Christopher wyszedł z pokoju, chciałam iść od razu za nim, ale się powstrzymałam. Spojrzałam jeszcze raz na Angel. Wiedziałam, że moje myśli, które by dotyczyły jej, zaraz przeistoczyły się w prawdziwe piekło, gdzie przed oczami przelatuje całe życie. Następnie mój wzrok powędrował na Anę.
- Gdzie są moje rzeczy? – spytałam, tym samym przerywając jej samą rozmowę z Angel.
- W szafie w waszej sypialni. – odparła.
Podniosłam się z fotela. Ruszyłam ku pokojowi w którym przebywałam ostatni raz dwa tygodnie temu. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej moją walizkę. Wszystko tam było. No to jest cudownie. Nie będę im przeszkadzać. Najlepszą opcją jest usunięcie się z ich życia. Ana uwielbia Angel, widać to, nie będę się w to mieszała. Wyszłam na korytarz, nosząc walizkę, nie chciałam obudził Chris’a. Zamknęłam cicho drzwi. Na holu ubrałam buty, kurtkę i wyszłam szybko z domku. Gdzieś niżej jest John. Chcąc nie chcąc musiałam tam pójść, a to wcale blisko nie jest…
~
Minęły chyba 4 godziny, kiedy znalazłam się przy jednym z domów, był tam samochód John’a. Pewnie tutaj są. Zapukałam do drzwi, które otworzyła Cam. Wciągnęła mnie do środka, widząc jak się trzęsę, ale no mróz zrobił swoje. Zdjęłam buty i kurtkę, po czym poszłam do salonu gdzie był John i jego maluchy. Spojrzał na mnie. Wziął koc i mnie przykrył, po czym usadowił przy samym kominku w którym ogień uchodził na różne strony jakie były możliwe. Nawet nie wiem kiedy, ale usnęłam…
~
Obudzona następnego dnia, przez zwykłe krzyki dzieci. Podniosłam się z kanapy, kiedy ja się na niej znalazłam? Dziwne… Zapewne John mnie przeniósł. Spojrzałam na koc, po czym wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Uśmiechnęłam się delikatnie. Była godzina 15:28, zegar był nad kominkiem. Podniosłam się powoli z kanapy i z torby wyjęłam czyste rzeczy, po czym poszłam się umyć…
Po całym odświeżeniu się, wytarłam ciało i założyłam na nie czyste ciuchy. Umyłam jeszcze zęby, po czym wypłukałam je z piany. Następnie wszystkie rzeczy wylądowały w koszu na pranie, ręcznik rozwiesiłam tam gdzie należało, no i wyszłam z łazienki. Momentalnie ktoś zaczął niemiłosiernie dobijać się do drzwi. Podeszłam sprawdzić kto to jest. Jednak zrezygnowałam, gdyż pomyślałam, że mógł to być Christopher. Pobiegłam do John’a, który był w garażu, przeszłam tam przez drzwi, które doprowadzały tam przez salon.
- John! – pisnęłam i rzuciłam się na brata.
- Co jest? – spytał odsuwając się od samochodu.
- Ktoś dobija się do drzwi, ale nie wiem kto to…
No i dało się usłyszeć głos Christopher’a, rozmawiał z Cam. Zdezorientowana patrzyłam na brata. Powiedział cicho, że mam tutaj siedzieć i nie wychodzić dopóki mi nie powie, że mogę wyjść. Wyszedł z garażu, a ja usiadłam na schodkach, które prowadziły do drzwi…
~
Spędziłam tu jakieś dwadzieścia minut, a John mnie zawołał. Christopher siedział na kanapie tuż obok żony mojego brata. Natychmiast się odwróciłam, niestety, brat zdołał mnie złapać i przyciągnąć do mojego męża. Odsunęłam się na sam koniec kanapy, nie miałam najmniejszej ochoty z nim rozmawiać, ani przebywać w jego towarzystwie. Niech idzie do swojej teoretycznie zmarłej żony, a nie do mnie. Po co tu przyszedł to wszystko już straciło sens. Twierdzi, że nie nabroił, to po co zaczął wszystko ze mną rozpoczynać skoro był wdowcem? Mógł inną poszukać, a nie mnie.
- Nat…
- Natalie. – poprawiłam go, tym samym mrużąc oczy.
- Dobrze, więc Natalie, daj mi szansę to wyjaśnić.
- Nie. – odparłam stanowczym głosem. – Było tego nie zaczynać. Rozumiesz, że zrujnowałeś mi życie? Rozumiesz to, że dla mnie to wszystko straciło sens? Nie widzę już nic więcej… Idź do swojej Angel, leć do niej… Mam tego dość!
John złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie, wiedząc, że zaraz mogę sprawić Chris’owi ból. Zasłonił moje oczy, nie pozwolił mi na nic więcej. Nic nie mogłam widzieć. Miałam jedną nadzieję, że on sobie poszedł. Jednak na marne.
- Daj mi to wyjaśnić, Natalie… - zaczął, ale od razu chciałam zaprzeczyć, jednak John mnie uciszył, więc wyszło na to, że w pewien sposób dałam mu szansę…
Christopher? Natalie nie da rady z tym się pogodzić. :x
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz