Obudziłam się w krzykiem w głosie. Byłam cała mokra, roztrzęsiona, pełna łez. To był tylko sen.. To wszystko, to sen.. Nie. To było zbyt realne !
- Marshall !! - Krzyczałam na cały dom imię chłopaka, on musi żyć, on na pewno żyje !
Zaczęłam biec po całym domku, zajrzałam we wszystkie zakamarki, aż w końcu go znalazłam w kuchni, podbiegłam do chłopaka i mocno go przytuliłam.
- Ty żyjesz, nie umarłeś ! Boże, tak się bałam, że coś Ci się stało ! - Krzyczałam pełna łez
- Co się stało ?
- Musimy stąd iść, ja wiem, że jeśli tu zostaniemy to coś nam się stanie, miałam sen, j-ja, wiem, wiem, że to musiało coś znaczyć, proszę Marshall ! Boję się tu zostać.. - paplałam, ale z miny chłopaka zauważyłam że nic nie rozumiał.
- Jasmine o czym ty do cho.lery mówisz, nic się nie stanie, jesteśmy bezpieczni - powiedział i choć był bardzo pewny swoich słów, nie wierzyłam w je, po prostu nie mogłam..
- UMRZEMY TU ! Proszę... Nie chcę tu być, nie chcę Cię stracić, nie chcę żeby stała Ci się krzywda i wiem, że to zabrzmi dziwnie i niestosownie, ale boję się o Ciebie, o nas.. - wypowiedziałam te słowa kompletnie nie przemyślając ich wcześniej, zaraz potem wybuchłam niekontrolowanym płaczem.
Marshall ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz