piątek, 1 stycznia 2016

Od Matthew'a cd. do Art

Źle się czułem widząc jak Art zapłakana wybiega z pomieszczenia. A ja nie mogłem za wiele zrobić. Nie wiedziałem co mogłem zrobić. Podniosłem zdjęcie Amelki i pojrzałem na nie jeszcze raz.
-Happy-powiedziałem cicho do siebie.
Nie miałem pojęcia czemu blondynka tak nazwała moją kochaną siostrzyczkę. Mogła jej kogoś przypominać…ale kogo, skoro wywołało to w niej takie uczucia? Przez chwilę przeszło mi przez myśl, że Amelka zawsze była radosna, nawet mogło do niej pasować takie imię jak Happy. Odłożyłem zdjęcie. Jutro wigilia, nie mam nic dla Art, dla ojca który za pewne i tak nic nie przyjmie. Trzeba coś przygotować, nie pozwolę by zostali bez podarku ode mnie, nawet symbolicznego.
~~*~~
Całą noc siedziałem nad prezentami. Powłóczyłem się po mieście, przeszukałem opuszczone magazyny, stare bazarki. I jeszcze studio fotograficzne. Rankiem, gdy wszystko było już zapakowane spokojnie mogłem pójść spać…ale czy na pewno spokojnie? Art. Nie wróciła w ciągu nocy, nad ranem nadal jej nie było…Martwiłem się. Bardzo. Kto wie, czy ktoś nie napadł na nią na ulicy? Nie trafiła w ręce króla? Ciągle rozmyślając o losie piegowatej w końcu usnąłem…ale czy był to twardy sen? Nie powiedziałbym.
~~*~~
Mój kochany ojczulek nie bawił się w ceregiele, zerwał mnie z materaca, dosłownie i zaczął budzić Art. Wróciła. Cała i zdrowa. Gdy zostaliśmy dobudzeni ojciec ciągnąc nas za nadgarstki zaprowadził do niezwykle wystrojonej sali. Zupełnie jak w klasie w szkole na wigilii klasowej, przynajmniej takie było moje pierwsze skojarzenie. Spojrzałem w stronę choinki. Art. położyła pod nią mały pakuneczek. Zaśmiałem się widząc wielką torbę za choinką. Nie mieściła się pod nią, a ja się uparłem, że ma tam stać. Cóż…idę śladami ojca, zawsze uparty jak osioł. Mój kochany ojczulek zaczął rozdawać opłatek. Gdy tylko dostałem cieniutki płatek zleciały się w moją stronę dziewczyny, masa dziewczyn. I wszystkie chciały złożyć mi życzenia…że co? Gdy trzecia dziewczyna skończyła składać mi życzenia, a ja wydukałem coś w stylu „wesołych świąt” zobaczyłem postać przepychającą się przez tłum. Czyli nikogo innego niż mojego tatę.
-Z drogi śledzie!-zawołał-Śpieszę do syna swego jedynego! Panie jeszcze zdążą!
Zaśmiałem się widząc go paradującego w czapce św. Mikołaja.
-No synek, w końcu cię dorwałem-powiedział uśmiechając się szeroko.
-To może ja pierwszy-zaśmiałem się spojrzawszy w oczy ojca.-Tato wiesz, zawsze życzę ci wesołych świąt, więc tym razem nie będzie inaczej. Zdrowia, aby zawsze było i abyś zawsze wiedział co zrobić by wróciło. Szczęścia, aby nigdy go nie zabrakło. Jak zawsze spełnienia marzeń, uciechy z syna…no i wiesz-tu ściszyłem głos.-By mama w końcu się do ciebie odezwała i zechciała wszystko wyjaśnić. Byśmy znów byli razem. A nawet jeśli nie, to abyś znalazł kogoś, z kim będzie ci się dobrze wiodło i z kim będzie ci dobrze. Tego ci życzę tato.
Robert spojrzał na mnie jak ojciec na syna i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Już się nie martw synek, ja już dopilnuje by ta cwaniara w końcu do mnie się odezwała.
Następnie tata złożył mi życzenia a potem sznureczek dziewczyn, z czego każda życzyła mi wspaniałej partnerki, taaa. Zniecierpliwiony wyglądałem Art. Jednak zniknęła mi w tłumie. Chcąc nie chcąc musiałam składać życzenia zupełnie nieznanym dziewczynom, które robiły do mnie maślane oczka…Kiedy to się skończy? Po jeszcze kilku dziewczynach chciałem odetchnąć, na spokojnie poszukać blondynki lecz nim zrobiłem jakikolwiek krok ona już była przede mną.
- Trochę zeszło - zaśmiała się radośnie. - To ja zacznę. Życzę ci dużo zdrowia, pełno szczęścia, wielkiego farta, żadnych patelni i aparatów z dziwnymi zdjęciami - zachichotała pod nosem. - Radości, nadziei, odwagi, siły, prawdziwych przyjaciół, znalezienia tego jedynego, geju - uniosła kąciki ust w zadziornym uśmiechu, wyjątkowo wyraźnie akcentując ostatnie słowo. - I życzę, abyś przetrwał tą epidemię choroby oraz żebyś nie trafił na ludzi naszego chorego władcy - dodaje już zupełnie poważnie i ułamała ode mnie opłatek…z którego prawie nic już nie zostało.
-Z kolei ja, życzę Ci mnóstwo zdrowia, spełnienia wszystkich marzeń-zaciąłem się na chwilę.-Nawet tych najmniej możliwych. Dużo radości, abyś otaczała się samymi dobrymi, szczerymi i zaufanymi ludźmi, byś nie zaznała smutku, wiecznie była radosna. Życzę Ci, byś nie zgubiła się w dzisiejszym poplątanym świecie, miała siłę i chęć na każdy następny dzień, abyś nie poddawała się i wciąż dążyła do celu, nigdy nie zwątpiła w siebie, swoje umiejętności. Aby w twoim życiu pojawiła się osoba z którą zechciałabyś spędzić resztę życia i nie pozostała samotna. Tego wszystkiego Ci życzę-ułamałem opłatek od piegowatej i uśmiechnąłem się szeroko wkładając go do ust.
Patrzyłem jeszcze chwilę na dziewczynę, lecz przerwał mi mój ojczulek.
- No, kochani, my czekamy-powiedział po czym podparł się pod boki.
Zebrali się ludzie, wyczekiwali czegoś…ale czego? Ktoś wskazał sufit więc spojrzałem tam, nieco później niż Art. A co było nad nami? Jemioła…Spojrzałem zaskoczony na równie zakłopotaną co ja Art. Mówiłem ci kiedyś tato jak bardzo cię kocham? Nie? No to pogadamy za chwilę….Wszyscy patrzyli wyczekująco. Z jednej strony może i bym pocałował ją, ale nie na oczach tylu gapiów…Nim zdążyłem zareagować dziewczyna chwyciła mnie za kołnierzyk mojej koszuli pocałowała w policzek. Miała ciepłe delikatne usta. Po chwili odskoczyła speszona ode mnie. Ok, załatwione? Jakaś kobieta popchnęła mnie prosto na Art i wtedy chcąc nie chcą…pocałowałem ją…prosto w usta. Złapałem ją za ramiona by się nie przewróciła. Mój ojciec zaśmiał się a dziewczyna odepchnęła mnie od siebie. Zakryła dłonią usta i trwała w dziwnym bezruchu. Chciałem zabrać ją na bok, przeprosić za zajście i spytać czy dobrze się czuje…czy to zrobiłem? Nie, nie zdążyłem.
-Przepraszam-wydukała i wbiegła w tłum nim cokolwiek zdołałem zrobić.
Podążałem za nią wzrokiem póki nie zniknęła…między ludźmi. Spojrzałem spod byka na ojca.
-Musimy pogadać-mruknąłem i chwytając go za ramie wyszedłem z kółka wzajemnej adoracji.
Spojrzałem wprost na jego roześmianą twarz.
-To nie było śmieszne, przesadziliście-orzekłem krzyżując ramiona na piersi.
-To nie był mój pomysł…a z resztą synek nie martwi się no! Miał to być tylko żart, nic wielkiego.
-Ze mną możecie sobie żartować ale widziałeś Art. Nie było jej do śmiechu.
Ten tylko westchnął.
-Cóż poradzę? Pogadasz z nią i będzie dobrze. A teraz czas na prezenty!
Wszyscy rzucili się w stronę choinki a ja, nieco przygarbiony stałem z boku z rękami w kieszeniach. W sumie Art była pierwszą dziewczyną z którą tak się całowałem, nie dla żartów w podstawówce. Chcąc nie chcąc dotknąłem dłonią policzka w który pocałowała mnie prawie z własnej woli. Ruszyłem w stronę choinki po prezent dla taty, postanowiłem że dam najpierw jemu a niespodziankę zostawię na koniec. Wziąłem spod choinki mały pakunek. Był tak kubek dla mojego ojczulka z napisem „najlepszy tata na świecie”.
W sumie było to prawdą…więc czemu nie? Złapałem ojca w locie i wręczyłem mu prezent.
-Tylko mnie za niego nie zabij!-zawołałem za nim na co tylko się zaśmiał.
Stałem sobie w tłumie gdy wtem pojawiła się przede mną Art wręczając pakunek i życząc wesołych świąt. Nim cokolwiek odpowiedziałem ponownie zniknęła. Kilka minut później dojrzałem ją na końcu sali, siedziała na krześle i patrzyła na ludzi. Odłożyłem na bok prezent, miałem zamiar iść w jej stronę lecz jakaś dziewczyna zabrała mnie na parkiet. Nie zdołałem się wyrwać a widząc zrezygnowaną piegowatą wracającą na swoje miejsce miałem jeszcze większe wyrzuty sumienia. Koniec tego dobrego.
-Wybacz-powiedziałem do brunetki która to zamierzała ze mną szaleć w tańcu.-Muszę załatwić coś ważnego.
To powiedziawszy ruszyłem pewnym krokiem w stronę Art. Siedziała ze spuszczoną głową, smutna, sama. Kucnąłem przed jej krzesłem i posłałem lekki uśmiech. Widząc mnie od razu się ożywiła i zawstydziła. No cóż…nie planowałem tego, ok?
-Chodź, muszę ci coś pokazać-zakomunikowałem uśmiechając się tajemniczo i pociągnąłem blondynkę za rękę.
Ruszyliśmy w stronę choinki. Zostało pod nią niewiele prezentów, ale tej wielkiej torby w choinki i renifery nie dało się nie zauważyć. Poprosiłem blondynkę by usiadła przy drzewku, podszedłem po torbę po czym postawiłem ją przed piegowatą.
-No to otwieramy prezenty!-zawołałem i usiadłem obok niej by móc bez problemu obserwować jej reakcję.
Pierwsze co wpadło w jej dłonie to duży, szary miś z różowym szalikiem. Wyjęła go całego i przyjrzała mu się.
http://www.tapeta-kwiaty-pluszowy-mis-czekoladki.na-pulpit.com/zdjecia/kwiaty-pluszowy-mis-czekoladki.jpeg
Mnie osobiście bardzo się spodobał i widząc go pomyślałem, że mógłby sprawić komuś takiemu jak Art radość. Takiego więc wybrałem. Nie byłem pewien czy zauważyła, ale na metce markerem było napisane „ Od Ame”, tak aby pamiętała tę wigilię. Następnie wyjęła małą drewnianą ramkę ozdobioną muszlami, dwoma kokardkami i kawałkiem tasiemki.
W środku znajdowała się skopiowana fotografia nikogo innego jak mojej siostrzyczki. Była nieco inna niż oryginał, gdyż miała kolor…ale skoro była to dla niej ważna osoba postanowiłem że podaruję jej coś takiego. Na turkusowym kocyku piknikowym siedziała chudziutka, zaledwie dwuletnia blondyneczka z niezwykle kręconymi włosami. Siedziała z białej sukieneczce i jak zwykle trzymała ukochaną lalkę. Miała uniesioną i skierowaną wprost w obiektyw twarzyczkę na której gościł szeroki uśmiech i małe dołeczki w policzkach. Z tytułu, że zdjęcie było zbyt małe do tej ramki dodałem jedno z jej powiedzonek, te, które najbardziej zapadło mi w pamięć. „Nie patrz tak na mnie tylko się uśmiechnij. Ja za ciebie tego nie zrobię”. Nie wiedziałem jak zareaguje Art więc chwyciłem paczuszkę od niej. Rozdarłem delikatnie papier i wyjąłem zawartość. Był tam wspaniale zdobiony sztylet ze wspaniałą rękojeścią. Chwyciłem cudo w dłoń, pasowała do niej idealnie. Nie mogłem się powstrzymać by nie przejechać palcem po ostrzu. Było idealnie wykonane, nic dodać nic ująć. Po kilku centymetrach jednak zraniłem się w ten nieszczęsny palec. Skubany, ostry jak nic. Włożyłem palec do ust w celu zatamowania krwi która mimo takiemu zadziorkowi nie zamierzała przestań lecie. Odłożyłem sztylet na bok i chwyciłem w wolną dłoń rysunek. Była na nim moja siostrzyczka, na łące, pośród kwiatów i mgły. Wyglądało to wspaniale. Nie wiedziałem, że Art rysuje, nic takiego nie mówiła, a nawet jeśli nie widziałem żadnej z jej wcześniejszych prac. Spojrzałem na piegowatą która nadal wpatrywała się w ramkę.
-Śliczne prezenty, dziękuję-powiedziałem po czym blondynka spojrzała na mnie.-A Tobie się podobają?
Dziewczyna spuściła tylko zawstydzona głowę. Przybliżyłem twarz do jej ucha.
-I przepraszam, nie chciałem aby tak wyszło. To nie powinno się stać, a nawet jeśli nie w takiej sytuacji i przy tulu gapiach. Naprawdę jest mi głupio z tego powodu…proszę nie chowaj do mnie urazy i wybacz mi.-powiedziałem na tyle cicho jak i za razem głośno, że tylko ona była w stanie mnie usłyszeć.
Art? Ach te święta :>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X