sobota, 26 września 2015

Od Casandry cd. do Matthew'a

Było naprawdę miło, tak, jak jeszcze nigdy.
- Na co jeszcze czekamy?! - skierowałam go w stronę gdzie szli praktycznie...ee...wszyscy? Koło jakiegoś stawu gdzie jacyś mężczyźni przygotowywali fajerwerki do wystrzału.

Niesamowite.
- Dziękuję że tu jesteś - mruknęłam ledwo słyszalnie patrząc się na fajerwerki żeby tylko nie złapać z nim kontaktu wzrokowego. Spojrzałam na tłum, chyba przeżywali te wspaniałe chwile, tak jak ja.
Nagle zauważyłam garstke mężczyzn w czarnym.
Niemożliwe, oni tutaj?
Przetarłam  oczy...Zniknęli.
- Coś się stało? - podążył wzrokiem za moim. Lecz tam już nikogo nie było, możne znowu mam zwidy? Jak z matką.
Nerwowo przeszukiwałam tłum.
- Cas coś zobaczyłaś?
Ich.
- Nie, nic. - znów zajęłam się fajerwerkami.
Jakieś Panie zaczęły rozdawać karteczki i długopisy.
- To co piszemy?
Napisałam to, co miałam. Oczywiście dyskretnie to zasłaniając, ale nagle upuściłam kartkę i rzuciłam się na nią, jak pies na mięso by tylko nie zauważył co tam jest napisane.
- To aż takie tajemnicze.
- Aż - zacisnęłam kartkę w ręce - To co teraz?
Matthew? Wybacz że krótkie, przepisuje lekcje ;-;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X