czwartek, 14 stycznia 2016

Od Art cd. do Matthew'a


Cichy szum powietrza wpadającego przez delikatnie uchylone okno zasłonięte szarą żaluzją powoduje powolne wracanie dziewczyny do świata żywych. Obudzona przez delikatny dźwięk zaczyna wodzić czerwonopomarańczowymi oczyma po paranoicznie białych ścianach. Biały podobno symbolizuje zwycięstwo nad śmiercią i czystość, ale zbyt duża jego ilość razi w oczy, powoduje niebywałą schizę, gdy za długo się na niego patrzy. Wolną ręką nieprzypiętą kabelkami do dziwnych maszyn oraz łóżka odgarnia ogniste kosmyki włosów przyklejone do suchych ust i porusza niespokojnie głową, jakby szukała jakiejkolwiek plamy innej barwy niż przerażającej czystości na ścianach i suficie. Jej wzrok padł na różowe rude końcówki włosów. Coś kolorowego. Wyróżniającego się z tłumu. Delikatnie chwyta w słabe palce kilka pomarańczowych niteczek i powoli pozwala im wyślizgnąć się z uścisku.
- Kawaii... - mruczy pod nosem, stwierdzając charakter ognia. Tylko ta myśl błądzi po jej głowie. Wszystko inne wypadło gdzieś przez przypadek. Istna pustka, ciemność. Żadnych wspomnień, ni pamięci. Tylko te białe ściany i włosy. Plus głośne, dziewczęce piski.
- Króliiiiiiiiiiiiiczkuuuuuuuuuuuuuuuu! - do sali wpadła niska, może osiemnastoletnia dziewczyna o iście białych włosach z fioletowymi pasemkami, które związała w dwa dziecięce kucyki, niechlujnie wypuściwszy osobne pasemka. Jej fioletowe, pełne życia oczy zerkają z przestrachem na tak zwanego "Króliczka", który tępo obserwuje właścicielkę głosu. - Michiru! Króliczku! Tak się martwiłam! Nic ci nie jest? Jak się czujesz? Co powiedział lekarz? Ile widzisz palców? - zarzuca rudą tysiącami pytań, a przy ostatnim wysuwa w jej kierunku dłoń.



- Trzy? - liczy cicho poszkodowane dziewczę.
- Ach! Tak! Żyjesz! Żyjesz! Mój Króliczek! - fioletowowłosa gwałtownie obejmuje "Króliczka".
- Kim jesteś? - duka niepewna swoich myśli oraz słów. Ów gość najwidoczniej nie takiej odpowiedzi się spodziewał, więc jedynie odsuwa się od znajomej, patrząc na nią jak na ducha. Chce coś powiedzieć, ale jąka się.
- N-n-nie pamiętasz mnie? - mówi w końcu ostatkami sił. Uzyskuje jedynie sprzeczny ruch głową. - Jestem Aya Tsukada, twoja przyjaciółka! A ty to Michiru Imamura! Przewodnicząca koła artystycznego! Chodzisz razem ze mną do klasy 2-A w publicznym liceum w Aomori w prefekturze Aomori! Pieszczotliwie dajesz się nazywać Króliczkiem albo Michi! - zrozpaczona kobietka prawie że płacze, wypowiadając te ciężkie dla niej słowa.
- Michi - powtarza echem ruda, po czym wyciąga dłoń i głaszcze delikatnie przyjaciółkę po głowie. - Przepraszam, nic nie pamiętam - mówi cichym, nieprzytomnym głosem całkowicie wypaczonym z emocji. Głuchy idiotyzm.
- A wypadek? Shin? - Aya nie ustępuje, wierząc, że w głowie Michiru kłębią się jakieś drobne urywki wspomnień, jednakże jej nadzieja zostaje rozwiana wraz z przeczącym kiwaniem głowy. Wzdycha ciężko, po czym odsuwa się od przyjaciółki. Milczy przez kilka minut, po czym znowu się odzywa:
- Zaraz przyjdzie tu Akihiko.
- Co to? - patrzy na nią zaskoczona czerwonooka.
- Nie "co", ale "kto". Twój starszy brat, który właśnie próbuje cię wypisać ze szpitala jako pełnoletni członek rodziny Imamura, może nie pamiętasz, ale kilka dni temu skończył dwadzieścia lat (w Japonii pełnoletność uzyskuje się po skończeniu dwudziestego roku życia) - spojrzała tępo na ścianę tuż przed nią. Aya nie wiedziała co mówić, przecież jej najlepsza przyjaciółka jeszcze za czasów dziecięcych nie była już tą samą przyjaciółką. Straciła pamięć.
- A co z moimi rodzicami? - odzywa się nieśmiało ognistowłosa. - Oni nie mogą mnie odebrać?
- Ach! Oni! Ano... Etto... twoja mama umarła na raka serca, a twój tata cały czas pracuje, żeby wyżywić ciebie i brata - mówi coraz ciszej fioletowooka, spuszczając wzrok na ziemię.
- Rozumiem - pokwituje krótkim skinieniem głowy, po czym zerka na drzwi, za którymi da się słyszeć cichy stukot podeszew butów. Wkrótce do sali wchodzi wysoki, metr dziewięćdziesiąt na oko, mężczyzna w okularach oraz z postawionymi na jeża śnieżnobiałymi włosami. Zimny wzrok rozgląda się dookoła, a potem pada prosto na rudowłosą. Zdejmuje okulary. Jego kąciki ust unoszą się w delikatnym uśmiechu.
- A jednak żyjesz, mała - ponownie wsunął okulary na nos.



Rzuca jej kolorowe ubrania przywiezione z domu.
- Przebieraj się, zabieram cię z tego piekła - śmieje się ciepło. Dziewczę jedynie potakuje szybko głową i ześlizguje się z łóżka. Powoli rusza do łazienki, gdzie ściąga za luźne szpitalne ciuchy, a potem zakłada czarną sukienkę z czerwonym paskiem u dołu spódnicy. W talii przepina biały pasek, na kołnierzyku zawiązuje karmazynową wstążkę, plus zarzuca na siebie coś w stylu białego kitla. Na szyi zawiązuje żółty szalik i aby dopełnić strój na nogi wciąga białe zakolanówki oraz brązowe buty na niewielkim obcasie. Rude kosmyki włosów zawiązuje chaotycznie w niewielki koczek z tyłu głowy szkarłatną wstążką. Wychodzi gotowa z sali.


- Zwarta i gotowa opuścić wariatkowo! - śmieje się radośnie, patrząc na lekko melancholijną twarz mężczyzny, który dosłownie kilka minut temu został poinformowany o amnezji siostry. Akihiko milczy, po czym ruchem dłoni daje znak, że można ruszać do samochodu. Wraz z Michiru oraz nim rusza Aya.

<Ame? :v>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X