- Tak, tak… - burknęłam i zabrałam się za jedzenie ciasta,
które upiekł mój kochany narzeczony.
No w sumie, nawet, nawet ten jabłecznik(?) Posłałam uśmiech w stronę ukochanego i odłożyłam pusty talerzyk na parapet.
No w sumie, nawet, nawet ten jabłecznik(?) Posłałam uśmiech w stronę ukochanego i odłożyłam pusty talerzyk na parapet.
- Smakowało? – spytał.
- Bardzo. – odparłam.
Chłopak uniósł się dumą, wziął talerzyk i z wielkim
uśmiechem na twarzy wyszedł z pokoju. W sumie zastanawiało mnie jedno… Jak on
to upiekł? On potrafi piec? Od kiedy? Czemu ja o tym nic nie wiem? Dobra
lazanie robi wyśmienitą i nie mogę mieć do niego o to wątów, bo już ślinka
leci. Kurde… Mogłam nie myśleć o tej lazanii, która jest taka pyszna… Uhh już znowu narobiłam sobie
smaku. Może jutro zrobi jak go bardzo ładnie poproszę? Ale to bardzo, bardzo,
bardzo ładnie! Jeju, ja już chcę tą lazanię. A na samą myśl (po raz kolejny) o
niej aż położyłam się wygodnie i patrzyłam w sufit. Aż do momentu… Do pokoju wszedł
Christopher z kolejnym talerzykiem, ale na nim nie było laza… Znaczy się jabłecznika.
Tylko tabletki. Spojrzałam na niego smutnym wzrokiem. Nie chce lekarstw.
- No to pora na lekarstwa, a potem jabłecznik. – powiedział z
uśmiechem.
Usiadł na skraju łóżka, położył mi talerzyk na nogach i
szybko wstał. Wybiegł z pokoju, a po chwili wrócił i podał mi butelkę wody.
Jego wzrok mówił sam za siebie „Bierz tabletki, popij wodą, połknij i jabłecznik
coraz bliżej!” Jednak ja wolę lazanię! Nie wiem czemu, ale uparłam się
strasznie na tą lazanię. Za długo jej nie jadłam, a jej soczysty smaczek mmm…
Niebo w gębie.
No nie ważne. Szybko jakoś poszło z tymi tabletkami. No i dostałam swoją nagrodę! Czyli jabłecznik, ale i tak wolę laza… Dobra nie ważne.
Christopher siedział i swoimi oczkami na mnie patrzył, były bursztynowe. Tak słodko się patrzył i uśmiechał. Jejku jaki słodziak! OMG! Oddałam ciasto chłopakowi.
No nie ważne. Szybko jakoś poszło z tymi tabletkami. No i dostałam swoją nagrodę! Czyli jabłecznik, ale i tak wolę laza… Dobra nie ważne.
Christopher siedział i swoimi oczkami na mnie patrzył, były bursztynowe. Tak słodko się patrzył i uśmiechał. Jejku jaki słodziak! OMG! Oddałam ciasto chłopakowi.
- Nie chcesz? -
spytał.
Pokręciłam głową.
- Teraz ty zjedz. – poprosiłam.
<Christopher?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz