyna powiedziała to tak, jakby była co najmniej na haju.
Aha?
-CHCĘ BYĆ WYJĄTKOWA!!!-zawołała brunetka.
Gdy to usłyszałem omal nie wjechałem w drzwi od garażu, zahamowałem w ostatniej chwili. Naprawdę coś jej dali. Cofnąłem trochę i w końcu zgasiłem silnik. Wysiadłem z samochodu zabierając rzeczy i jak przystało na dżentelmena otworzyłem drzwi mojej najukochańszej. Ta wysiadła pośpiesznie i ruszyła do domu. Podreptałem za nią i ruszyłem do swojego pokoju. Jedzenie wyłożyłem na biurku a torba wylądowała obok szafy. Maleńka lekko trzęsła się gdy chodziła po pokoju. Złapałem ją w pasie i przyciągnąłem do siebie.
-Idź wziąć ciepły prysznic lub kąpiel a ja zrobię Ci coś dobrego do jedzenia, dobrze?
-Dobrze-Natalie uwolniła się z mojego uścisku i zabierając kilka rzeczy poszła do łazienki. Ja z kolei wparowałem do kuchni i wyjmowałem wszystkie składniki na ciasto. Zamierzałem zrobić jabłecznik na ciepło, kto wie, może jej posmakuje?
~~*~~
Uporałem się wreszcie z ciastem i dumnym krokiem zmierzałem do pokoju trzymając talerzyk za plecami. Moje słońce tuż przede mną wyszło z łazienki. Czyli tak długo tam siedziała? Aha?
-Chodź skarbie bo mam coś dobrego-zaśmiałem się.
-Co takiego?-spytała ciekawa gdy wchodziliśmy do mojego pokoju. W sumie to był też jej, tyle że nie oficjalnie ale no. Postawiłem talerzyk na biurku i pomogłem wygodnie usiąść mojej księżniczce na łóżku pod kołdrą. Gdy siedziała już opierając się o poduszkę podałem jej talerzyk z ciastem które nie miałem zielonego pojęcia czy mi wyszło.
https://pbs.twimg.com/media/CE5GAFsVAAA6Vwb.jpg:large
-Smacznego-posłałem jej szeroki uśmiech.-Jeśli będziesz chciała dołożę Ci więcej, ale...potem startujemy z lekami abyś mi tu wyzdrowiała.
Natalie? :>
Natalie? :>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz