Wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. Nie mogłam. To było ponad moje siły. Zachowanie Marshall'a.. chyba zaraz padnę na podłogę ! To było takie zabawne kiedy przed swoją służbą udawał innego człowieka, przecież on nie jest w rzeczywistości tak wychowany żeby mówić do kogoś "mademoiselle".
- Och dziękuje, wybawco. Wyborny obiad. - Powiedziałam powstrzymując burzę śmiechu.
- Nawet nie spróbowałaś. - oznajmił oburzony.
- Jestem pewna, że i tak jest wyborny Marshallu. Masz przepiękny dom, a te dywany są takie nieskazitelne ... ! Jestem zachwycona !
- Dziękuję .. - powiedział niepewnie, na co po raz drugi wybuchłam.
Wstałam od stołu i wyszłam na najbliższy taras. Musiałam się przewietrzyć. Zaraz bym tam padaczki dostała.
- Czemu odeszłaś ? Stało się coś ? - usłyszałam za sobą głos chłopaka, spojrzałam na niego uśmiechnięta. Podeszłam do niego.
- Przepraszam Cię, ale to było komiczne. Nie moglibyśmy normalnie zjeść obiadu ? Na jakiejś kanapie ? Tak wiesz.. jak wszyscy inni. To co tu się przed chwilą stało.. myślałam że zaraz rzucę się na stół i zacznę ryczeć w niebo głosy. Nie jestem nauczona takich manier i gdy Cie poznałam ty też nie wydawałeś się taki. Dlaczego udajesz kogoś innego kim nie jesteś ? Chyba, że odebrałam to inaczej niż powinnam...
Chłopak zmarszczył czoło, chyba nie zrozumiał to co chciałam m przekazać.
- Wiesz co, nieważne, choć zjeść ten "wyborny" obiad - powiedziałam po czym skierowałam się w stronę jadali gdy nagle chłopak złapał mnie za rękę powodując bym się zatrzymała.
Marshall ? Brak weny </3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz