czwartek, 14 stycznia 2016

Od Matthew'a cd. do Art

Mimowolnie otworzyłem zaspane powieki. Promienie słoneczne wpadające przed uchylone okno skutecznie mnie oślepiły zmuszając do szybkiego mrugania. Potwornie zmęczony próbuję wyostrzyć widziany obraz. Czemu wszędzie jest tak biało? Umarłem? Nie nie, to stanowczo było by za banalne. Nawet, gdybym trafił do tak zwanego Nieba na pewno nie byłbym tak obolały…a może jednak? Nabierając głębokiego wdechu zaczynam rozglądać się po pomieszczeniu. Biało, biało, biało, wszystko jest białe? Okna, ściany, łóżko i nawet pościel? Chcąc nie chcąc zauważam, że leżę w łóżku poprzypinany do szpitalnego udrojstwa, zwanego aparaturą. Ale czemu? Po co? Czemu w głowie mam…pustkę? Zmęczony natłokiem pytam opieram głowę o również białą poduszkę. Co tu się dzieje? Czemu…nie wiem zupełnie nic? Unoszę dłonie i przyciskam je mocno do skroni. Chciałem tym gestem się uspokoić, lecz sprowadziłem na obolałe ciało jeszcze większy ból. Nim zdążyłem cokolwiek pomyśleć ponownie odpłynąłem w głęboki sen.
~~*~~
-Aya była kilka dni temu u Michiru.-powiedział męski głos wzdychając.-Ona już się wybudziła wiesz? Nie to co ty.
Poczułem jak jedna cześć materaca ugina się pod ciężarem.
-Śpisz już dwa tygodnie człowieku.-mruknął.
Zmusiłem się do otworzenia oczu. Sceneria w której się znajdowałem niewiele się zmieniła. Nie licząc młodego chłopaka siedzącego przy moim łóżku. Miał niezwykle roztrzepane włosy w kolorze kasztanowym które częściowo zasłonięte było zieloną…opaską?

Przyglądałem mu się dłuższą chwilę. Kim on jest? Co tutaj robi? Dopiero po przeszło kilku minutach szatyn spojrzał na mnie zielonymi oczami. Ożywił się i zabrał ramiona na których podpierał głowę.
-Shin!-zawołał śmiejąc się.-Straszysz mnie cwaniaku!
Uniosłem pytająco brew patrząc na rozbawionego człeka.
-Rozbudź się chłopie! Michiru czeka na ciebie!-zawołał wstając ze stołka, na którym siedział.
Stanął dumny, jakby faktem, że zdołał mnie obudzić. Ale kim była dziewczyna, o której wspomniał? Już drugi raz…
-Kto to?-spytałem.
Nieznajomy spojrzał na mnie.
-O kogo pytasz?-zdziwił się.
-O wszystkich. Kim jesteś ty i osoby o których wspominasz? Kim ja jestem?
Twarz chłopaka zbladła.
-T-ty…ty nie pamiętasz?-powiedział zszokowany.-Co pamiętasz?
Niemrawo wzruszyłem ramionami.
-Nie wiem co miałbym pamiętać-powiedziałem spoglądając w sufit.-Nic nie wiem.
Szatyn z wrażenia usiadł na stołku.
-Czyli ty też…-mruknął cicho do siebie.
Zapewne myślał, że tego nie dosłyszę. Jak widać nieco się mylił.
-No to…zacznijmy może tak. Jestem Touji, Touji Ato. Twój najlepszy kumpel od kiedy tylko pamiętasz. Ty jesteś Shin Konoe.-chciał coś jeszcze dodać, ale przerwałem mu.
-A co tutaj robię?
< Art.? Leżym sobie w szpitalu, biało biało i wieje nudą. A jak tam? :v >

czwartek, 14 stycznia 2016

Od Art cd. do Matthew'a


Cichy szum powietrza wpadającego przez delikatnie uchylone okno zasłonięte szarą żaluzją powoduje powolne wracanie dziewczyny do świata żywych. Obudzona przez delikatny dźwięk zaczyna wodzić czerwonopomarańczowymi oczyma po paranoicznie białych ścianach. Biały podobno symbolizuje zwycięstwo nad śmiercią i czystość, ale zbyt duża jego ilość razi w oczy, powoduje niebywałą schizę, gdy za długo się na niego patrzy. Wolną ręką nieprzypiętą kabelkami do dziwnych maszyn oraz łóżka odgarnia ogniste kosmyki włosów przyklejone do suchych ust i porusza niespokojnie głową, jakby szukała jakiejkolwiek plamy innej barwy niż przerażającej czystości na ścianach i suficie. Jej wzrok padł na różowe rude końcówki włosów. Coś kolorowego. Wyróżniającego się z tłumu. Delikatnie chwyta w słabe palce kilka pomarańczowych niteczek i powoli pozwala im wyślizgnąć się z uścisku.
- Kawaii... - mruczy pod nosem, stwierdzając charakter ognia. Tylko ta myśl błądzi po jej głowie. Wszystko inne wypadło gdzieś przez przypadek. Istna pustka, ciemność. Żadnych wspomnień, ni pamięci. Tylko te białe ściany i włosy. Plus głośne, dziewczęce piski.
- Króliiiiiiiiiiiiiczkuuuuuuuuuuuuuuuu! - do sali wpadła niska, może osiemnastoletnia dziewczyna o iście białych włosach z fioletowymi pasemkami, które związała w dwa dziecięce kucyki, niechlujnie wypuściwszy osobne pasemka. Jej fioletowe, pełne życia oczy zerkają z przestrachem na tak zwanego "Króliczka", który tępo obserwuje właścicielkę głosu. - Michiru! Króliczku! Tak się martwiłam! Nic ci nie jest? Jak się czujesz? Co powiedział lekarz? Ile widzisz palców? - zarzuca rudą tysiącami pytań, a przy ostatnim wysuwa w jej kierunku dłoń.



- Trzy? - liczy cicho poszkodowane dziewczę.
- Ach! Tak! Żyjesz! Żyjesz! Mój Króliczek! - fioletowowłosa gwałtownie obejmuje "Króliczka".
- Kim jesteś? - duka niepewna swoich myśli oraz słów. Ów gość najwidoczniej nie takiej odpowiedzi się spodziewał, więc jedynie odsuwa się od znajomej, patrząc na nią jak na ducha. Chce coś powiedzieć, ale jąka się.
- N-n-nie pamiętasz mnie? - mówi w końcu ostatkami sił. Uzyskuje jedynie sprzeczny ruch głową. - Jestem Aya Tsukada, twoja przyjaciółka! A ty to Michiru Imamura! Przewodnicząca koła artystycznego! Chodzisz razem ze mną do klasy 2-A w publicznym liceum w Aomori w prefekturze Aomori! Pieszczotliwie dajesz się nazywać Króliczkiem albo Michi! - zrozpaczona kobietka prawie że płacze, wypowiadając te ciężkie dla niej słowa.
- Michi - powtarza echem ruda, po czym wyciąga dłoń i głaszcze delikatnie przyjaciółkę po głowie. - Przepraszam, nic nie pamiętam - mówi cichym, nieprzytomnym głosem całkowicie wypaczonym z emocji. Głuchy idiotyzm.
- A wypadek? Shin? - Aya nie ustępuje, wierząc, że w głowie Michiru kłębią się jakieś drobne urywki wspomnień, jednakże jej nadzieja zostaje rozwiana wraz z przeczącym kiwaniem głowy. Wzdycha ciężko, po czym odsuwa się od przyjaciółki. Milczy przez kilka minut, po czym znowu się odzywa:
- Zaraz przyjdzie tu Akihiko.
- Co to? - patrzy na nią zaskoczona czerwonooka.
- Nie "co", ale "kto". Twój starszy brat, który właśnie próbuje cię wypisać ze szpitala jako pełnoletni członek rodziny Imamura, może nie pamiętasz, ale kilka dni temu skończył dwadzieścia lat (w Japonii pełnoletność uzyskuje się po skończeniu dwudziestego roku życia) - spojrzała tępo na ścianę tuż przed nią. Aya nie wiedziała co mówić, przecież jej najlepsza przyjaciółka jeszcze za czasów dziecięcych nie była już tą samą przyjaciółką. Straciła pamięć.
- A co z moimi rodzicami? - odzywa się nieśmiało ognistowłosa. - Oni nie mogą mnie odebrać?
- Ach! Oni! Ano... Etto... twoja mama umarła na raka serca, a twój tata cały czas pracuje, żeby wyżywić ciebie i brata - mówi coraz ciszej fioletowooka, spuszczając wzrok na ziemię.
- Rozumiem - pokwituje krótkim skinieniem głowy, po czym zerka na drzwi, za którymi da się słyszeć cichy stukot podeszew butów. Wkrótce do sali wchodzi wysoki, metr dziewięćdziesiąt na oko, mężczyzna w okularach oraz z postawionymi na jeża śnieżnobiałymi włosami. Zimny wzrok rozgląda się dookoła, a potem pada prosto na rudowłosą. Zdejmuje okulary. Jego kąciki ust unoszą się w delikatnym uśmiechu.
- A jednak żyjesz, mała - ponownie wsunął okulary na nos.



Rzuca jej kolorowe ubrania przywiezione z domu.
- Przebieraj się, zabieram cię z tego piekła - śmieje się ciepło. Dziewczę jedynie potakuje szybko głową i ześlizguje się z łóżka. Powoli rusza do łazienki, gdzie ściąga za luźne szpitalne ciuchy, a potem zakłada czarną sukienkę z czerwonym paskiem u dołu spódnicy. W talii przepina biały pasek, na kołnierzyku zawiązuje karmazynową wstążkę, plus zarzuca na siebie coś w stylu białego kitla. Na szyi zawiązuje żółty szalik i aby dopełnić strój na nogi wciąga białe zakolanówki oraz brązowe buty na niewielkim obcasie. Rude kosmyki włosów zawiązuje chaotycznie w niewielki koczek z tyłu głowy szkarłatną wstążką. Wychodzi gotowa z sali.


- Zwarta i gotowa opuścić wariatkowo! - śmieje się radośnie, patrząc na lekko melancholijną twarz mężczyzny, który dosłownie kilka minut temu został poinformowany o amnezji siostry. Akihiko milczy, po czym ruchem dłoni daje znak, że można ruszać do samochodu. Wraz z Michiru oraz nim rusza Aya.

<Ame? :v>

czwartek, 14 stycznia 2016

Od Natalie cd. do Christopher'a

Kiedy usnęłam, nie mogłam jednej rzeczy sobie przypomnieć… Czy Christopher spał czy też nie… Nie wiedziałam tego. A podczas snu słyszałam różne szmery poza naszą sypialnią. Dziwne, słuch mi się wyostrzył, ale to chyba w pewnym sensie lepsze. Wszystko ucichło, w pewnym momencie ktoś przysiadł na łóżku. Jednak zignorowałam to i próbowałam o tym nie myśleć. Jednak kiedy się obudziłam – była to Angel, która trzymała coś w ręce. Nie wiedziałam co to jest. Szybko odsunęłam się do tyłu, gdzie napotkałam przeszkodę jaką był Louis. Christopher’a ciało leżało na środku pokoju, był nieprzytomny… Takie miałam wrażenie, dopóki nie zauważyłam krwi wokół jego głowy. Nerwowo i szybko do tyłu i wpadłam właśnie już w tedy w sidła brata… Złapał mnie i przydusił, tym samym straciłam przytomność, a później już była pustka… Zwykła czarna nicość.
~~
Obudziłam się podrywając z łóżka na którym siedział Christopher. Mój oddech wciąż był nierówny, nerwowo łapałam to czego mi przez chwilę zabrakło.
- Natalie, co się stało? – spytał mężczyzna.
- To tylko sen, nic innego… - wyszeptałam szukając wzrokiem ciuchów.
Nie chciałam spojrzeć mu w oczy. Nie wiem dlaczego, ale nie chciałam, nie mogłam. Wstałam kiedy tylko dojrzałam rzeczy, które były złożone i odłożone na krzesło. Szybko je założyłam – bieliznę i bluzkę. Po tym wyszłam z pokoju i poszłam do łazienki, której nie zamknęłam. Przemyłam twarz, tym samym cicho mówiłam sobie pod nosem, że to tylko sen, a Louis już nas nie nawiedzi, przecież nie ma jakim sposobem. Spojrzałam w lustro, za mną stał mężczyzna. Wzdrygnęłam się i ponownie przypomniał mi się obraz, który miałam w śnie, ale to się nie może spełnić. Przecież Lou nie ma… Angel taka nie jest, znaczy, nie wiem tego… Jeszcze parę razy przemyłam twarz, po czym wytarłam ją ręcznikiem. Chciałam ominąć Chris’a, ale uniemożliwił mi to. Złapał moją dłoń i przyciągnął do siebie. Spojrzał na mnie, jego oczy były piwne. Wpatrywałam się w nie przez chwilę, jednak szybko spuściłam wzrok, tym samym wtuliłam się w niego.
- Powiesz co jest? – spytał.
- Nie chcę. – odparłam cicho.
Nerwowo ścisnęłam jego koszulę, którą miał założoną. Kiedy puściłam materiał, był cały pognieciony. Uniosłam wzrok do góry, ukochany wciąż na mnie patrzył, jego oczy wciąż nie zmieniły koloru. Szybko opuściłam pomieszczenie i przeszłam do kuchni. Nie wiedziałam, ale jeszcze to co mi się przyśniło, wciąż dawało o sobie znaki. Tamta dwójka nic na mnie nie zdziałała, ale kiedy tylko spoglądałam na naszą sypialnie, od razu przechodził mnie dreszcz, który był nieprzyjemny…
Christopher?

czwartek, 14 stycznia 2016

Od Matthew'a cd. do Art

W pierwszej chwili nie miałem zielonego pojęcia co to za taniec. Kroki coś jakoś mi świtały ale, co to było? Nie miałem pojęcia. Powtarzając niezwykle znajome kroki wirowaliśmy na parkiecie pomiędzy innymi parami. W pewnym momencie trzy razy obkręciłem partnerkę prowadząc ją głębiej w tłum by po chwili jedna z moich dłoni znów znalazła się na jej łopatce. Kolejne kroki, obroty, pochylenia. Art świetnie tańczyła, ja niestety nie jestem aż tak wspaniałym tancerzem. No więc tańczyliśmy sobie…jak dwa Michały?

Gdy melodia dobiegła końca wszystkie pary skończyły tańczyć, w tym i ja z blondynką.
-Świetnie tańczysz-powiedziałem uśmiechając się szeroko.-Ja nawet nie wiem co tańczyłem.
-Walc wiedeński-odpowiedziała piegowata śmiejąc się na widok mojego wyrazu twarzy.
Podrapałem się po głowie i chwilę zastanawiałem.
-Być może…idziemy coś zjeść?-spytałem wskazując stoły.
Wszyscy siedzieli i coś zajadali, a ja przyznam nie miałem okazji jeszcze niczego tknąć. Pociągnąłem dziewczynę w stronę krzeseł i zajęliśmy dwa wolne miejsca. Jedzenie, śmiechy, tańce i wszystko inne.
~~*~~
Po kilku godzinach wszystko się skończyło. Cała nasza trójka pomagała w sprzątaniu więc zmęczeni i z pakunkami wróciliśmy do komórki. Odstawiłem prezenty moje i Art. i odetchnąłem.
-Spaaaaaać-zawołałem i miałem ochotę już zasnąć, tu i teraz.
Ale ojczulek kocha mnie jak diabli.
-Nie miałeś przypadkiem pójść do magazynów i sprawdzić tych głupich kontenerów?-spytał z powątpieniem.
Przymknąłem oczy. Jakie magazyny, jakie kontenery? Aaaaa, dobra. Wiem!
-Ale ja tam sam nie pójdę, drabiny nie mamy a za niski jestem by tam zajrzeć-stwierdziłem z głupim uśmiechem.
Błagam daj mi spokój. Błagam daj mi spokój i sam to sprawdź.
-W takim razie pójdzie z tobą Art.-zakominukował uśmiechając się szeroko.-Nie dziękujcie. A teraz go go go! Nie włóczcie się za długo po magazynie.
Spojrzałem na niego spod byka i wyszedłem na klatkę schodową, a za mną blondynka.
-Przysięgam, że kiedyś też tak go wystawię-mruknąłem i zacząłem schodzić w dół po schodach.
Schodziliśmy w ciszy zaledwie kilka minut. Otworzyłem drzwi do magazynu i wpuściłem przodem piegowatą.
-Nie mam pojęcia co mieliśmy sprawdzić-stwierdziłem.-Ale chyba trzeba do nich zajrzeć.
-Chyba tak-odpowiedziała mi Art. i ruszyliśmy do kontenerów.
Były spore, bardzo spore.
-Podsadzę się, spojrzysz co tam jest i się zwijamy, okey?-pytam rozciągając się lekko.
Dziewczyna pokiwała głową więc kucnąłem bym mógł wziąć ją na barana. Piegowata usiadła na moich ramionach a ja trzymając jej nogi powoli wstałem. Zachwiałem się lekko i podszedłem bliżej jednego z kontenerów.
-Co tam jest?-spytałem.
Dziewczyna wychyliła się i dokładnie zaglądała do środka.
-Nie widzę-stwierdziła.-Jest tam tylko coś na dnie.
W pewnym momencie dziewczyna zawisła na kontenerze i wpadła do środka.
-Art!-zawołałem przestraszony.
-Nic mi nie jest, tu są jakieś poduszki.-odpowiedziała a echo rozniosło się prawie na pół magazynu.
Westchnąłem i rozejrzałem się w poszukiwaniu czegokolwiek aby na to stanąć.
-Zaraz wyciągnę cię stamtąd!-zawołałem.
Przysunąłem do kontenera stos skrzynek i stanąłem na nie. Zajrzałem do środka, było tu naprawdę ciemno.
-Art, podejdź to cię wyciągnę-oznajmiłem jednak nikt mi nie odpowiedział.
Nieco zaniepokojony przyjrzałem się zawartości w środku, lecz nigdzie nie dostrzegałem dziewczyny. Niewiele myśląc wskoczyłem do środka i rozejrzałem się. Gdzieś między kołdrami dojrzałem rękę, która należała…do blondynki! Zacząłem odgarniać materiał a sylwetka koleżanki upadała jeszcze głębiej, jakby do pewnej dziury. W ostatniej chwili, nim spadła chwyciłem jej dłoń. Spadliśmy oboje. Powieki same z siebie zamykały mi się.
-Co się u diaska dzieje?-zawołałem.
Nie zdążyłem odpowiedzieć, odpłynąłem do dziwnej krainy.
Art? Hehehe….

czwartek, 14 stycznia 2016

Od Christopher'a cd. do Natalie

Opowiadanie +18

środa, 6 stycznia 2016

Od Art cd. do Matthew'a

Art pod wpływem silnego chwytu Ame zeskakuje z krzesła i z ufnością, jaką nie potrafiła obdarzyć nikogo od czasu Freemium, biegnie za mężczyzną, rozchyliwszy lekko usta oraz powieki oczu z zaskoczenia i niespodziewanej reakcji. Na prośbę brązowowłosego siada pod drzewkiem, które delikatnie muska jej plecy swoimi igiełkami, czeka aż on wróci, zastanawiając się ukradkiem cóż takiego planuje. Długo nie było jej dane czekać, gdyż zaraz pod jej nosem zawitała dosyć spora torba w reniferki, którą Art niepewnie dotknęła, patrząc na Ame. On siedzi obok niej, chcąc zachęcić do otworzenia prezentu, więc blondynka sięga dłonią do środka opakowania i wyczuwszy pod palcami coś miękkiego oraz przyjemnego w dotyku, wyciąga zawartość. Miś. Był śliczny. Art nie mogła oderwać od niego wzroku. Bardzo trafiony prezent jak na nią. To infantylne dziewczę, której upodobania wciąż krążą pośród dziecięcych zabawek oraz pragnienia ciepła od drugiej osoby. Lubiła się przytulać, więc tego typu podarek z pewnością długo zapadnie jej w pamięci. Zaraz w dłoni ląduje śliczna ramka wyklejona muszelkami, które były darzone przez panienkę ogromną sympatią, a za szkiełkiem zdjęcie roześmianej Happy... nie, Amelki. Wszystkie zdjęcia Happy spłonęły, papiery, dokumenty, całe laboratorium, więc to musi być kopia fotografii siostry Ame.
Po krótkim monologu mężczyzny podnosi głowę i delikatnie całuje go w nos, który akurat jest najbliżej zasięgu kobietki. Uśmiecha się lekko.
- Dziękuję, są piękne - mruży powieki pod wpływem wpełzającego uśmiechu. Taki wyraz twarzy fachowo zwie się eye smile. - I nic nie szkodzi, było całkiem... zabawnie. Możesz czuć się zaszczycony, jako pierwszy ukradłeś mój pocałunek. Przynajmniej na trzeźwo - zaśmiała się, nie ukrywając delikatnego rumieńca powoli wpływającego na blade policzki. Milknie na chwilę, zdając sobie sprawę z tego, co powiedziała, jednakże nie peszy się jak wcześniej, wręcz ma ochotę roześmiać się na głos. - Tak na marginesie, wybrałam dla ciebie sztylet, ponieważ miał sam za siebie mówić "nie umieraj za szybko" - uśmiecha się pod nosem, nie patrząc na Ame, ale na zdjęcie dziewczynki łudząco przypominającej Happy. Wodzi palcem po kremowych muszelkach o przeróżnych kształtach.
Ni stąd, ni zowąd zespół całkowicie zmienia nutę, a wokalista zamienia się miejscami z przedstawicielką płci pięknej. Art poznaje piosenkę, którą często nucił jej przyjaciel Carlos, kiedyś nauczył ją tańca do akompaniamentu jej melodii, więc odruchowo wstaje z podłogi, chowając misia i ramkę do torby, po czym łapie mężczyznę za ręce. Ciągnie go na parkiet, gdzie deczko niepewnie go nakierowuje. Jego prawą rękę kładzie na łopatkach, zaś na lewej opiera swoją dłoń.



Uśmiecha się przyjaźnie, naprowadzając Ame na rytm walca wiedeńskiego.

<Ame? Na więcej mnie nie stać; te walce wiedeńskie już mnie prześladują ;----------; >

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Od Nataniela cd. do Taemina

Opowiadanie +18

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Od Christopher'a cd. do Natalie

Opowiadanie +18

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Od Natalie cd. do Christopher'a

Opowiadanie +18 

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Od Christopher'a cd. do Natalie

Ruszyłem do pokoju trzymając Natalie na rękach. Jeszcze chwili i znajdziemy się za drzwiami. Jeszcze chwila i nikt nie będzie na nas patrzył. Jeszcze tylko chwila i będzie tylko ona i ja. Wparowałem do naszej sypialni i zamknąłem nogą za nami drzwi. Podszedłem do łóżka i położyłem na nim blondynkę sam będąc kilka centymetrów nad nią. Wpiłem się w malinowe ustka dziewczyny z takim pożądaniem, jak jeszcze nigdy. Brakowało mi tego, brakowało mi jej, brakowało mi tego wszystkiego co dosłownie kilka miesięcy temu miałem na co dzień. I brakowało mi takiej bliskości Nat…Gdy oderwałem się od mojej ukochanej ta zaśmiała się cicho i przygryzła wargę.
-Nie gorąco ci w tym?-wskazała sweter.
Szybkim ruchem ściągnąłem go z siebie zarzucając gdzieś i pochyliłem się Natalie i przejechałem dłonią po jej policzku.
-Kocham cię-mruknąłem i ponownie naparłem na jej usteczka.
Czy chciałem czegoś konkretnego? Tak i to jak najbardziej. Dziewczyna po chwili odepchnęła mnie lekko od siebie. Spojrzałem pytająco i po chwili wylądowałem obok niej na łóżku. Ta, niewiele myśląc usiadła mi na brzuchu z szerokim uśmiechem.
-Nie wiem czy wiesz-zacząłem.
-Czy wiem co?-dopytała się
-Nie mieliśmy nocy poślubnej-to powiedziawszy na moje usta wkradł się znaczący uśmieszek.
Natalie tylko prychnęła i zaczęła odpinać guziki mojej koszuli.
-I nie mieliśmy miesiąca miodowego….
-I cóż w związku z tym?-spojrzała na mnie przepięknymi błękitnymi oczyma.
-Moglibyśmy to nadrobić…-mruknąłem a blondynka zamknęła mi usta pocałunkiem.
-Pomyślę-zaśmiała się i dalej odpinała kolejne guziki.
Gdy mój tors był już dla niej dostępny zaczęła go całować i zostawiać malinki, dużo malinek. Czasem tylko go całowała a czasem mocno zasysała skórę. Objąłem ją lekko i patrzyłem z jakim uśmiechem „ozdabia” moje ciało. Nigdy jej się nie znudzi? Kiedyś to było, podkreślę było moim zajęciem. W pewnym momencie uniosłem ją lekko odczepiając od swojego ciała. Położyłem ją na sobie tak, by swoją głowę miała na moim ramieniu.
-Proszę-szepnąłem odruchowo szukając dłonią jej pośladków.-Tak bardzo długo musiałem czekać.
-Wiem-odparła z wrednym uśmieszkiem.
-Tak bardzo nie mogłem się doczekać….
-To też wiem-zaśmiała się i przejechała paznokciami po moim policzku.
-To dlaczego nie możemy…no wiesz-mruczałem z nadzieją, że w końcu się zgodzi.
Nie miałam pojęcia czy tego chciała, czy utrata wcześniejszego dziecka nie zostawiła zbyt wielkiej blizny. Mogła równie dobrze też stracić do mnie zaufanie po zajściu z Angel lub po prostu…nie chcieć nigdy więcej zrobić tego ze mną? Może ma przysłowiowy ból głowy i za nic nie chce się ze mną kochać? To wciąż mnie zastanawiało, już nawet pominąłem fakt, że nie mogliśmy tego robić przez niespodziewaną ciążę przez znaczną ilość czasu.
-Jeśli nie chcesz to powiesz, a jeśli chcesz to…wiesz co-powiedziałem spoglądając błagalnie w oczy blondynki.
Natalie? Pomóż biedakowi XDD

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Od Natalie cd. do Chritopher'a

Christopher zaczął się popisywać. Napinać bicepsa jednej ręki. Uśmiechnęłam się. Kiedy zaczął robić jakieś inne rzeczy, typu pompki – raz na jednej ręce, raz klaskał, no i tak na zmianę. Następnie stanął normalnie i na mnie spojrzał… Potem znalazł się na łóżku, ja usadzona na jego kolanach. Całował jak oszalały, jakby mu odebrano jego jedyną „królową”. Potem pełno malinek. No i jak ja to zakryję?! Uhh.. Postanowiłam, że zrobię mu coś. Wstałam i poszłam po czapkę i szalik, co następnie wylądowało na nim. Krótkie wymiany zdań. Zdjęcie i zablokowałam telefon, a Chris się obruszył tym. Znowu wylądowałam na jego kolanach…
- Wiesz ty co… –burknął.
Nasunęłam mu czapkę na oczy. On się tylko zaśmiał. Złapał mnie mocno w pasie, uh… On mnie kiedyś udusi, a nawet gorzej…
-Swoją drogą -zaczął zbliżając twarz do ucha mojego ucha .-Zastanawiam się jakim cudem jestem a taką młódką jak ty, zakochałem się do szaleństwa i nie ześwirowałem…bynajmniej tak mi się wydaje.

Uśmiechnęłam się pod nosem i zdjęłam mu czapkę, rzucając gdzieś na łóżko. Lekko przygryzłam jego dolną wargę, pociągnęłam i puściłam.
- Pingwin Chris! - krzyknęłam i zeszłam z jego kolan.
Zabrałam mu mój telefon i pobiegłam do kuchni, gdzie przebywał Badi i Ana. Odblokowałam ekran telefonu, szybko i zręcznie wpisując kod, po czym pokazałam zdjęcie, które zrobiłam partnerowi. Oboje zaczęli się śmiać, a do pomieszczenia wszedł Chris. Spojrzał na nich potem na mnie, szybko zablokowałam ekran telefonu i przemknęłam tuż obok niego. Złapał mnie w pasie i nie miał zamiaru mnie puścić. Para zakochańców się z nas śmiali… No i ktoś zadzwonił do drzwi. Wyrwałam się z objęć mężczyzny i pobiegłam otworzyć „wrota”, które za sobą przechowywały różne niespodzianki. Przed wejściem do domku stała Angel i Silvan, wpuściłam ich do środka. Zamknęłam, tuż za kolejną parką, drzwi. Podążyłam do ukochanego i złapałam jego dłoń, tym samym ciągnąc do salonu. Usiedliśmy na kanapie, Badi przyniósł jakieś przekąski. Czyli to było już zapowiedziane? Wiedzieli, że tamci przyjdą? Na to wychodzi. Zabrałam partnerowi szalik, którego nie zdjął. Uśmiechnęłam się słodko i pocałowałam go delikatnie w policzek. Obok nas usiadła Ana z Badi’m. Na kolejną parę nawet nie starczyło miejsca, więc musieli usiąść na dwóch oddzielnych fotelach.
~
Po kilku godzinach, nie wiem ile minęło, odczułam głód. Podniosłam się z kanapy i ruszyłam do kuchni. Z lodówki wyjęłam jogurt, zdjęłam folię i wyrzuciłam do śmieci. Następnie wyjęłam łyżeczkę z szuflady i usiadłam sobie na blacie, tym samym do mnie przyszedł Christopher. Tak szczerze, to mnie zdziwiło, że tu się zjawił. Zamiast tam - w sumie bardziej bliskimi mu osobami niż ja – przyszedł tutaj. Jakby nigdy nic. Spojrzałam na niego niepewna tego co chciał zrobić. Objął mnie w pasie.
- Czemu poszłaś i nie przyszłaś od razu? – spytał całując delikatnie mój obojczyk.
- No bo... Tak się dziwnie patrzyli, jakby na moje malinki. W szczególności Angel. – odparłam niepewnie kończąc jeść jogurt.
Odsunęłam ukochanego i zeskoczyłam z blatu kuchennego. Wywaliłam opakowanie, w którym był jeszcze niedawno jogurt, do kosza na śmieci. Łyżeczka wylądowała w zlewie, a ja złapałam od razu dłoń Chris’a. Drugą zaś położyłam na jego szyi. Poczułam jak jego druga dłoń wędruje na mój tyłek. Spojrzałam na niego, ze śmiechem w oczach i się delikatnie uśmiechnęłam. Zbliżyłam się do partnera, tym samym puszczając jego dłoń. Ręce uniosłam do góry, dając mu do zrozumienia aby wziął mnie na ręce, co zrobił. Nogami oplotłam go wokół bioder.
- Do sypialni? – spytał lekko gryząc mój obojczyk.
- Tak. – wyszeptałam mu do ucha i zjechałam niżej, na jego szyję, do której moje usta mimowolnie się przyssały.
Christopher? XDDDDDDDDDDDDD

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Od Christopher'a cd. do Natalie

-Ja? Staruszkiem?-obruszyłem się i wstałem.
Wskazałem na siebie.
-Czy ja ci wyglądam na te sto siedemdziesiąt lat które mam?-spytałem lecz nie dałem dojść dziewczynie do głosu.
Rozśmieszyła jej tym, ale starałem się udawać urażonego. Napiąłem mięśnie jednej z rąk pokazują biceps.
-Czy ponad stuletni facet miałby takiego bicka? Mnie też się wydaje, że nie-uśmiechnąłem się i już dziewczyna zorientowała się że robię sobie z niej żarty.
Następnie zacząłem robić pompki, raz na jednej ręce, raz klaszcząc i tak bez przerwy. Po kilku minutach przestałem i stanąłem na równe nogi.
-Dodatkowo jestem przecież przystojny, czyż nie?-obróciłem się profilem do blondynki i puściłem jej oczko.
W końcu usiadłem w powrotem na łóżku.
-Co prawda Anastasie jakimś cudem zauważyła u mnie kilka siwych włosów-przyznałem nieco mniej zabawnie.-Ale to raczej z nerwów a nie starości.
Chwyciłem Natalie w pasie i usadziłem ją na swoich kolanach, przodem do mnie. Następnie wpiłem się w jej słodkie usta i całowałem jak szaleniec, któremu zabrano ukochaną. Po dłuższej chwili opanowałem się i spojrzałem w oczy Nat.
-Ale przecież takiego staruszka jak ja kochasz, nieprawdaż?-spytałem zakładając pasmo jej włosów za ucho.
Dziewczyna uśmiechnięta pokiwała głową a ja zaśmiałem się cicho. Objąłem ją w pasie i zacząłem lekko całować po szyi tworząc pewną trasę na której co chwilę pojawiały się małe malinki. Skoro ona może, to czemu ja nie? Bawiłem się tak dłuższą chwilę i zjeżdżałem coraz niżej i niżej. Natalie złapała mnie za włosy jednak ja robiłem swoje. Zatrzymałem się dopiero po kilku minutach pozostawiając największą malinkę w dekoldzie . Spojrzałem uśmiechnięty jak głupek na moje słońce i zaśmiałem się lekko. Dziewczyna zerwała mi się z kolan i ruszyła po coś. Wróciła z czapką, szalikiem i szatańskim uśmiechem. Spojrzałem na nią pytająco.
-Zamknij oczy-nakazała.
-Po co?-zaciekawiłem się.
-Po nic-odparła więc niespokojny zamknąłem oczy.
Po chwili poczułem na głowie czapkę a na szyi szaliczek.
-Nie otwieraj oczuuuu-powiedziała przeciągle i usłyszałem dźwięk robionego zdjęcia.-Już.
Otworzyłem oczy i zobaczyłem Nati z telefonem w ręku. Szybko jej go zabrałem lecz zdążyła zablokować ekran. Mruknąłem coś i usadziłem ją z powrotem na kolanach.
-Wiesz ty co…-burknąłem a ona nasunęła mi czapkę na oczy.
Zaśmiałem się cicho i złapałem ją mocno w pasie.
-Swoją drogą-zacząłem zbliżając twarz do ucha blondynki.-Zastanawiam się jakim cudem jestem a taką młódką jak ty, zakochałem się do szaleństwa i nie ześwirowałem…bynajmniej tak mi się wydaje.
Natalie? XDDD

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Od Natalie cd. do Christopher'a

Jechaliśmy w kompletnej ciszy, którą wypełniały piosenki z radia. Patrzyłam na drogę, która w sumie niczym się nie różni od innych dróg, jedynie wyróżniało ją to, że przykryta była śniegiem. Westchnęłam cicho i oparłam głowę o zimną szybę i obserwowałam wszystko co się działo za oknem.
~
Dotarliśmy do jakiegoś sklepu. Pierwsza tam weszłam i przeszukiwałam miliony kurtek, które tam były. Na całe szczęście długo mi to nie zajęło, ponieważ znalazłam kurtkę:

Przymierzyłam ją. Pasowała jak ulał. Christopher spojrzał na mnie z pytaniem w oczach „Czujesz się w niej?”, na co przytakiwałam twierdząco głową. Uśmiechnęłam się i zdjęłam z siebie kurtkę, podałam ją mężczyźnie, a on poszedł już za nią zapłacić, a ja ubrałam tą co pożyczyła mi Ana. Nie ściągałam ani czapki, ani szalika, więc gotowa już przystałam obok ukochanego, który zapłacił już za kurtkę, która została włożona do siatki. Wzięłam ją i poszłam jeszcze poszukać jakiś dodatków. Czapkę i szalik też powinnam była posiadać. Szybko to znalazłam, szary szalik i czarna czapka z kilka cekinami. Christopher podszedł do mnie.
- To też? – spytał ze śmiechem w głosie.
Zatwierdziłam to zwykłym przytaknięciem głowy. Zabrał ode mnie rzeczy i poszedł za nie zapłacić. Następnie szybko do mnie wrócił.
- Gdzieś jeszcze?
- Tak. Do domu. – odparłam z uśmiechem.
Przewrócił oczami i wyszliśmy z lokalu. Mężczyzna mnie objął i przytulił do siebie. Uniosłam głowę do góry i patrzyłam na niego z uśmiechem na ustach, który był strasznie zaraźliwy, bo gdy na mnie spojrzał, także się uśmiechnął. Dotarliśmy do auta, wsiadłam na miejsce pasażera, a siatkę z kurtką położyłam na tylne siedzenie, a obok tego wylądowała druga siatka, ale z szalikiem i czapką.
~
Zakupy poszły dość szybko. Już tak bardzo za nimi nie przepadałam. Nie lubiłam na nie jeździć, po prostu to było takie nudne i męczące. Ugh… Siatki były w sypialni, a my siedzieliśmy już w domku, odwiesiłam kurtkę Any na miejsce, a także czapkę i szalik, które mi pożyczyła. Christopher w kuchni przebywał z Badi’m i o czymś rozmawiali. Dziewczyna przebywała w łazience. A ja? Co mi pozostało jak siedzenie sobie na kanapie w salonie i nudzenie się? Przewróciłam oczami i podniosłam się z wygodnego miejsca do siedzenia. Niepewnie ruszyłam do pokoju w którym spałam razem z Chris’em. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na sufit…
~
Nie wiem kiedy, ale usnęłam. A obudziłam się wtulona w ukochanego, który na mnie patrzy z uśmieszkiem na ustach. Zaśmiałam się cicho. Patrzyłam w jego oczy, które były bursztynowe. Poczułam jakieś takie, ciepło? Tak niedawno jeszcze się bałam, że już więcej się nie spotkamy. Jednak było całkiem inaczej i szczerze się z tego cieszyłam. Jestem teraz przy kimś takim, który obdarowuje mnie prawdziwym uczuciem i nie udaje tego. Nie olewa mnie. Poświęca mi tyle czasu, że aż czasem czuję jakby więcej przebywał ze mną niż ze swoimi znajomymi. Jednak to chyba lepiej? Znaczy się… Lepiej, że tak poświęca swoją uwagę mojej osobie. Nigdy nie pomyślałabym, że spotkam kogoś takiego jak Chris, że w końcu będę szczęśliwa…
Odsunęłam się od niego. Podniosłam się nieco na łokciach i ponownie przybliżyłam się do ukochanego. Położyłam jedną dłoń na jego policzku, delikatnie podrapałam i wpiłam się łapczywie w jego usta, jakby cały czas mi ich brakowało, jakbym nie miała do nich dostępów od wieków. Szybko jednak rozłączyłam nasze usta, odsuwając się nieco do tyłu.
- Wiesz… - zaczęłam. – Jedna rzecz mnie wciąż zastanawia.
- Jaka?
Zaśmiałam się krótko i ponownie pocałowałam jego usta.
- Jak mogę być z takim staruszkiem… - wymruczałam ze śmiechem w głosie.
Christopher? Heh XD

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Od Christopher'a cd. do Natalie

-Co byś chciała jeszcze porobić?-spytałem całując moje słońce w czubek głowy.
Dziewczyna wzruszyła ramionami i przytuliła się jeszcze bardziej. Objąłem blondynkę w pasie i wściubiłem nos w jej włosy. Pachniały Natalie, moją Natalie. Zacząłem się zastanawiać co moglibyśmy zrobić. Jesteśmy w górach, z dala od króla i jego popaprańców, psychiatryka…Mamy mnóstwo czasu dla siebie i moglibyśmy jakoś to wykorzystać, prawda? Zacząłem myśleć na pełnych obrotach. Właściwie zmuszałem się do tego
-Wiesz co?-spytałem unosząc lekko głowę.
-Co?-spytała Nat patrząc na mnie z zaciekawieniem.
-Musimy ci kupić w końcu kurtkę-powiedziałem odgarniając włosy z twarzy ukochanej.-Jesteśmy w górach, jest zimno a ty nawet nie masz kurtki. Zbieraj się i pojedziemy. Dobrze?-spytałem muskając ustami jej usta.
-Dobrze-odparła i całując mnie przelotnie wstała z moich kolan i podeszła do szafy. Zaczęła wyjmować ubrania i szukać czegoś dla siebie.
Podszedłem do niej i obejmując lekko w pasie odsunąłem od mebla. Wyjąłem pierwsze lepsze swoej ubrania i uśmiechnąłem się do dziewczyny.
-Teraz możesz sobie wybierać co chcesz.
To powiedziawszy założyłem przygotowane ciuchy a konkretniej ciemne jeansy, koszulę i do tego czarny sweter. Wyszedłem z sypialni by spytać Badi’ego gdzie byli i czy wie gdzie w pobliżu sa jakie sklepy ale rzuciła się na mnie Anastasie.
-Chris! Chris! Chris!-darła się.
Aż Natalie wyjrzała z sypialni a następnie z niej wyszła aby zobaczyć co się dzieje.
-Badi mi się oświadczył!-zawołała radośnie.
Mulat kręcąc się w kuchni zaśmiał się.
-Zobacz jaki cudnowny!-zawołała i pokazała mi dłoń.
Widniał na niej cieniutki pierścionek bodajże z białego złota i z niewielką cyrkonią…czy co to tam było.
http://www.jubilersezam.pl/sklep/images/big/fu-b0296-4.jpg
-Śliczny, prawda?-moja siostra była rozpromieniona jak nigdy.-A wiesz jak mi się oświadczył? Odłożyliśmy zakupy do samochodu i wyciągnął mnie na krótki spacer po parku. Idziemy, pada lekko śnieg, chodzimy sobie między drzewami i rozmawiamy o górach o zimie i ogólnie o wszystkim. I nagle zatrzymuje się za mną i mówi, że mnie kocha. Odwracam się w jego stronę, Badi podchodzi do mnie, klęka i wyjmuje z kieszeni kurtki czerwone pudełeczko. Otwiera je, a tam pierścionek i pyta się mnie, czy zechcę spędzić z nim resztę życia i czy zaszczycę go i zostanę jego żoną.
Moja siostra niemal się nie popłakała ze szczęścia mówiąc ostatnie zdanie. Ni z tąd ni z owąd pojawił się za nią mulat i objął w pasie.
-A ona, tak tak! Zakładam jej pierścionek i wstaję a tak zaczyna płakać i rzuca mi się w ramiona. Koniec-dokończył mój kumpel i otarł łzy spływające po policzku ciemnej blondynki.
Pokręciłem ze śmiechem głową. I spojrzałem na nich. Pasowali do siebie, mimo, że oboje mieli charakterki. Ale jak to mówią w miłości zawsze znajdzie się porozumienie.
-Cóż bym mógłbym powiedzieć, jak nie gratulacje siostrzyczko i stary brzydalu-wyszczerzyłem się w uśmiechu do przyjaciela.-Ale pamiętaj, coś jej zrobisz i jesteś martwy. I nasza przyjaźń cię nie wyratuje.
-No wiem wiem noooo-powiedział a blondynka dała mu kuśkańca w bok.
Jak dzieci…Z sypialni wyszła ubrana Natalie uśmiechając się szeroko.
-A właśnie, Ana miałem cie spytać czy pożyczyłabyś kurtkę Natalie. Dopiero jedziemy jej kupić więc no….
-Czemu nie-Anastasie wyrwała się z uścisku narzeczonego i podała swoją kurtkę moje wybrance.-Może dla ciebie będzie w sam raz, dla mnie nadal jest za duża. Tutaj w pasie możesz sobie zregulować.
-Dzięki-Natalie założyła buty a dopiero kurtkę.
-Mogę ci pożyczyć jeszcze czapkę i szalik, jest naprawdę zimno-poradziła siostrzyczka i podała jej czapkę-pandę i czarny szalik.
Moja żona założyła dodatki a ja sam założyłem szybko buty, płaszcz oraz szalik.
-Badi, wiesz jak dojechać do jakiego centrum?
-Jedź spokojnie na północ od tych domków, znakami dojedziesz na miejsce.
-Dzięki, to na razie!-wyszedłem z Nat z domku i ruszyliśmy ku samochodowi.
Natalie?

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Od Natalie cd. do Christopher'a

Uśmiechnęłam się pod nosem, a przez myśl przeszło mi „Nigdy nie mów nigdy”. Zwróciłam się w jego kierunku i delikatnie musnęłam usta ukochanego, rękoma oplotłam mu szyję. Ten zanurzył nos moich włosach i mocniej przycisnął do siebie. Tak brakowało mi jego bliskości, tak bardzo tęskniłam… Jednak wciąż nie mogłam się zgodzić na coś więcej niż zwykłe pocałunki i przytulasy. Jeszcze nie byłam na to gotowa. Może za kilka dni w końcu się przełamie? Może to nawet nastąpi jutro, a nawet teraz, choć w to wątpię? Nigdy nie wiadomo, nigdy... Siedzieliśmy przytuleni do siebie, tak kilka minut. W końcu usiadłam mu na nogach i schowałam się w jego ramionach, które dawały mi ciepło, którego brakowało w tych… Pomieszczeniach. Na samą myśl przeszły mnie nieprzyjemne ciarki. Kilka łez spłynęło po moich policzkach, kiedy tylko przypomniało mi się o tamtych chwilach w tamtym miejscu. Tak wtedy potrzebowałam Chris’a, ale nie mógł przy mnie być. W sumie cieszę się bardzo, że nie widział tego wszystkiego co tam się działo.
- Też Cię kocham… - wyszeptałam. – Najbardziej na świecie, nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła. Zapewne moje życie byłoby nudne i rutynowe…
Położyłam dłoń na jego brzuchu, druga zaś wylądowała na jego policzku. Lekko go drapałam. Spoglądał na moją jedną jak i drugą dłoń, swoje zaś położył na moich plecach po których przejechał, od góry do dołu, jakby je badał i nie miał z nim styczności. W końcu zjechał jeszcze niżej, na moje pośladki, ale szybko go za to skarciłam wzrokiem i pokręciłam przy tym przecząco głową. Nie byłam gotowa, po prostu jeszcze nie teraz… Mężczyzna tylko posłał uśmiech, w geście zrozumienia. No i nagle do domu weszła para zakochańców. Wparowali do salonu z uśmiechami na mordce, jednocześnie się śmiali, chyba coś się wydarzyło zabawnego. Zeszłam z kolan ukochanego i szybko poszłam do naszej sypialni, w której od razu położyłem się na łóżku i opatuliłam kołdrą. Chyba jednak to wszystko jest jeszcze za szybko. Nadal nie byłam przyzwyczajona do tego wszystkiego, do tej zaistniałej sytuacji z Angel. Nagle do pomieszczenia wszedł Christopher, który od razu usiadł obok mnie z pytaniem w oczach „Co jest?”, ja tylko bezwładnie uniosłam ramiona, które od razu opuściłam. Zrezygnowana patrzyłam na ścianę, potem na partnera, no i znowu na ścianę. Nie wiedziałam czemu, ale najchętniej wyparowałam bym z tego świata gdzieś… Gdzie nikt by mnie nie znalazł, nie mówił jak mam żyć, co robić… Jednak od razu odgoniłam tą myśl i przysunęłam się do mojego, jedynego mężczyzny w swoim życiu, w sumie przed nim byłam tylko raz w związku, w którym… W sumie chyba tego nawet związkiem nie można było nazwać. Nie byłam traktowana poważnie, bardziej mnie olewano i latał do innych panienek… Jake tak się zachowywał, rzadko kiedy miał dla mnie czas, bo ciągle praca, znajomi, spotkania, no i dużo innych rzeczy, a na samym końcu była ustawiona jego dziewczyna, czyli ja. Jednak znowu próbowałam pozbyć się tych myśli z przeszłości i wtuliłam się w ukochanego, który naprawdę darzył mnie prawdziwym uczuciem…
Nie wiem czemu, ale ciągle było mi zimno, co się dziwić? Przecież jesteśmy w górach, a tu zawsze jest zimno. Wtuliłam się osobę, która mi cały czas tutaj towarzyszyła. Był on ciepły. Ukajał moje zimno, które odchodziło w niepamięć. Pozbyłam się kołdry z własnego ciała i przeniosłam się na niego, mojego partnera. Jeszcze trochę było mi zimno, ale nie zwróciłam na to większej uwagi.
- Zrobisz mi herbatkę? – spytałam.
- Jasne. Jaką chciałabyś?
- Malinową, o ile jest… - odparłam.
Przytaknął głową, chciał mnie położyć obok i zapewne przykryć kołdrą, ale nie pozwoliłam mu na to i bardziej „wczepiłam” się w jego ciało. Objął mnie mocno i w końcu ułożył obok, no i zrobił to co przewidywałam. Najpierw koc, potem kołdra, owinięta od góry do dołu, zostałam w taki sposób pozostawiona w pomieszczeniu, a on wyszedł stąd…
Po zaledwie dziesięciu minutach (cały czas obserwowałam zegar) przyszedł Christopher z kubkiem w dłoniach, z którego ubywała para. Przeszłam do pół-siadu i odwinęłam się z rzeczy, które dawały ciepło. Wzięłam kubek od Chris’a z zawartością herbaty. Usiadł on na łóżku, a ja od razu wpełzłam na jego nogi. Objął mnie w pasie i lekko przycisnął do siebie…
Wypiłam całą zawartość z kubka, jeszcze podzieliłam się z ukochanym. Było mi cieplej, o wiele… Odstawiłam naczynie na komodę i powróciłam do mężczyzny. Wręcz rzuciłam się na niego i wtuliłam w jego klatkę piersiową…
Christopher? XD

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Od Christopher'a cd. do Natalie

Mimowolnie się uśmiechnąłem i objąłem dziewczynę w pasie.
-Wybacz-zaśmiałem się.-Ostatnimi czasy spałem sam więc…właściwie nie ważne. Co powiesz na śniadanko do łóżka?-zaproponowałem.
Natalie pokiwała tylko głową więc zdjąłem ją ostrożnie z siebie i wyszedłem z sypialni. Poszedłem do kuchni gdzie spotkałem siostrę.
-Cześć śpiochu-powiedziała zgryźliwie i roztrzepała mi włosy.
-Nie masz swoich?-burknąłem ziewając.
-Mam, ale moje nie są siwe-zaśmiała się.
Spojrzałem na nią zdziwiony a ona pokiwała głową.
-No nie kłamię. Masz siwy włos. Tutaj, tu i tu-wskazała milka kosmyków moich włosów.-Za bardzo się denerwujesz braciszku. Wrzuć na luz, póki jeszcze się da-powiedziała ciszej i zupełnie poważnie.-W salonie zostawiłam pendrive z filmami, pooglądajcie sobie coś w końcu na spokojnie. Ja z Badi’m jedziemy na miasto, wrócimy po południu. Trzymajcie się!
To powiedziawszy wyleciała z kuchni. Zostałem sam i przeczesałem dłonią włosy. Naprawdę siwiałem z tego wszystkiego? Pokręciłem głową i zacząłem wyjmować składniki potrzebne do naleśników. Gdy zrobiłem ciasto i piekłem pierwsze placki w pomieszczeniu zawitała moja żona zakładając na siebie moją bluzę.
-Nie chciałam czekać-wyjaśniła i usiadła na blacie.
Posłałem jej szeroki uśmiech i dalej smażyłem cienkie placuszki. Nat chwyciła jeden, już upieczony z talerza i zaczęła po prostu jeść, bez żadnych dodatków.
-Pyszne-powiedziała z pełnymi ustami po czym skończyła jeść jedną sztukę.
Gdy skończyłem piec nałożyłem nam po porcji naleśników z bitą śmietaną, sosem czekoladowym i borówkami. Natalie zjadła wszystko ze smakiem, nawet przede mną. Gdy już oboje skończyliśmy jeść pozmywałem naczynia i zaproponowałem obejrzenie jakiegoś filmu. Pokiwała głową i po chwili znaleźliśmy się na kanapie z salonie pod kocem. Wcześniej podpiąłem pendrive siostry do telewizora i teraz przeglądałem filmy.
-Może If I stay?-zaproponowałem.
-A co to?-zaciekawiła się.
-Zobacz sobie-włączyłem jej zwiastun.

Nie wiedziałem czemu, ale moja siostra zawsze popierała i zwiastuny. Nie rozumiałem tego…ale ok. Oglądałem już ten film wraz z zakochanymi będąc w dołku po „śmierci” Nat więc bez żadnych emocji obejrzałem zwiastun, nie to co wcześniej. Gdy krótki filmik się skończył ponownie spytałem ją o zdanie.
-To jak? Oglądamy?
Blondynka pokiwała głową więc włączyłem film i pozwoliłem by dziewczyna wtuliła się we mnie.
~~*~~
Tuż pod koniec filmu, przy jednej z piosenek mocniej przytuliłem do siebie dziewczynę.

-Kocham Cię, wiesz?-szepnąłem do wpatrzonej w ekran telewizora ukochanej.-Zawsze będę Cię kochał i zawsze będę przy Tobie. Nigdy Cię nie opuszczę.
Natalie? So sweet :v

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Od Natalie cd. do Christopher'a

Christopher poszedł do łazienki się umyć. W pierwszej chwili pomyślałam, że mogłabym do niego dołączyć, ale nie… To za wcześnie. Nie po tym co się wydarzyło w ostatnim czasie. To za szybko, aż za bardzo. Leżałam tak na dywanie, na którym oczywiście znajdowała się kołdra. W sumie mogłabym się w końcu ogarnąć i zacząć wszystko na nowo, zapominając o tym wszystkim co było najgorsze i marzyć o tym co mnie i Chris’a może czekać w przyszłości. Jednak jak to naprawdę będzie to ja nie wiem. Wszystko może się zdarzyć. Dosłownie wszystko. Rozejrzałam się po pokoju i w końcu podniosłam się z przytulnego dywaniku i z walizki wyjęłam swoją ulubioną piżamę, czyli koszulę nocną i czyste majtki. No i oczywiście wzięłam szczoteczkę do zębów. Wyszłam z sypialni i weszłam do łazienki, mężczyzna już zdążył się umyć i ubrać. Tylko zdążyłam go zlustrować spojrzeniem.
- Nie zdążyłaś. – zaśmiał się, tym samym do mnie podszedł całując mnie w czubek głowy. – Czekam na ciebie w łóżku.
No i po tych słowach opuścił pomieszczenie, które zakluczyłam. Wzięłam jeden ręcznik, razem z ciuchami położyłam na pralkę, tak aby mieć blisko do sięgnięcia. Zdjęłam z siebie brudne ubrania i wrzuciłam do kosza na pranie. Następnie weszłam pod prysznic…
Po cały odświeżeniu się, czyli umycie ciała jak i włosów szybko wytarłam się i założyłam na siebie czyste majtki, jak i koszulę nocną, która zasłaniała mi tyłek. Uśmiechnęłam się pod nosem i zabrałam się za mycie zębów, wypłukałam całą zawartość z ust i przemyłam twarz, żeby nic na niej nie pozostało, tak jeszcze raz. Ręcznikiem przetarłam swoją buzię i wszystko po sobie posprzątałam, po czym od-kluczyłam drzwi i wyszłam z pomieszczenia. Wszędzie były już zgaszone światła, więc ruszyłam do sypialni, która była naprzeciw łazienki. Christopher już spał. Ja chciałam spać na dywanie, a nie na łóżku. Jednak szkoda mi było go budzić i zabierając mu kołdrę. Przewróciłam oczami i położyłam się na łóżku, tuż obok mężczyzny. Wsunęłam się pod kołdrę, tym samym przytulając się do ukochanego…
~
Leżałam wtulona w mężczyznę, który słodko spał. A ja? Nic. Kompletne zero, wciąż nie mogłam zmrużyć oka na chociażby kilka minut, tak, żeby się przespać. Jednak na nic to wszystko poszło. Zegar cyfrowy, który stał na komodzie, wskazywał godzinę 4:13, a Natalie sobie nie śpi, no pięknie. Poczułam jak Chris przewraca się na drugi bok, tym samym musiałam go wypuścić ze swoich objęć. Podczas przewrócenia się w drugą stronę, zabrał kołdrę i zimne powietrze przeszyło moje ciało. Przylgnęłam do jego pleców i trochę ściągnęłam kołdrę, którą sobie przywłaszczył. Jednak to poszło na marne, więc położyłam się na nim, a dokładniej na jego boku. No i jakoś było mi cieplej i w końcu usnęłam…
~
Obudziłam się, zegar wskazywał godzinę 7:52, Chris właśnie się budził, a ja na niego patrzyłam. Przeciągnął się i ponownie położył na plecy. W tym czasie moje ciało upadło na jego brzuch. Spojrzał na mnie i złapał mnie za nogę, tym samym przyciągając do siebie. Uśmiechnęłam się słodko do mężczyzny, tym samym ujęłam jego twarz w dłoniach i delikatnie ucałowałam mu oba policzki. Zaśmiałam się krótko i wtuliłam w jego klatkę piersiową.
- Czemu spałaś na mnie? – spytał.
- No bo… Zabrałeś mi kołdrę i tym samym stało się to, że było mi zimno… A ja chciałam mieć dostęp do ciepełka. – odparłam wtulając się w niego jeszcze bardziej.
Christopher? XD

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Od Christopher'a cd. do Natalie

-Też Cię kocham, nawet nie wiesz jak bardzo…-wymruczałem i wpiłem się w delikatne usteczka Natalie.
Dziewczyna złapała ponownie moją twarz w swoje dłonie i trwaliśmy w pocałunku dobre kilka minut. Gdy oderwaliśmy się od siebie spojrzałem w błękitne oczy blondynki. W końcu przestała nosić soczewki. Uśmiechnąłem się lekko i położyłem obok Nat. Ta wtuliła się do mnie a ja objąłem ją ramieniem i pocałowałem w czubek głowy.
-Naprawdę chcesz tu spać?-spytałem zadziornie.
Natalie uniosła głowę i spojrzała na mnie.
-Znowu zaczynasz? I tak, będę tu spała-to powiedziawszy wróciła do dawnej pozycji.
Zaśmiałem się cicho.
-No to będziesz spała beze mnie-szepnąłem jej na ucho.
Wstałem z kołdry i podszedłem do szafy. Otworzyłem ją i zacząłem szukać czegoś do spania, było zdecydowanie za zimno był spał w samych bokserkach. Chwyciłem jakąś luźną koszulkę ze sporym stażem, pierwsze lepsze bokserki i miałem już wyjść z sypialni ale zatrzymało mnie pytanie Nat.
-Gdzie idziesz?-spytała podnosząc się lekko do pozycji siedzącej.
-Do łazienki, umyć się. Jestem padnięty-powiedziałem uśmiechając się znacząco.-Jeśli chcesz zawsze możesz do mnie dołączyć.
To powiedziawszy wyszedłem z pokoju by zaraz zniknąć za drzwiami łazienki. Nie zamykałem ich, miałem cichą nadzieję, że dołączy do mnie moja najukochańsza. Spojrzałem w lustro nad umywalką.
-Ale zbrzydłem-zaśmiałem się.
Odkręciłem kran i nabierając wody w dłonie przemyłem twarz. Powtórzyłem czynność kilka razy po czym zakręciłem kurek i wytarłem twarz ręcznikiem. Miałem nadzieję, że nie zasnę w kabinie. Czułem się potwornie zmęczony, ostatniej nocy nie spałem gdy dowiedziałem się o tym, że Natalie zniknęła. Bałem się o nią i gdy tylko zamykałem oczy widziałem wszystkie najgorsze scenariusze. Się we znaki dały również zdarzenia dzisiejszego dnia. Podsumowując było to już dla mnie stanowczo za dużo. Rozmyślając o wszystkim umyłem zęby i po wypłukaniu piany z ust zacząłem zdejmować z siebie wszystkie ubrania. Wrzuciłem je do kosza ba brudną bieliznę i wszedłem do kabiny prysznicowej. Włączyłem ciepłą wodę i stałem z twarzą skierowaną ku strumieniowi wody. Zamknąłem oczy i trwałem w bezruchu zaledwie kilkanaście sekund. Przeczesałem dłonią mokre już włosy i nabierając na dłoń żel pod prysznic zacząłem codzienną rutynę. Czułem jak z pianą spływa ze mnie cały stres i napięcie ciągnące się za mną od przeszło dwóch tygodni. Byłem zrelaksowany wiedząc, że wszystko jest w porządku i na swoim miejscu. Było to wręcz dziwne, ja, który zawsze pragnąłem adrenaliny i szybkiej akcji teraz cieszyłem się błogim spokojem. Silvan przestał nas „zastraszać” i zamiast niego pojawił się mój prawdziwy brat który na dodatek spotyka się z moją najlepszą i do czasu zmarłą przyjaciółką…Anastasie znalazła wreszcie kogoś z kim może się porządnie wykłócić i który zaakceptował ją taką jaką jest. Czyli spełniło się jej prawie największe marzenie. Badi przestał uganiać się za facetami, czego w sumie nigdy nie robił…zasłaniał się faktem, że jest gejem aby nikt nie czepiał się go, że nie jest w stanie się ustatkować. Natalie żyje, jest moją żoną i może w końcu…przez dłuższą chwilę zapanuje choć odrobinę spokoju w naszym życiu? Coś, co stanie się normą i nie będzie za bardzo już mieszać? Westchnąłem i wyłączyłem wodę. Otworzyłem drzwi od kabiny i chwytając ręcznik zacząłem wycierać ciało. Nat nie przyszła…może nie ma ochoty? Cóż…mówi się trudno, prawda? Gdy wytarłem ciało tym samym ręcznikiem przesuszyłem lekko włosy. Następnie założyłem przyniesione ubrania i w tym momencie do łazienki weszła Natalie. Trzymała jakieś ubranie w rękach i zlustrowała mnie spojrzeniem.
-Nie zdążyłaś-zaśmiałem się i podchodząc do dziewczyny pocałowałem ją w czubek głowy.-Czekam na ciebie w łóżku.-wymruczałem i wyszedłem z łazienki.
W korytarzu stała całe ekipa, w tym Silvan i Angel ubrani w kurtki. Zauważyli mnie i blondynka pomachała do mnie radośnie.
-My spadamy do siebie-powiedział mój brat.-Ale nie płaczcie, wrócimy tu, spokojnie.
Wszyscy wybuchneli śmiechem i para blondynów opuściła nasz dom.
-Idę spać, dobranoc-zakomunikowałem i wszedłem do sypialni.
Zabrałem kołdrę z podłogi i położyłem ją na łóżko. Po chwili znalazłem się pod nią i rozluźniając mięśnie miałem zamiar czekać na Nat, lecz moje zmęczenie mi na to nie pozwoliło. Nim zdążyłem zareagować odpłynąłem w objęcia morfeusza.
Natalie?

piątek, 1 stycznia 2016

Od Natalie cd. do Christopher'a

Spojrzałam na brata swojego męża, który z radością w oczach obejmuje swoją partnerkę. Z uśmiechem na twarzy i trochę z rozbawieniem w oczach patrzy na nas. Aż mnie zatkało, naprawdę. Patrzyłam na nich jeszcze chwilę, do momentu kiedy poszli do salonu. Potrzęsłam trochę głową. W sumie to dobrze, że znalazł sobie dziewczynę, przynajmniej nie będzie samotny. Wstałam od stołu i przeszłam do salonu, gdzie usiadłam wygodnie na fotelu na którym już wcześniej siedziałam. Odwróciłam głowę w drugą stronę patrząc na okno, do którego od razu podeszłam. Śnieg zaczął sypiać coraz bardziej, jakby komuś z gór się nudziło i zrzucał na nas to wszystko. Przewróciłam oczami i poczułam jak ktoś mnie obejmuje w pasie i delikatnie przytula. W pierwszej chwili moje ciało zesztywniało, a już kiedy to przeminęło szybko się odwróciłam i zobaczyłam, że to Christopher, no i mimo tego oberwał, poprzez zwykłe przejechanie paznokcie po policzku. Zaśmiałam się nerwowo i przyłożyłam dłoń do miejsca w którym dostał ode mnie niepostrzeżenie. To nie było celowe. Uśmiechnęłam się lekko, rękoma mocno złapałam parapet, podskoczyłam i usiadłam. Nogami radośnie wymachiwałam, aż w końcu oparłam je o brzuch chłopaka. Lekko uderzyłam, do pewnego momentu, kiedy złapał moje nogi i pociągnął, że prawie spadłam z parapetu. Zaczęłam się śmiać, jednak Christopher szybko mnie uciszył delikatnym pocałunkiem w usta. Kiedy się odsunął, nie zamierzałam tak długo pozostać bez jego ciepłych ust. Złapałam go lekko za włosy i przyciągnęłam znowu do siebie.
- Eghem… Nie, żeby coś, ale nie jesteście tu sami. – wtrącił się Badi.
Prychnęłam tylko. Zeskoczyłam z parapetu i spojrzałam na mulata, którego zmierzyłam wzrokiem, oczy od razu mi zasłonięto i przyciągnięto do siebie. Odepchnęłam się lekko od osoby, którą okazał się Christopher. Uśmiechnęłam się głupkowato i odwróciłam w bok aby umknąć do pokoju, na co mi nie pozwolono.
- Chooodź… - burknęłam.
- Gdzie? – spytał zaciekawiony.
- Do sypialni. – odparłam ze śmiechem w głosie.
Christopher niechętnie się na to zgodził, złapał moją lewą dłoń i leniwie za mną szedł. Ciągnęłam go aby tylko przyśpieszył, ale on nic sobie z tego nie zrobił. Przed samymi drzwiami do sypialni zatrzymał się i nie myślał o ruszeniu się do przodu. Puściłam dłoń partnera i skrzyżowałam ręce na wysokości klatki piersiowej. Stałam odwrócona do mężczyzny, który szybko i sprawnie przerzucił mnie przez swoje ramię i radosnym krokiem wszedł do sypialny. No ja go już nie rozumiem. Idzie wolno i uprzykrza mi życie, a gdy będę na niego zła od razu wchodzi tanecznym krokiem… Zamknął za nami drzwi. No i weź tu zrozum faceta, a to my kobiety jesteśmy bardziej dziwne, jasne, chciałoby się, za marzenia nie karają. Burknęłam niechętnie pod nosem i wylądowałam na łóżku. Złapałam za krańce pościeli i się owinęłam tym samym udając rulonik do zjedzenia, aż spadłam z łóżka, głośno się przy tym śmiałam, bo to było zabawne. Chris sprawnie podniósł mnie wrzucił na miękki materac. Jednak ponownie się sturlałam z łóżka i położyłam się na dywanie, który był mięciutki. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Śpię tutaj! – zakomunikowałam.
- Okey, ale bez kołdry. – powiedział.
No cóż kołdrę mieliśmy tylko jedną i dwie poduszki. Jednak nie zgodziłam się na ten układ, że śpię na dywanie, ale bez kołdry o to, to nie! Nie ma tak łatwo! Odwinęłam się i podniosłam. Położyłam ręce na barki Chris’a i próbowałam go w jakikolwiek sposób „ściągnąć” na dół. Jednak mi to nie wychodziło. Cały czasie upierał, żeby nie leżeć. Co za wredny i uparty typ! Jednak to ja dam radę, ja jeszcze postawię na swoim Jedną nogę miałam między jego nogami, uniosłam lekko do góry, tym samym mając przy jego czułym miejscu. Już miałam to zrobić, ale mężczyzna w porę zareagował i szybko położył mnie na ziemi, a sam znajdował się nade mną. Po moich bokach się opierał na łokciach, żeby czasem na moim ciele nie wylądował. Zaśmiałam się głupio. Ujęłam jego twarz w dłoniach i podniosłam się ku górze i delikatne musnęłam jego usta, po czym cicho wymruczałam:
- Kocham Cię…
Christopher?

piątek, 1 stycznia 2016

Od Christopher'a cd. do Natalie

Pokiwałem głową na znak zrozumienia, po czym usiadłem na drugim fotelu. Obecnie była prowadzona dyskusja, czy małpy byłyby w stanie gotować. Zaiste interesujący temat…
-Mówię wam, gdyby zostały dobrze wyszkolone, powoli wszystko krok po kroku dały by radę.-powiedział wielce przekonany Badi.
-Ale ja ci mówię, że jest to niemożliwe-stawiała przy swoim Angel.-Nie mam nic do tych zwierząt, ale jak nie patrzeć nastąpiła ewolucja i jesteśmy bardziej rozwiniętymi istotami.
Anastasie patrzyła na nich i zanosiła się śmiechem.
-Wiecie, że bardzo zabawnie to wygląda?-spytała w końcu patrząc na pożerających się przeciwników.
-Wiemy-powiedziałem śmiejąc się cicho.
Nagle z kuchni dało się usłyszeć dziwne pikanie.
-Lazania!-zwołała Angel i zerwała się z kanapy.
Pobiegła czym prędzej a wszyscy się za nią obejrzeli.
-Jaka lazania?-spojrzałem pytająco za zakochanych.
Anastasie się roześmiała.
-Zapomniałeś? Robiłeś wczoraj, ale o niej zapomniałeś. Gdyby Angel nie zauważyła włączonego piekarnika spaliłaby się. Z tytuły, że nikt nie był głodny dopiekliśmy to dziś.
Pokiwałem głową w geście zrozumienia.
-Hej! Zapraszam do kuchni!-zawołała Angel donośnie.
Wszyscy się podnieśli, no prawie. Natalie siedziała na fotelu i z jej miny wnioskowałem, że nie za bardzo śpieszyło jej się. Podałem jej dłoń by wstała co zrobiła z lekkim wahaniem.
-Ona długo tutaj będzie?-spytała mnie na ucho.
W odpowiedzi wzruszyłem ramionami. Gdy weszliśmy do kuchni Angel już kroiła moje danie. Każdemu podała równą porcję a sobie nałożyła na samym końcu. Zasiadłem przy stole tuż obok Natalie. Gdy miała zacząć jeść szturchnąłem ją lekko a ramię aby na mnie spojrzała, a gdy to zrobiła uśmiechnąłem się szeroko.
-Smaczego-powiedziałem.
Praktycznie wszyscy odpowiedzieli to samo. Zajadaliśmy w ciszy, gdy nagle zadzwonił telefon. Anastasie zerwała się z krzesła i poleciała odebrać, zapewne to jej telefon dzwonił. Słyszałem jak z kimś rozmawia, jednak nie trwało to długo. Po chwili wparowała do kuchni.
-Silvan przjeżdża!-zawołała radośnie.-I znalazł sobie dziewczynę!
Spojrzała na mnie z uśmiechem na ustach.
-Słyszysz Chris? D-Z-I-E-W-C-Z-Y-N-Ę!-przeliterowała i odetchnęła z ulgą.-Już zaczynałam się bać, że jest gejem. Nie przeżyłabym tego…
Usiadła z powrotem a Angel zaśmiała się.
-Któregoś razu go spotkałam. Myślałam, że zmienił się nie do poznania ale wyjaśnił mi tą całą akcję.-powiedziała kończąc posiłek.-Dziękuję!
Wstała od stołu i zabierając talerz ruszyła z nim do zlewu.
-Wcale nie przestałej inaczej gotować tej lazani.-zwróciła się do mnie blondynka.
-No co ty nie powiesz?-odparłem.
Wszyscy praktycznie zjedli więc odstawiliśmy talerze na blat, Angel zaoferowała się, że pozmywa. Mimo to wróciliśmy do stołu, wyciągnęliśmy z szafki ciastka i gadaliśmy jak najęci. Po zaledwie kilku minutach usłyszeliśmy jak ktoś wchodzi do domu.
-Cześć wszystkim!-zawołał Silvan z korytarza.
Anastasie zerwała się z krzesła i poleciała do niego biegiem.
-Braaaaaaaaat-zawyła.
Po chwili obydwoje wrócili do kuchni. Moja siostra usiadła a Silvan…objął Angel i pocałował ją w policzek? Wszyscy patrzyliśmy na nich z otwartymi ustami. Mój brat odwrócił się w naszą strone i roześmiał.
-Boże jakie gapie jedne. Już się z dziewczyną przywitać nie można.-specjalnie zaakcentował jedno słowo.
Angel wybuchnęła śmiechem i wytarła mokre dłonie.
-Nie mogłam się doczekać aż mi powiesz-śmiała się jak głupia i przytuliła do blondyna.-Zdziwieni?
Wszyscy pokiwaliśmy głowami. Co to się porobiło….
Natalie? XDDDDDDDD

piątek, 1 stycznia 2016

Od Natalie cd. do Christopher'a

John odsłonił moje oczy, a ja spojrzałam na… Partnera. Nie wiedziałam co mam myśleć, to wszystko powinnam była sobie ułożyć, dać sobie czas, ale nie potrafiłam tak bezczynnie patrzeć jak on cierpi. Mimo tego, że czułam do niego żal i niechęć, a jednocześnie w pewnym stopniu obrzydzenie przez to wszystko, wciąż go kochałam. Nie potrafiłam z minuty na minutę przestać od tak kochać. Spojrzałam bezradnie na brata, który lekko mnie pchnął w jego stronę. Podniosłam się, usiadłam obok ukochanego, jakoś złapałam jego jedną dłoń i odsłoniłam mu twarz. Drugą dłonią, pomimo tego, że wciąż czułam na niej ból, siłą woli jakoś delikatnie do góry uniosłam jego głowę, wciąż trzymając za podbródek. Puściłam jego dłoń i położyłam na twarzy Christopher’a. Otarłam parę łez, po czym go przytuliłam. Nie potrafiłam patrzeć jak on cierpi, nie znałam prawdy, nigdy nie wiedziałam jak to będzie z nami… W końcu to on ze mną wytrzymuje, a nie ja z nim. Delikatnie pocałowałam jego policzek.
- Już… - wyszeptałam.
Przytuliłam go bardziej do siebie. Mężczyzna w końcu mnie objął i mocno przycisnął do swojego ciała. Wzięłam dłoń z jego twarzy i przyniosłam na szyję ukochanego. Nie wiedziałam, że tak to wszystko się potoczyło w jego życiu. W praktyce nie znałam życia osoby z którą wzięłam ślub. W pewnym momencie poczułam jak mnie uwalnia ze swojego uścisku. Odsunęłam się od niego i głowę odwróciłam w drugą stronę, John’a nie było, a za Christopher’em nie było Cam, westchnęłam cicho i pocałowałam policzek partnera.
- Nigdy nie wiedziałam tego, przecież sam mi tego nie mówiłeś, prawda? – na co przytaknął tylko głową. – Kocham Cię mimo wszystko, tylko jak ja miałam zareagować na taką wiadomość, wyszło, że masz dwie żony… Jakbyś się poczuł gdybym to ja miała dwóch mężów i była taka sama sytuacja? Dziwnie, prawda? Dlatego też tak zareagowałam, bo nie wiedziałam co mam na ten temat myśleć.
Przytaknął tylko głową i ponownie mnie przytulił do siebie… Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie kilka minut, aż w końcu wstaliśmy. Chciał mnie zabrać do siebie, do domku w którym razem mieszkaliśmy, ale nie wiedziałam czy to będzie dobry pomysł. Skoro jest tam Angel… Mogę jej wyrządzić krzywdę, rzucając się jej do gardła. Może lepiej jakbym została? Jednakże z drugiej strony jeśli ich zostawię tak samych sobie… Nie. Przecież ja mu ufam, rozłąki kolejnej już nie przeżyję. Wzięłam walizkę w której były moje ciuchy i poszłam poszukać John’a, mówiąc mu, żeby te ciuchy co dałam do prania w razie czego tu pozostały. Zgodził się i pożegnał ze mną mocnym przytulasem. Uśmiechnęłam się lekko i odwróciłam w drugą stronę, czyli do partnera. Christopher stał przy drzwiach i czekał już na mnie. Niepewnie ruszyłam w jego kierunku, chciał zabrać ode mnie walizkę, ale za to dostał po łapach. Otworzył drzwi i puścił mnie pierwszą. Wyszłam z domku krzycząc „Bye!” po czym podbiegłam do auta. Walizkę położyłam na tylne siedzenia i z uśmiechem na twarzy podbiegłam na miejsce pasażera z przodu. Weszłam i zapięłam pasy, po czym spojrzałam jeszcze raz w szybę. Tak bardzo się bałam tego co mogę odwalić. Nie chciałam nikomu robić krzywdy, ale też nie zawsze będę nad sobą panowała. Nagle wsiadł Chris i odpalił silnik, nawet się nie zapiął. Jednak odpięłam się i sięgnęłam po pas mężczyzny i go zapięłam. Spojrzał tylko na mnie i przewrócił oczami. Co jak co, ale nigdy nie wiadomo. Następnie ponownie usiadłam wygodnie na swoim miejscu i się zapięłam. Odpalił silnik i wyjechał na drogę…
~
Dotarliśmy do domku. Nie chciałam wysiąść, spojrzałam tylko na miejsce kierowcy, które było już puste. Chris już czekał, wziął moją torbę, nawet nie wiem kiedy i czekał przed wejściem. Jednak strasznie tego nie chciałam, bałam się. Trzeba sobie dawać radę i spróbować. Odpięłam pas i wysiadłam z samochodu, zamknęłam za sobą drzwi. Podeszłam do mężczyzny i odebrałam mu swoją walizkę. Weszłam do domku. Poszłam do naszej sypialni, położyłam walizkę na łóżku i poszłam do salonu, gdzie przesiadywała Angel, Ana i Badi, który był tym wszystkim rozbawiony. Usiadłam na fotelu, spojrzałam na Christopher’a, który stał i patrzył na to wszystko nieco… Zdenerwowany? Gestem dłoni poprosiłam aby do mnie podszedł, co zrobił od razu.
- Nic jej nie zrobię, a raczej postaram się nie użyć mocy, ale pamiętaj, że kiedy będę się za długo na nią patrzeć to powinieneś zasłonić mi oczy… - powiedziałam i delikatnie przygryzłam płatek jego ucha.
Christopher? Ohoho…

piątek, 1 stycznia 2016

Od Christopher'a cd. do Natalie

John wraz z Nat usiedli a ja musiałem zebrać myśli. Z jednej strony czułem ogromny ból w klatce piersiowej, który praktycznie uniemożliwiał mi oddychanie. Po tym co ona powiedziała…nie miałem najmniejszej nadziei na to, że kiedykolwiek by mi wybaczyła. Ale…zawsze warto spróbować, prawda?
-Dwadzieścia cztery lata temu poznałem Angel-zacząłem.-spuszczając głowę w dół.-Mieszkała kilka domów dalej. Nigdy nie dowiedziałbym się o jej istnieniu gdyby nie to, że pewnego zimowego wieczoru uciekała z domu w samej piżamie. Wpadła wtedy na mnie wracającego z pracy zmarznięta, zapłakana i pobita. Zabrałem ją do siebie, na dworze było co najmniej minus dwadzieścia siedem stopni. Anastasie dała jej koc, cieplejsze ubrania i herbatę. Z tego co się później okazało nie miała dobrze w domu. Jej ojciec po śmierci żony popadł z alkoholizm i będąc pod wpływem alkoholu bił ją. Nie mogła za wiele zrobić, nie była jeszcze pełnoletnia. Ana zajęła się nią jak młodszą siostrą, ojciec Angel nie interesował się jej staniem, tym gdzie jest i co robi. Została u nas a moja siostra dzieliła z nią nawet pokój. Niedługo potem skończyła szkołę, stała się pełnoletnia, pomogliśmy znaleźć jej pierwszą pracę. Po dwóch latach traktowaliśmy ją jak rodzinę, tak, jakby była z nami od zawsze. Była młodszą siostrzyczką zarówno moją jak i Anastasie, Silvan wtedy nie mieszkał z nami. Od kilku lat siedział za granicą i nie odzywał się do nas ani słowem. W między czasie między mną a Angel zrodziło się uczucie…-zająkałem się czując, że niedługo nie będę w stanie opowiadać dalej.-I tak, byłą to miłość ale…ale nie taka jak nasza Natalie.
Dziewczyna chciała coś powiedzieć lecz szybko wszedłem jej w słowo.
-Nie mówię tego tylko dlatego abyś mi uwierzyła lub aby podkreślić wznieść ją ponad tamtą. Była to miłość ale…do przyjaciela, w tym przypadku do przyjaciółki. Nie kochaliśmy się jak chłopak i dziewczyna, coś bardziej nawet jak rodzeństwo. Kilka miesięcy po tym gdy u nas zamieszkała, może nawet żartobliwie ale obiecaliśmy sobie, że jeśli za dziesięć lat jeśli nadal będziemy samotni, nikogo sobie nie znajdziemy to weźmiemy ze sobą ślub. Wciąż będąc przyjaciółmi, żadne z nas nie chciało by to drugie pozostało samo. Tak jakoś wyszło. Dwadzieścia jeden lat temu zaczęło być z Angel źle, nie czuła się najlepiej, wiecznie była zmęczona. Aż któregoś razu zasłabła w pracy i wylądowała w szpitalu. Pojechałem do niej z Aną, nikt nie wiedział co się dzieje. Serie badań a później diagnoza, białaczka.-czułem jak drżał mi głos.
Nie miałem zielonego pojęcia czemu to mówiłem…być może Natalie w ogóle to nie interesuje? Może tylko zawracam jej głowę? Nie widziałem sensu dalszego opowiadania tej historii lecz…w środku czułem, że może dopiero opowiadając to na głos przestanie ciążyć mi na sercu, uwolnię się od tego i będę w stanie żyć choć teoretycznie normalnie.
-Angel musiała zostać w szpitalu-na nowo podjąłem opowieść.-Lekarze stwierdzili, że jedynie dzięki operacji będzie w stanie wyzdrowieć. Wraz z Anastasie zaczęliśmy szukać dawcy. I tak kilka miesięcy. W końcu znaleźliśmy kogoś kto był w stanie nam pomóc. Pieniądze na operację mieliśmy, już wtedy bawiłem się w nielegalne wyścigi uliczne. W przeciągu tygodnia zebrałem potrzebną sumę. I wtedy podczas jednych z odwiedzin u Angel dowiedziałem się czegoś. A mianowicie, że zawsze marzyła, praktycznie od małego, że gdyby miała umrzeć, to nie będąc sama. Istniało duże prawdopodobieństwo, że nie przeżyje tej operacji…dlatego mi to powiedziała. Chciała tak jak jej mama odejść z tego świata wiedząc, że ktoś będzie o niej pamiętał. Zawsze i mimo wszystko. A ja, bojąc się że umrze…oświadczyłem jej się-powiedziałem drżącym głosem i spojrzałem na dłonie które trzęsły mi się nie miłosiernie.-Chciałem spełnić jej prawdopodobnie ostatnie marzenie. Ona tylko zaśmiała się i zgodziła się obiecując, że jeśli przeżyje to rozwiedzie się i poczeka te dziesięć lat. Anastasie uszyła jej sukienkę, zorganizowaliśmy skromny ślub w jedne z sal szpitalnych, Angel nie mogła opuścić szpitala aż do operacji. Dodatkowo uparła się, że nie będzie siedzieć na wózku tylko sama o własnych siłach pójdzie do ołtarza. Poprowadził ją mój bliski znajomy, który obecnie przewraca się w grobie słysząc to…Trzy dni po ślubie odbyła się operacja. Nic nie było wiadomo, lekarze twierdzili, że operacja się powiodła. Angel wybudziła się z narkozy, wszystko początkowo było dobrze, a ona jak głupia zapewniała mnie, że gdy tylko wyjdzie ze szpitala załatwi rozwód aby mnie nie trzymać jak to ujęła „na smyczy”. Jednak nigdy nie opuściła szpitala. Doszło do powikłań po operacji, jej stan się pogarszał. Zaczęła strasznie przeżywać gdy garściami wypadały jej włosy. W przeciągu trzech miesięcy zmarła.-czułem jak się rozklejam.
Nigdy nie chciałem dopuścić do jej śmierci, była jedną z najbliższych mi osób. Stało się co się stało a ja długo nie mogłem się po tym pozbierać. Pierwsze łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Uniosłem głowę i spojrzałem zrozpaczony.
-Natalie, jesteś pierwszą kobietą którą pokochałem-wychrypiałem przez łzy.-Nikt nigdy nie był przed Tobą i nie będzie! Tylko Ciebie kocham, i dobrze o tym wiesz! Jestem w stanie skoczyć za Tobą w ogień, lecieć na koniec świata!-zawołałem.-Proszę, wybacz mi! Nie jestem w stanie wyobrazić sobie życia bez Ciebie! Jesteś moim skarbem który będę chronił aż do ostatniego tchu! Błagam, nie opuszczaj mnie-prosiłem patrząc na nią poprzez łzy które nie chciały ustać.-Nie zostawiaj mnie samego…-to powiedziawszy schowałem twarz w dłoniach nie chcą by musiała patrzeć na mnie takiego.
Nigdy nie płakałem. A teraz? Teraz miałem wrażenie, że świat mi się wali i mogę stracić najcenniejszą osobę w swoim życiu.
Natalie? Biedak zejdzie na zawał z rozpaczy ;-;

piątek, 1 stycznia 2016

Od Natalie cd. do Christopher'a

Christopher wyszedł z pokoju, chciałam iść od razu za nim, ale się powstrzymałam. Spojrzałam jeszcze raz na Angel. Wiedziałam, że moje myśli, które by dotyczyły jej, zaraz przeistoczyły się w prawdziwe piekło, gdzie przed oczami przelatuje całe życie. Następnie mój wzrok powędrował na Anę.
- Gdzie są moje rzeczy? – spytałam, tym samym przerywając jej samą rozmowę z Angel.
- W szafie w waszej sypialni. – odparła.
Podniosłam się z fotela. Ruszyłam ku pokojowi w którym przebywałam ostatni raz dwa tygodnie temu. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej moją walizkę. Wszystko tam było. No to jest cudownie. Nie będę im przeszkadzać. Najlepszą opcją jest usunięcie się z ich życia. Ana uwielbia Angel, widać to, nie będę się w to mieszała. Wyszłam na korytarz, nosząc walizkę, nie chciałam obudził Chris’a. Zamknęłam cicho drzwi. Na holu ubrałam buty, kurtkę i wyszłam szybko z domku. Gdzieś niżej jest John. Chcąc nie chcąc musiałam tam pójść, a to wcale blisko nie jest…
~
Minęły chyba 4 godziny, kiedy znalazłam się przy jednym z domów, był tam samochód John’a. Pewnie tutaj są. Zapukałam do drzwi, które otworzyła Cam. Wciągnęła mnie do środka, widząc jak się trzęsę, ale no mróz zrobił swoje. Zdjęłam buty i kurtkę, po czym poszłam do salonu gdzie był John i jego maluchy. Spojrzał na mnie. Wziął koc i mnie przykrył, po czym usadowił przy samym kominku w którym ogień uchodził na różne strony jakie były możliwe. Nawet nie wiem kiedy, ale usnęłam…
~
Obudzona następnego dnia, przez zwykłe krzyki dzieci. Podniosłam się z kanapy, kiedy ja się na niej znalazłam? Dziwne… Zapewne John mnie przeniósł. Spojrzałam na koc, po czym wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Uśmiechnęłam się delikatnie. Była godzina 15:28, zegar był nad kominkiem. Podniosłam się powoli z kanapy i z torby wyjęłam czyste rzeczy, po czym poszłam się umyć…
Po całym odświeżeniu się, wytarłam ciało i założyłam na nie czyste ciuchy. Umyłam jeszcze zęby, po czym wypłukałam je z piany. Następnie wszystkie rzeczy wylądowały w koszu na pranie, ręcznik rozwiesiłam tam gdzie należało, no i wyszłam z łazienki. Momentalnie ktoś zaczął niemiłosiernie dobijać się do drzwi. Podeszłam sprawdzić kto to jest. Jednak zrezygnowałam, gdyż pomyślałam, że mógł to być Christopher. Pobiegłam do John’a, który był w garażu, przeszłam tam przez drzwi, które doprowadzały tam przez salon.
- John! – pisnęłam i rzuciłam się na brata.
- Co jest? – spytał odsuwając się od samochodu.
- Ktoś dobija się do drzwi, ale nie wiem kto to…
No i dało się usłyszeć głos Christopher’a, rozmawiał z Cam. Zdezorientowana patrzyłam na brata. Powiedział cicho, że mam tutaj siedzieć i nie wychodzić dopóki mi nie powie, że mogę wyjść. Wyszedł z garażu, a ja usiadłam na schodkach, które prowadziły do drzwi…
~
Spędziłam tu jakieś dwadzieścia minut, a John mnie zawołał. Christopher siedział na kanapie tuż obok żony mojego brata. Natychmiast się odwróciłam, niestety, brat zdołał mnie złapać i przyciągnąć do mojego męża. Odsunęłam się na sam koniec kanapy, nie miałam najmniejszej ochoty z nim rozmawiać, ani przebywać w jego towarzystwie. Niech idzie do swojej teoretycznie zmarłej żony, a nie do mnie. Po co tu przyszedł to wszystko już straciło sens. Twierdzi, że nie nabroił, to po co zaczął wszystko ze mną rozpoczynać skoro był wdowcem? Mógł inną poszukać, a nie mnie.
- Nat…
- Natalie. – poprawiłam go, tym samym mrużąc oczy.
- Dobrze, więc Natalie, daj mi szansę to wyjaśnić.
- Nie. – odparłam stanowczym głosem. – Było tego nie zaczynać. Rozumiesz, że zrujnowałeś mi życie? Rozumiesz to, że dla mnie to wszystko straciło sens? Nie widzę już nic więcej… Idź do swojej Angel, leć do niej… Mam tego dość!
John złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie, wiedząc, że zaraz mogę sprawić Chris’owi ból. Zasłonił moje oczy, nie pozwolił mi na nic więcej. Nic nie mogłam widzieć. Miałam jedną nadzieję, że on sobie poszedł. Jednak na marne.
- Daj mi to wyjaśnić, Natalie… - zaczął, ale od razu chciałam zaprzeczyć, jednak John mnie uciszył, więc wyszło na to, że w pewien sposób dałam mu szansę…
Christopher? Natalie nie da rady z tym się pogodzić. :x

piątek, 1 stycznia 2016

Od Matthew'a cd. do Art

Źle się czułem widząc jak Art zapłakana wybiega z pomieszczenia. A ja nie mogłem za wiele zrobić. Nie wiedziałem co mogłem zrobić. Podniosłem zdjęcie Amelki i pojrzałem na nie jeszcze raz.
-Happy-powiedziałem cicho do siebie.
Nie miałem pojęcia czemu blondynka tak nazwała moją kochaną siostrzyczkę. Mogła jej kogoś przypominać…ale kogo, skoro wywołało to w niej takie uczucia? Przez chwilę przeszło mi przez myśl, że Amelka zawsze była radosna, nawet mogło do niej pasować takie imię jak Happy. Odłożyłem zdjęcie. Jutro wigilia, nie mam nic dla Art, dla ojca który za pewne i tak nic nie przyjmie. Trzeba coś przygotować, nie pozwolę by zostali bez podarku ode mnie, nawet symbolicznego.
~~*~~
Całą noc siedziałem nad prezentami. Powłóczyłem się po mieście, przeszukałem opuszczone magazyny, stare bazarki. I jeszcze studio fotograficzne. Rankiem, gdy wszystko było już zapakowane spokojnie mogłem pójść spać…ale czy na pewno spokojnie? Art. Nie wróciła w ciągu nocy, nad ranem nadal jej nie było…Martwiłem się. Bardzo. Kto wie, czy ktoś nie napadł na nią na ulicy? Nie trafiła w ręce króla? Ciągle rozmyślając o losie piegowatej w końcu usnąłem…ale czy był to twardy sen? Nie powiedziałbym.
~~*~~
Mój kochany ojczulek nie bawił się w ceregiele, zerwał mnie z materaca, dosłownie i zaczął budzić Art. Wróciła. Cała i zdrowa. Gdy zostaliśmy dobudzeni ojciec ciągnąc nas za nadgarstki zaprowadził do niezwykle wystrojonej sali. Zupełnie jak w klasie w szkole na wigilii klasowej, przynajmniej takie było moje pierwsze skojarzenie. Spojrzałem w stronę choinki. Art. położyła pod nią mały pakuneczek. Zaśmiałem się widząc wielką torbę za choinką. Nie mieściła się pod nią, a ja się uparłem, że ma tam stać. Cóż…idę śladami ojca, zawsze uparty jak osioł. Mój kochany ojczulek zaczął rozdawać opłatek. Gdy tylko dostałem cieniutki płatek zleciały się w moją stronę dziewczyny, masa dziewczyn. I wszystkie chciały złożyć mi życzenia…że co? Gdy trzecia dziewczyna skończyła składać mi życzenia, a ja wydukałem coś w stylu „wesołych świąt” zobaczyłem postać przepychającą się przez tłum. Czyli nikogo innego niż mojego tatę.
-Z drogi śledzie!-zawołał-Śpieszę do syna swego jedynego! Panie jeszcze zdążą!
Zaśmiałem się widząc go paradującego w czapce św. Mikołaja.
-No synek, w końcu cię dorwałem-powiedział uśmiechając się szeroko.
-To może ja pierwszy-zaśmiałem się spojrzawszy w oczy ojca.-Tato wiesz, zawsze życzę ci wesołych świąt, więc tym razem nie będzie inaczej. Zdrowia, aby zawsze było i abyś zawsze wiedział co zrobić by wróciło. Szczęścia, aby nigdy go nie zabrakło. Jak zawsze spełnienia marzeń, uciechy z syna…no i wiesz-tu ściszyłem głos.-By mama w końcu się do ciebie odezwała i zechciała wszystko wyjaśnić. Byśmy znów byli razem. A nawet jeśli nie, to abyś znalazł kogoś, z kim będzie ci się dobrze wiodło i z kim będzie ci dobrze. Tego ci życzę tato.
Robert spojrzał na mnie jak ojciec na syna i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Już się nie martw synek, ja już dopilnuje by ta cwaniara w końcu do mnie się odezwała.
Następnie tata złożył mi życzenia a potem sznureczek dziewczyn, z czego każda życzyła mi wspaniałej partnerki, taaa. Zniecierpliwiony wyglądałem Art. Jednak zniknęła mi w tłumie. Chcąc nie chcąc musiałam składać życzenia zupełnie nieznanym dziewczynom, które robiły do mnie maślane oczka…Kiedy to się skończy? Po jeszcze kilku dziewczynach chciałem odetchnąć, na spokojnie poszukać blondynki lecz nim zrobiłem jakikolwiek krok ona już była przede mną.
- Trochę zeszło - zaśmiała się radośnie. - To ja zacznę. Życzę ci dużo zdrowia, pełno szczęścia, wielkiego farta, żadnych patelni i aparatów z dziwnymi zdjęciami - zachichotała pod nosem. - Radości, nadziei, odwagi, siły, prawdziwych przyjaciół, znalezienia tego jedynego, geju - uniosła kąciki ust w zadziornym uśmiechu, wyjątkowo wyraźnie akcentując ostatnie słowo. - I życzę, abyś przetrwał tą epidemię choroby oraz żebyś nie trafił na ludzi naszego chorego władcy - dodaje już zupełnie poważnie i ułamała ode mnie opłatek…z którego prawie nic już nie zostało.
-Z kolei ja, życzę Ci mnóstwo zdrowia, spełnienia wszystkich marzeń-zaciąłem się na chwilę.-Nawet tych najmniej możliwych. Dużo radości, abyś otaczała się samymi dobrymi, szczerymi i zaufanymi ludźmi, byś nie zaznała smutku, wiecznie była radosna. Życzę Ci, byś nie zgubiła się w dzisiejszym poplątanym świecie, miała siłę i chęć na każdy następny dzień, abyś nie poddawała się i wciąż dążyła do celu, nigdy nie zwątpiła w siebie, swoje umiejętności. Aby w twoim życiu pojawiła się osoba z którą zechciałabyś spędzić resztę życia i nie pozostała samotna. Tego wszystkiego Ci życzę-ułamałem opłatek od piegowatej i uśmiechnąłem się szeroko wkładając go do ust.
Patrzyłem jeszcze chwilę na dziewczynę, lecz przerwał mi mój ojczulek.
- No, kochani, my czekamy-powiedział po czym podparł się pod boki.
Zebrali się ludzie, wyczekiwali czegoś…ale czego? Ktoś wskazał sufit więc spojrzałem tam, nieco później niż Art. A co było nad nami? Jemioła…Spojrzałem zaskoczony na równie zakłopotaną co ja Art. Mówiłem ci kiedyś tato jak bardzo cię kocham? Nie? No to pogadamy za chwilę….Wszyscy patrzyli wyczekująco. Z jednej strony może i bym pocałował ją, ale nie na oczach tylu gapiów…Nim zdążyłem zareagować dziewczyna chwyciła mnie za kołnierzyk mojej koszuli pocałowała w policzek. Miała ciepłe delikatne usta. Po chwili odskoczyła speszona ode mnie. Ok, załatwione? Jakaś kobieta popchnęła mnie prosto na Art i wtedy chcąc nie chcą…pocałowałem ją…prosto w usta. Złapałem ją za ramiona by się nie przewróciła. Mój ojciec zaśmiał się a dziewczyna odepchnęła mnie od siebie. Zakryła dłonią usta i trwała w dziwnym bezruchu. Chciałem zabrać ją na bok, przeprosić za zajście i spytać czy dobrze się czuje…czy to zrobiłem? Nie, nie zdążyłem.
-Przepraszam-wydukała i wbiegła w tłum nim cokolwiek zdołałem zrobić.
Podążałem za nią wzrokiem póki nie zniknęła…między ludźmi. Spojrzałem spod byka na ojca.
-Musimy pogadać-mruknąłem i chwytając go za ramie wyszedłem z kółka wzajemnej adoracji.
Spojrzałem wprost na jego roześmianą twarz.
-To nie było śmieszne, przesadziliście-orzekłem krzyżując ramiona na piersi.
-To nie był mój pomysł…a z resztą synek nie martwi się no! Miał to być tylko żart, nic wielkiego.
-Ze mną możecie sobie żartować ale widziałeś Art. Nie było jej do śmiechu.
Ten tylko westchnął.
-Cóż poradzę? Pogadasz z nią i będzie dobrze. A teraz czas na prezenty!
Wszyscy rzucili się w stronę choinki a ja, nieco przygarbiony stałem z boku z rękami w kieszeniach. W sumie Art była pierwszą dziewczyną z którą tak się całowałem, nie dla żartów w podstawówce. Chcąc nie chcąc dotknąłem dłonią policzka w który pocałowała mnie prawie z własnej woli. Ruszyłem w stronę choinki po prezent dla taty, postanowiłem że dam najpierw jemu a niespodziankę zostawię na koniec. Wziąłem spod choinki mały pakunek. Był tak kubek dla mojego ojczulka z napisem „najlepszy tata na świecie”.
W sumie było to prawdą…więc czemu nie? Złapałem ojca w locie i wręczyłem mu prezent.
-Tylko mnie za niego nie zabij!-zawołałem za nim na co tylko się zaśmiał.
Stałem sobie w tłumie gdy wtem pojawiła się przede mną Art wręczając pakunek i życząc wesołych świąt. Nim cokolwiek odpowiedziałem ponownie zniknęła. Kilka minut później dojrzałem ją na końcu sali, siedziała na krześle i patrzyła na ludzi. Odłożyłem na bok prezent, miałem zamiar iść w jej stronę lecz jakaś dziewczyna zabrała mnie na parkiet. Nie zdołałem się wyrwać a widząc zrezygnowaną piegowatą wracającą na swoje miejsce miałem jeszcze większe wyrzuty sumienia. Koniec tego dobrego.
-Wybacz-powiedziałem do brunetki która to zamierzała ze mną szaleć w tańcu.-Muszę załatwić coś ważnego.
To powiedziawszy ruszyłem pewnym krokiem w stronę Art. Siedziała ze spuszczoną głową, smutna, sama. Kucnąłem przed jej krzesłem i posłałem lekki uśmiech. Widząc mnie od razu się ożywiła i zawstydziła. No cóż…nie planowałem tego, ok?
-Chodź, muszę ci coś pokazać-zakomunikowałem uśmiechając się tajemniczo i pociągnąłem blondynkę za rękę.
Ruszyliśmy w stronę choinki. Zostało pod nią niewiele prezentów, ale tej wielkiej torby w choinki i renifery nie dało się nie zauważyć. Poprosiłem blondynkę by usiadła przy drzewku, podszedłem po torbę po czym postawiłem ją przed piegowatą.
-No to otwieramy prezenty!-zawołałem i usiadłem obok niej by móc bez problemu obserwować jej reakcję.
Pierwsze co wpadło w jej dłonie to duży, szary miś z różowym szalikiem. Wyjęła go całego i przyjrzała mu się.
http://www.tapeta-kwiaty-pluszowy-mis-czekoladki.na-pulpit.com/zdjecia/kwiaty-pluszowy-mis-czekoladki.jpeg
Mnie osobiście bardzo się spodobał i widząc go pomyślałem, że mógłby sprawić komuś takiemu jak Art radość. Takiego więc wybrałem. Nie byłem pewien czy zauważyła, ale na metce markerem było napisane „ Od Ame”, tak aby pamiętała tę wigilię. Następnie wyjęła małą drewnianą ramkę ozdobioną muszlami, dwoma kokardkami i kawałkiem tasiemki.
W środku znajdowała się skopiowana fotografia nikogo innego jak mojej siostrzyczki. Była nieco inna niż oryginał, gdyż miała kolor…ale skoro była to dla niej ważna osoba postanowiłem że podaruję jej coś takiego. Na turkusowym kocyku piknikowym siedziała chudziutka, zaledwie dwuletnia blondyneczka z niezwykle kręconymi włosami. Siedziała z białej sukieneczce i jak zwykle trzymała ukochaną lalkę. Miała uniesioną i skierowaną wprost w obiektyw twarzyczkę na której gościł szeroki uśmiech i małe dołeczki w policzkach. Z tytułu, że zdjęcie było zbyt małe do tej ramki dodałem jedno z jej powiedzonek, te, które najbardziej zapadło mi w pamięć. „Nie patrz tak na mnie tylko się uśmiechnij. Ja za ciebie tego nie zrobię”. Nie wiedziałem jak zareaguje Art więc chwyciłem paczuszkę od niej. Rozdarłem delikatnie papier i wyjąłem zawartość. Był tam wspaniale zdobiony sztylet ze wspaniałą rękojeścią. Chwyciłem cudo w dłoń, pasowała do niej idealnie. Nie mogłem się powstrzymać by nie przejechać palcem po ostrzu. Było idealnie wykonane, nic dodać nic ująć. Po kilku centymetrach jednak zraniłem się w ten nieszczęsny palec. Skubany, ostry jak nic. Włożyłem palec do ust w celu zatamowania krwi która mimo takiemu zadziorkowi nie zamierzała przestań lecie. Odłożyłem sztylet na bok i chwyciłem w wolną dłoń rysunek. Była na nim moja siostrzyczka, na łące, pośród kwiatów i mgły. Wyglądało to wspaniale. Nie wiedziałem, że Art rysuje, nic takiego nie mówiła, a nawet jeśli nie widziałem żadnej z jej wcześniejszych prac. Spojrzałem na piegowatą która nadal wpatrywała się w ramkę.
-Śliczne prezenty, dziękuję-powiedziałem po czym blondynka spojrzała na mnie.-A Tobie się podobają?
Dziewczyna spuściła tylko zawstydzona głowę. Przybliżyłem twarz do jej ucha.
-I przepraszam, nie chciałem aby tak wyszło. To nie powinno się stać, a nawet jeśli nie w takiej sytuacji i przy tulu gapiach. Naprawdę jest mi głupio z tego powodu…proszę nie chowaj do mnie urazy i wybacz mi.-powiedziałem na tyle cicho jak i za razem głośno, że tylko ona była w stanie mnie usłyszeć.
Art? Ach te święta :>>
Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X