niedziela, 8 listopada 2015

Od Art cd. do Matthew'a i Chloe

Art po tak wielkiej ilość alkoholu kompletnie zatraciła się w pamięci zdarzeń i nie miała świadomości co też wyczynia. Pierwszy raz w życiu nie kontrolowała samej siebie, praktycznie rzecz biorąc, pierwszy raz w życiu się upiła. No dobra, słaba głowa, ale zawsze udawało jej się uniknąć spotkania z chorymi snami na jawie po pijaku, czyli inaczej ujmując - nie posmakowała alkoholu aż do obecnej chwili, dlatego odpłynęła już po pierwszym kieliszku. Takie "szczęście" to mają nieliczni, a w dodatku zebrało jej się na lunatykowanie i łaziła po pokoju, do którego zaniósł ją oraz Chloe Ame. Nuciła pod nosem jakieś koreańskie piosenki, skacząc sobie po drewnianej podłodze i wykonując nieokreślone ruchy będące czymś w rodzaju tańca, a potem zaczęła jeszcze rysować przez sen i zabazgrała cały blok rysunkowy, a następnie wywaliła te kartki na podłogę i wszędzie latały jej rysunki. Gdzieś tak koło czwartej nad ranem położyła się spokojnie na materacu. Dotrwała tak do godziny siódmej, która zwykle była godziną szczytu jej zegara biologicznego, dlatego obudziła się lekko zdezorientowana i z potwornym kacem.
- Co ja wczoraj robiłam? - jęknęła sama do siebie, odgarnąwszy koc. - Eto... Był ten bal, potem przyszedł Connor i chyba się upiłam, holendra - dotknęła swojego czoła, po czym powoli wstała, narażając się na gorszy ból głowy. Chwiejnie skierowała się w stronę drzwi, ciągle kręciło jej się w głowie. - Morph, gdzie jesteś jak cię potrzebuję? - mruknęła cicho, siadając tuż przy samych drzwiach. I wtedy jak na zawołanie z małej mysiej dziury w ścianie wyleciała różowa galaretka z oczami. Wystrzeliła w nos Art. Dziewczyna natychmiast zwróciła wzrok ku stworkowi. - Morph! - złapała go w dłonie, uśmiechnąwszy się radośnie. Przycisnęła pupilka do policzka, było to takie przytulenie. Zwierzątko wydało parę śmiesznych odgłosów, po czym podało dziewczynie malutki kamyczek z wygrawerowaną różą. - Znalazłeś! Myślałam, że zgubiłam go gdzieś za granicą! Jesteś wielki, Morph! - wrzuciła kamyczek, służący do zerowania jej mocy, do kieszeni zniszczonego płaszcza, w którym przybyła tutaj wraz z Ame. - A masz może coś na ból głowy? - spojrzała na Morph'a, ten tylko wzruszył swoimi galaretowatymi ramionami. - O luju! - padła twarzą na materac, jęcząc z bólu.

<Chloe? Ame? Chyba troszku przegięłam z sokiem XDDDDDDDD>
Udław się tym sokiem. NIESPRAWIEDLIWOŚĆ W CAŁYM KRAJU </3 ~ kropka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X