środa, 30 grudnia 2015

Od Matthew'a cd. do Art

Znajdowałem się w nicości, ciemnej pustce. Siedziałem po turecku na równie czarnej podłodze. Rozglądałem się w koło. Właściwie nawet nie wiem czemu. W pewnym momencie poczułem zapach zapiekanki. Dosłownie, znikąd. Nie było to zwykła zapiekanka, było to danie które potrafiła zrobić tylko moja mama. Przymknąłem oczy. Wróciły wspomnienia. Gdy je otworzyłem byłem nie w ciemności a w domu, moim rodzinnym domu, tym w którym mieszkałem przed przeprowadzką do City Of The Truth. Siedziałem w kuchni przy stole a mama, moja kochana mama stała przy piekarniku i doglądała legendarnej zapiekanki przekazywanej z pokolenia na pokolenie w jej rodzinie.
-Mmmaaaaammmoooooo!-zawołałem przeciągle swoim jeszcze dziecięcym głosem.-Jestem głodny!
-Wiem synek-zaśmiała się szatynka.-Wszyscy jesteśmy głodni.
Boże…jak ja dawno nie słyszałem jej śmiechu bo…potem…ona już prawie nigdy się nie śmiała. Zapanowała cisza, wyjątkowo przyjemna. Co dziwniejsze, wszystko widziałem w perspektywy trzeciej osoby. Widziałem zaniepokojenie w oczach Anne. Kiedy to było? Ile wtedy miałem lat?
-Mamo?-spytałem nagle patrząc w kraciasty obrus.
-Tak, Matt?-odwróciła głowę od piekarnika i spojrzała na mnie ciepło.
-C-czy to prawda, że…że Amelka jest chora?-spytałem smutno spoglądając na rodzicielkę.
A więc to było wtedy…miałem zaledwie siedem lat, zbliżał się nowy rok a moja siostra, Amelka była chora. Pytałem wtedy rodziców, co się dzieje, czemu nie mogę się z nią tyle bawić, dlaczego nie ma tyle siły co wcześniej. Ale oni zawsze odpowiadali tak samo.
-Nie skarbie. Czemu pytasz?-mama pytała zatroskana.
Dopiero teraz dostrzegłem cień smutku na jej twarzy, niewyraźny uśmiech i to, jak drżał jej głos. Będąc dzieckiem nie zwróciłem na to uwagi, za bardzo martwiłem się o siostrę.
-No bo…mamo czemu nie bawimy się już tyle? I czemu ona ciągle prawie śpi?-nie dawałem za wygraną.
Ten ja, którym jestem obecnie uśmiechnął się pod nosem. Skubany ze mnie był dzieciak, nie ma co. Brunetka podeszła do stołu i usiadła naprzeciw mnie.
-No bo widzisz, Amelka ma mniej siły niż ty i o wiele szybciej się męczy. Tak jak ty, gdy uczyłeś się grać w piłkę nożną, pamiętasz?-mały ja pokiwał głową.-No więc twoja siostrzyczka jest od ciebie o wiele młodsza i tak już ma.
Moja rodzicielka wstała i pocałowała mnie w czubek głowy. Zawsze tak robiła, a ja pomimo wieku nie sprzeciwiałem się temu. Przeciek i tak wkrótce mnie zostawiła.
-Idź się z nią pobawić. Zawołam was na obiad.-poradziła z promiennym uśmiechem.
Lecz ja dostrzegłem cień smutku, który zawsze starannie ukrywała. Mój ociec zawsze potrafił go dostrzec, dlatego nie raz nie rozumiałem, kiedy ją przytulał i pocieszał mimo jej uśmiechu na ustach. Przed nim nie potrafiła niczego ukryć. Ja jako siedmioletni brzdąc wybiegłem z kuchni i poleciałem do wspólnego pokoju mojego i siostry. Z kolei ja, ten ja zostałem w kuchni. Anne usiadła przy stole i chowając twarz w dłoniach zaczęła płakać. Miałem ochotę ją przytulić i jak mały chłopiec powiedzieć „nie płacz mamo, wszystko będzie dobrze”. Ale to już przeszłość, nic nie mogę zrobić. Podążyłem za swoją młodszą wersją i znalazłem się w naszym pokoju. Uwielbiałem ten pokój, w połowie chłopięcy a w połowie dziewczęcy. Siedziałem na podłodze, na dywaniku w dinozaury a naprzeciw mnie trzyletnia blondyneczka w różowej sukieneczce. Amelka.
-W co chcesz się dziś pobawić?-spytałem kiwając się na boki.
Mała wzruszyła ramionami i wstała z dywanu. Zaczęła szukać czegoś w kołdrze, w swoim małym księżniczkowym łóżeczku.
-Co szukasz?-zaciekawiłem się i podszedłem do niej.
Jednak ta gestem dłoni kazała mi usiąść.
-Ciii, nikt nie może się o tym dowiedzieć-powiedziała cichutko, swoim tajemniczym głosem.
Wykonałem jej polecenie i z zaciekawieniem patrzyłem jak wyjmuje swoją szmacianą laleczkę spod poduszki. Była to ruda dziewczynka, z dwoma warkoczami i kokardkami, w kracianej, długiej sukieneczce i w małych czerwonych bucikach. Wzięła ją delikatnie w rączki i usiadła na wcześniejszym miejscu.
-Tancerka znowu ma kuku na nodze-powiedziała śmiertelnie poważnie.
Podwinęła zieloną sukieneczkę i wskazała rozprute miejsce kilka centymetrów nad tułowiem.
-Tutaj. Pomożesz mi?-spytała patrząc na mnie wyczekująco bursztynowymi oczkami.-Nie chcę mówić mamie, bo ją wyrzuci i będzie chciała kupić nową.
Pokiwałem głową w geście zrozumienia. Pamiętam jak śmiertelnie poważna sprawa to była. Wygrałem tą lalkę dla Amelki gdy się urodziła. Miałem niecałe cztery lata, ale uparłem się na tą jedną lalkę. Mała ją pokochała i nie chciała żadnej innej. Była to jej ulubiona zabawka, zawsze z nią spała.
-Robimy operację-zakomunikowałem.
Blondyneczka spojrzała na mnie uradowana.
-Tak!-zawołała, jednak zaraz ucichła.
-Przynieś mi mój zestaw, poproszę-powiedziałem podwijając rękawy koszulki na długi rękaw.
Siostrzyczka, jak mały aniołek szybko wstała i zaczęła szukać w najgłębszej szafce białego pudełka. Znalazła je dość szybko i położyła przede mną. Otworzyłem je i zacząłem wyjmować zawartość. Była tak różowa chusteczka na oczy dla lalki, bo Amelka zawsze uważała, że jej Tancerka nie powinna widzieć kuku, nożyczki, igła i nitka w kolorze beżowym. Blondynka wzięła lalkę i pokołysała ją chwilę aby „zasnęła”. Później położyła ją na ziemi i do akcji wkraczałem ja. Uciąłem długi kawałek nitki i próbowałem ją nawlec na igłę. Miałem już w tym wprawę, nie pierwszy raz zszywałem lalkę siostry przez co musiałem podkraść mamie nitkę i igłę. Gdy nitka była już nawleczona powoli zacząłem łapać materiał i zszywać rozprute miejsce. Amelka zaciekawiona patrzyła na moje ręce. Wcześniej trochę tego się bała, ale z czasem jej przeszło. Kilka razy poprawiłem szew po czym zrobiłem supełek i odciąłem resztę nitki. Podałem ją siostrze by wyrzuciła ją do kosza pod moim biurkiem. Zdjąłem chustkę lalce i schowałem wszystko do pudełka, które chwilę później znalazło się z powrotem w szafce.
-Dziękuję braciszku!-zawołała i rzuciła mi się na szyję.
-No już dobrze dobrze.-zaśmiałem się i odstawiłem ją na ziemię.
Mała spojrzała na mnie jakoś dziwnie. Zawsze wiedziałem, że jest mądrzejsza niż inne dzieci na swój wiek. Miała przecież tylko trzy latka.
-Matt-powiedziała poważnie i patrząc na mnie z dołu.-Muszę ci coś powiedzieć. Tylko nie mów tego nikomu, dobrze?
Pokiwałem głową i kucnąłem przy niej, tak by mogła z łatwością powiedzieć mi na ucho to, co zamierzała.
-Pamiętasz jak ostatnio była w pracy taty? W szpitfalu?
-W szpitalu-poprawiłem ją.-Tak, pamiętam.
-No to wtedy, gdy mamusia rozmawiała z panem doktorem, nie tatą to on coś jej powiedział. I ja to słyszałam, a oni myśleli, że jeszcze śpię.
-Co takiego powiedział pan doktor?-spytałem czując, że nie jest to typowa historyjka opowiadana przez siostrę.
-On powiedział, że w kilka tygodni umrę-zadrżałem słysząc to słowo.
Odsunąłem się od twarzy siostry i spojrzałem na nią zdziwiony. Amelka była nieco zakłopotana i spuściłem głowę.
-Matt, co to znaczy umrzeć?-spytała cicho.-Czy to boli? Ja nie chcę aby już bolało.
Patrzyłem przestraszony na nią. Kilka lat wcześniej umarł dziadek i tłumaczyli mi, że był już bardzo bardzo stary. Jednak z czasem dowiedziałem się od ojca, że zginął za granicą na służbie. Był w wojsku od wielu lat i nie zamierzał zrezygnować. Jednak ja, jako siedmiolatek nie miałem o tym pojęcia.
-Nie wiem-powiedziałem zakłopotany.
Amelka spojrzała na mnie bursztynowymi oczkami.
-A-ale uważam, że to nie będzie bolało-powiedziałem dużo pewniej.-Ja już tego dopilnuję.-obiecałem.
Nie chciałem by mając tak mało lat musiała słuchać co to jest, czy to boli czy nie. Chciałem być jej bohaterem do końca, zawsze i wszędzie.
-Jak myślisz-usiadła na ziemi tuląc lalkę.-Czy mama i tata o mnie zapomną?
Również usiadłem, ale ze zdziwienia. Moja siostra była niezwykle bystra, bardzo bystra.
-Bo mama, jak kiedyś rozmawiała z koleżanką to ona jej powiedziała, że stara się zapomnieć o tym jak umarł taki pan Andrew.-przekręciła lekko główkę w lewą stronę i spojrzała na mnie.
-Nie zapomn…
-A jeśli zapomną?-przerwała mi i mocniej przytuliła Tancerkę.-Nie chcę aby mama i tata o mnie zapomnieli. Bo mogę mieć jeszcze inną córeczkę i zapomną o mnie.
-Nie zapomną-powiedziałem już pewniej.-Mam pomysł.
-Jaki?-ożywiła się i omal nie upuściła lalki.
-Ame powiedziałem.
-Ame?-powtórzyła.
-Widzisz? Ame-lka. To część twojego imienia. Od teraz zawsze będziecie tak się do mnie zwracać, i przy okazji o tobie wspominać. Nikt o tobie nie zapomni Amelka-powiedziałem rozradowany.-Nikt nigdy o Tobie nie zapomni!
Siostrzyczka wstała i jeszcze raz mnie uściskała.
-Dziękuje Matt!-zawołała, ale ją puściłem.
-Nie Matt-zaśmiałem się.
-Dziękuję Ame!-zawołała jeszcze raz i przytuliła mnie siedzącego.
Wtedy nie zwróciłem uwagi jak lekki był jej uścisk. Przymknąłem oczy, ten ja, który wiedział wszystko i był tylko widzem. Potem wraz z siostrą zaczęliśmy wmawiać rodzicom by mówili do mnie Ame. Przyjęło się. A tydzień po tym dniu zmarła Amelka. W nowym roku. Wtedy, gdy zamierzaliśmy się przeprowadzić. W pierwszym tygodniu stycznia odbył się jej pogrzeb. Do tej pory nie wiem dlaczego zmarła. Będąc mały rodzice nic mi nie mówili, wiedziałem tylko to, co widziałem na własne oczy albo to, co powiedziała mi siostra. Trzy lata temu, gdy odzyskałem sprawność przeszukałem dom w poszukiwaniu dokumentacji medycznej blondynki. Jednak nie było nic. Nie pytałem o to ojca, strasznie przeżył śmierć swojej małej córeczki, tak samo jak mama. Pamiętam dzień kiedy rodzice tłumaczyli mi co się stało. Myśleli, że nic nie wiem. Byli w błędzie. Amelka zmarła ze śnie, będąc w tym samym pokoju co ja. Wcześniej przez sen zawołała mnie, a później wyzionęła ducha. Przestraszony obudziłem rodziców. Bałem się, że to już, że teraz moja kochana mała siostra sobie odejdzie. I tak się stało. W dniu pogrzebu, ubrany w czarne spodnie, czarne buciki, czarną małą marynarkę i koszulę stałem przed kościołem z rodzicami. Sami chcieli mi to tłumaczyć, ja o nic nie pytałem. Nawet nie płakałem przy nich. Amelka mnie o to prosiła.
-Widzisz Matt…to znaczy Ame-zaczęła mama.-Amelka nagle zachorowała…
Od dawna chorowała, dodałem w myślach. Tylko nikt nie chciał mnie o tym poinformować.
-Zachorowała i teraz śpi, zawsze będzie spała-dokończył tata.
Spojrzałem na nich smutno.
-To czemu nie pozwoliliście by jej Tancerka była razem z nią? Zawsze z nią spała-powiedziałem dziwnie spokojnie.
Rodzice spojrzeli po sobie i pokiwali głowami.
-Ale nie będziemy teraz jechać do domu-zaczęła Anne, ale jej przerwałem.
-Jest w samochodzie, wziąłem ją ze sobą.-powiedziałem a tata ruszył do auta.
Kiedyś był taki zwyczaj, że robiło się zdjęcia zmarłych w trumnie. W kościele stała otwarta trumienka z moją kochaną siostrzyczką. Moja babcia, Annie włożyła jej do rączek bukiecik kwiatków a ja lalkę. Zrobiono zdjęcie, wszyscy pożegnali się z Amelką. Zamknięto trumnę i zaczęto pogrzeb. Przez cały czas jakby ktoś był obok mnie i trzymał moją rękę, tak jak robiła to moja siostra. Zawsze o tym pamiętałem. Tej nocy śnił mi się nie kto inny a mała blondyneczka mówiąca „dziękuję braciszku”. Była taka uśmiechnięta, z rozpuszczonymi blond włosami, w białej sukieneczce ze swoją ukochaną lalką. Zaspany otworzyłem oczy. Nie byłem w ciemnej otchłani, nie byłem we własnych wspomnieniach. Byłem w komórce i leżałem na materacu otulony kołdrą. Patrzyłem na Art, która trzymała głowę na pościeli, na mnie. Spostrzegła, że się obudziłem.
- Och! Cześć, przyniosłam ci coś do jedzenia - rzekła szybko wstając.
Ruszyła w kierunku komody i wzięła z niej…barszcz z uszkami i paszteciki? Skąd ona to wytrzasnęła? Chwila, poszła gotować. Wszystko jasne…Usiadłem niepewnie i oparłem się o zimną ścianę. Dziewczyna podała mi posiłek a ja spojrzałem na nią z wdzięcznością.
-Wszystko sama robiłaś?-spytałem patrząc na smakowitości.
-Tutaj tylko uszka-powiedziała, a ja wskazałem jej by usiadła.
Spojrzała na mnie nieco zmęczona. Powinna trochę odpocząć, co za dużo to nie zdrowo. Spróbowałem pasztecika. Rozpływał się w ustach.
-Boże, jakie dobre-mruknąłem.-Chcesz trochę?
Art? No nie daj się prosić noooo :v

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X