środa, 23 września 2015

Od Casandry cd. do Matthew'a

Spoglądałam na niego niepewnie. Dlaczego? Przez te pamiętne przeszłe lata, zaznałam tylko cierpienia, nie wiem co to miłość i prawdopodobnie nigdy się nie dowiem.
- Dobrze, mogę już iść?
- Do lekarza ze mną, owszem.
- Przestań, nie jest tak źle! - mówiąc to, chciałam coś udowodnić, gdyż wstałam niezwykle pewna siebie ale najwidoczniej coś mi nie wyszło.. Zakręciło mi się w głowie i miałam się właśnie przewrócić gdy nieznajomy podparł mnie swoimi barkami.
- Nadal nie wiem jak ci na imię - mruknęłam.
- Matthew.
- A więc Matt...
- Matthew.
- Mniejsza, zostaw mnie, ja sobie świetnie poradzę, pójdę do lekarza i...
Straciłam kontakt ze światem.
~*~
Otworzyłam oczy. Nie wiedziałam gdzie jestem. Słyszałam głosy na korytarzu, leżałam wysoko podparta na szpitalnym łóżku, coś załaskotało mnie pod nosem. Rurka. Podniosłam ręce do twarzy, żeby ją odsunąć, ale kiedy na nie spojrzałam, zobaczyłam więcej rurek. Nasadzone igły wystawały z mojego ciała. Bolało mnie i ciągnęło, kiedy poruszałam rękami i robiło mi się niedobrze.
Nagle zauważyłam jego, już przysypiał na krześle, jak długo tu siedział?
- Co tu robisz? - zapytałam.
Matthew?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X