-Teraz?-zamyśliłem sie.-Poszukaj kobiety ze skrzyneczką i wrzuć tę jakże ważną kartkę.
Uśmiechnąłem sie lekko bo nie byli mnie stać na nic więcej. Casandra ruszyła przez tłum by szukać skrzynki a ja ponownie spojrzałem na swoją pustą kartkę. Nie miałem życzeń, już nie. Miałem wszystko czego mogłem chcieć...wszystko oprócz rodziny którą rozwaliłem. Westchnąłem i miałem zgnieść kartkę, gdy przeszło mi na myśl, by spełnić kogoś życzenie, nie moje. Tylko czyje? Nie musiałem sie długo zastanawiać, szybko napisałem na karteczce życzenie i zgiąłem ją w pół. Szybkim krokiem ruszyłem do radosnej blondynki chodzącej ze skrzynką. Wrzuciłem papierek do pudełka uśmiechając sie do siebie.
-Niech będzie szczęśliwa-pomyślałem.
Wzrokiem zacząłem szukać szatynki, co na szczęście nie trwało długo. Cas błądziła w tłumie i wydawało mi się, że mnie szukała. Wbiłem sie bardziej w tłum i po chwili złapałem rękę dziewczyny, która chciała pójść do przodu.
-Gdzie tak uciekasz?-zaśmiałem sie.-Jestem aż tak straszny?
Casandra odwróciła sie w moją stronę i uśmiechnęła.
-Skoro jus sie znaleźliśmy, to proponuję jakąś kolację. Może...pankejksy? Widziałem tu niedaleko stoisko, taką mini kawiarnię. Co ty na to?
Szatynka uśmiechnęła sie uroczo i pokiwała głową. Pociągnąłem ją za rękę byśmy wyrwali sie z dzikiego tłumu. Gdy byliśmy bardziej na otwartej przestrzeni puściłem dłoń Casandry i szliśmy oglądając środka naokoło.
-Później możemy zagrać co nieco-zaproponowałem.-Na przykład strzelanie do do kaczek lub w nagrody.
-Zobaczymy kto będzie lepszy-zaśmiała sie dziewczyna.
W końcu trafiliśmy do celu, małej kawiarenki wystawionej na dworze z pysznymi placuszkami. Nie musieli sie martwić, że spadnie deszcz, nic na to nie wskazywało. Noc była ciepła, mimo ze to już wrzesień a polowa za nami. Cóż tu kryć, to miasto zawsze byli magiczne. Zająłem dwuosobowy stolik trochę w głębi placu i wraz z Cas zasiedliśmy przy nim.
Wszystkie stoiska były na wzgórzu z którego widać było tłumy ludzi tańczących przy muzyce i dalszym pokazie fajerwerków. Był to świetny widok.
-Prześliczne-stwierdziła moja koleżanka.
-Prawda? Widuję je co roku z okna pokoju-powiedziałem nieco smutno.-Od lat nie miałem okazji by znowu tu przyjść. Cieszę sie, że w końcu zjawiłem sie tu znowu.
Miałem cos jeszcze dodać, ale przemiła dziewczynka przyniosła nam urocze "mini menu" i poinformowała z uśmiechem, ze ktoś zaraz zrobi nam na naszych oczach pankejksy. Wszędzie dookoła czuć byli cudny zapach wypieków wiec nie zwlekając ani chwili otworzyłem swoja kartę.
-Co wybierasz?-spytałem szatynki.
-Nie wiem, dużo tego...
-Powiem tyle, pankejksy z nutellą i m&m's są najlepsze. Też powinnaś spróbować.
Casandra? Mniam mniam :>
Uśmiechnąłem sie lekko bo nie byli mnie stać na nic więcej. Casandra ruszyła przez tłum by szukać skrzynki a ja ponownie spojrzałem na swoją pustą kartkę. Nie miałem życzeń, już nie. Miałem wszystko czego mogłem chcieć...wszystko oprócz rodziny którą rozwaliłem. Westchnąłem i miałem zgnieść kartkę, gdy przeszło mi na myśl, by spełnić kogoś życzenie, nie moje. Tylko czyje? Nie musiałem sie długo zastanawiać, szybko napisałem na karteczce życzenie i zgiąłem ją w pół. Szybkim krokiem ruszyłem do radosnej blondynki chodzącej ze skrzynką. Wrzuciłem papierek do pudełka uśmiechając sie do siebie.
-Niech będzie szczęśliwa-pomyślałem.
Wzrokiem zacząłem szukać szatynki, co na szczęście nie trwało długo. Cas błądziła w tłumie i wydawało mi się, że mnie szukała. Wbiłem sie bardziej w tłum i po chwili złapałem rękę dziewczyny, która chciała pójść do przodu.
-Gdzie tak uciekasz?-zaśmiałem sie.-Jestem aż tak straszny?
Casandra odwróciła sie w moją stronę i uśmiechnęła.
-Skoro jus sie znaleźliśmy, to proponuję jakąś kolację. Może...pankejksy? Widziałem tu niedaleko stoisko, taką mini kawiarnię. Co ty na to?
Szatynka uśmiechnęła sie uroczo i pokiwała głową. Pociągnąłem ją za rękę byśmy wyrwali sie z dzikiego tłumu. Gdy byliśmy bardziej na otwartej przestrzeni puściłem dłoń Casandry i szliśmy oglądając środka naokoło.
-Później możemy zagrać co nieco-zaproponowałem.-Na przykład strzelanie do do kaczek lub w nagrody.
-Zobaczymy kto będzie lepszy-zaśmiała sie dziewczyna.
W końcu trafiliśmy do celu, małej kawiarenki wystawionej na dworze z pysznymi placuszkami. Nie musieli sie martwić, że spadnie deszcz, nic na to nie wskazywało. Noc była ciepła, mimo ze to już wrzesień a polowa za nami. Cóż tu kryć, to miasto zawsze byli magiczne. Zająłem dwuosobowy stolik trochę w głębi placu i wraz z Cas zasiedliśmy przy nim.
Wszystkie stoiska były na wzgórzu z którego widać było tłumy ludzi tańczących przy muzyce i dalszym pokazie fajerwerków. Był to świetny widok.
-Prześliczne-stwierdziła moja koleżanka.
-Prawda? Widuję je co roku z okna pokoju-powiedziałem nieco smutno.-Od lat nie miałem okazji by znowu tu przyjść. Cieszę sie, że w końcu zjawiłem sie tu znowu.
Miałem cos jeszcze dodać, ale przemiła dziewczynka przyniosła nam urocze "mini menu" i poinformowała z uśmiechem, ze ktoś zaraz zrobi nam na naszych oczach pankejksy. Wszędzie dookoła czuć byli cudny zapach wypieków wiec nie zwlekając ani chwili otworzyłem swoja kartę.
-Co wybierasz?-spytałem szatynki.
-Nie wiem, dużo tego...
-Powiem tyle, pankejksy z nutellą i m&m's są najlepsze. Też powinnaś spróbować.
Casandra? Mniam mniam :>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz