John wraz z Nat usiedli a ja musiałem zebrać myśli. Z jednej strony czułem ogromny ból w klatce piersiowej, który praktycznie uniemożliwiał mi oddychanie. Po tym co ona powiedziała…nie miałem najmniejszej nadziei na to, że kiedykolwiek by mi wybaczyła. Ale…zawsze warto spróbować, prawda?
-Dwadzieścia cztery lata temu poznałem Angel-zacząłem.-spuszczając głowę w dół.-Mieszkała kilka domów dalej. Nigdy nie dowiedziałbym się o jej istnieniu gdyby nie to, że pewnego zimowego wieczoru uciekała z domu w samej piżamie. Wpadła wtedy na mnie wracającego z pracy zmarznięta, zapłakana i pobita. Zabrałem ją do siebie, na dworze było co najmniej minus dwadzieścia siedem stopni. Anastasie dała jej koc, cieplejsze ubrania i herbatę. Z tego co się później okazało nie miała dobrze w domu. Jej ojciec po śmierci żony popadł z alkoholizm i będąc pod wpływem alkoholu bił ją. Nie mogła za wiele zrobić, nie była jeszcze pełnoletnia. Ana zajęła się nią jak młodszą siostrą, ojciec Angel nie interesował się jej staniem, tym gdzie jest i co robi. Została u nas a moja siostra dzieliła z nią nawet pokój. Niedługo potem skończyła szkołę, stała się pełnoletnia, pomogliśmy znaleźć jej pierwszą pracę. Po dwóch latach traktowaliśmy ją jak rodzinę, tak, jakby była z nami od zawsze. Była młodszą siostrzyczką zarówno moją jak i Anastasie, Silvan wtedy nie mieszkał z nami. Od kilku lat siedział za granicą i nie odzywał się do nas ani słowem. W między czasie między mną a Angel zrodziło się uczucie…-zająkałem się czując, że niedługo nie będę w stanie opowiadać dalej.-I tak, byłą to miłość ale…ale nie taka jak nasza Natalie.
Dziewczyna chciała coś powiedzieć lecz szybko wszedłem jej w słowo.
-Nie mówię tego tylko dlatego abyś mi uwierzyła lub aby podkreślić wznieść ją ponad tamtą. Była to miłość ale…do przyjaciela, w tym przypadku do przyjaciółki. Nie kochaliśmy się jak chłopak i dziewczyna, coś bardziej nawet jak rodzeństwo. Kilka miesięcy po tym gdy u nas zamieszkała, może nawet żartobliwie ale obiecaliśmy sobie, że jeśli za dziesięć lat jeśli nadal będziemy samotni, nikogo sobie nie znajdziemy to weźmiemy ze sobą ślub. Wciąż będąc przyjaciółmi, żadne z nas nie chciało by to drugie pozostało samo. Tak jakoś wyszło. Dwadzieścia jeden lat temu zaczęło być z Angel źle, nie czuła się najlepiej, wiecznie była zmęczona. Aż któregoś razu zasłabła w pracy i wylądowała w szpitalu. Pojechałem do niej z Aną, nikt nie wiedział co się dzieje. Serie badań a później diagnoza, białaczka.-czułem jak drżał mi głos.
Nie miałem zielonego pojęcia czemu to mówiłem…być może Natalie w ogóle to nie interesuje? Może tylko zawracam jej głowę? Nie widziałem sensu dalszego opowiadania tej historii lecz…w środku czułem, że może dopiero opowiadając to na głos przestanie ciążyć mi na sercu, uwolnię się od tego i będę w stanie żyć choć teoretycznie normalnie.
-Angel musiała zostać w szpitalu-na nowo podjąłem opowieść.-Lekarze stwierdzili, że jedynie dzięki operacji będzie w stanie wyzdrowieć. Wraz z Anastasie zaczęliśmy szukać dawcy. I tak kilka miesięcy. W końcu znaleźliśmy kogoś kto był w stanie nam pomóc. Pieniądze na operację mieliśmy, już wtedy bawiłem się w nielegalne wyścigi uliczne. W przeciągu tygodnia zebrałem potrzebną sumę. I wtedy podczas jednych z odwiedzin u Angel dowiedziałem się czegoś. A mianowicie, że zawsze marzyła, praktycznie od małego, że gdyby miała umrzeć, to nie będąc sama. Istniało duże prawdopodobieństwo, że nie przeżyje tej operacji…dlatego mi to powiedziała. Chciała tak jak jej mama odejść z tego świata wiedząc, że ktoś będzie o niej pamiętał. Zawsze i mimo wszystko. A ja, bojąc się że umrze…oświadczyłem jej się-powiedziałem drżącym głosem i spojrzałem na dłonie które trzęsły mi się nie miłosiernie.-Chciałem spełnić jej prawdopodobnie ostatnie marzenie. Ona tylko zaśmiała się i zgodziła się obiecując, że jeśli przeżyje to rozwiedzie się i poczeka te dziesięć lat. Anastasie uszyła jej sukienkę, zorganizowaliśmy skromny ślub w jedne z sal szpitalnych, Angel nie mogła opuścić szpitala aż do operacji. Dodatkowo uparła się, że nie będzie siedzieć na wózku tylko sama o własnych siłach pójdzie do ołtarza. Poprowadził ją mój bliski znajomy, który obecnie przewraca się w grobie słysząc to…Trzy dni po ślubie odbyła się operacja. Nic nie było wiadomo, lekarze twierdzili, że operacja się powiodła. Angel wybudziła się z narkozy, wszystko początkowo było dobrze, a ona jak głupia zapewniała mnie, że gdy tylko wyjdzie ze szpitala załatwi rozwód aby mnie nie trzymać jak to ujęła „na smyczy”. Jednak nigdy nie opuściła szpitala. Doszło do powikłań po operacji, jej stan się pogarszał. Zaczęła strasznie przeżywać gdy garściami wypadały jej włosy. W przeciągu trzech miesięcy zmarła.-czułem jak się rozklejam.
Nigdy nie chciałem dopuścić do jej śmierci, była jedną z najbliższych mi osób. Stało się co się stało a ja długo nie mogłem się po tym pozbierać. Pierwsze łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Uniosłem głowę i spojrzałem zrozpaczony.
-Natalie, jesteś pierwszą kobietą którą pokochałem-wychrypiałem przez łzy.-Nikt nigdy nie był przed Tobą i nie będzie! Tylko Ciebie kocham, i dobrze o tym wiesz! Jestem w stanie skoczyć za Tobą w ogień, lecieć na koniec świata!-zawołałem.-Proszę, wybacz mi! Nie jestem w stanie wyobrazić sobie życia bez Ciebie! Jesteś moim skarbem który będę chronił aż do ostatniego tchu! Błagam, nie opuszczaj mnie-prosiłem patrząc na nią poprzez łzy które nie chciały ustać.-Nie zostawiaj mnie samego…-to powiedziawszy schowałem twarz w dłoniach nie chcą by musiała patrzeć na mnie takiego.
Nigdy nie płakałem. A teraz? Teraz miałem wrażenie, że świat mi się wali i mogę stracić najcenniejszą osobę w swoim życiu.
Natalie? Biedak zejdzie na zawał z rozpaczy ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz