Z jednej strony bardzo miło ze strony chłopaka, że oddał mi swoją kurtkę aby było mi ciepło, ale z drugiej czułam się głupio, że robi tle dobrego dla kogoś kogo nie zna...Szczerze? Nie chciałam przyznawać się do tego jak i gdzie mieszkam, liczyłam na to, że chłopak odprowadzi mnie kawałek i wróci do swego życia, ale chyba się przeliczyłam.
Westchnęłam.
-To nie daleko - wskazałam na bardzo ładną dużą posesję na rogu uliczki - Widzisz ten dom?
Chłopak przytakną
-No, no, no całkiem ładnie mieszkasz - odparł z aprobatą
Zarumieniłam się
-No tak nie zupełnie - odparłam nutką żalu w głosie - mój dom jest tuż za rogiem
I nadszedł ten niezręczny moment kiedy zza rogu wyłoniła się stara rudera, która ostrzegała swoim wyglądem, że długo już nie wytrzyma,
-Żartujesz prawda? - odparł chłopak kiedy otwierałam furtkę na podwórko
-Chciałabym - lekko się uśmiechnęłam - Skoro już tu jesteś, może jakiejś kawy? Herbaty?
Jakoś trzeba było mu wynagrodzić, spacer w tak okropnej pogodzie i to do tego bez kurtki.
-Nalegam
Chłopak nic nie powiedział, jednak uśmiechną się i wszedł ze mną do domu. Ja w duchu się modliłam, żeby ni mi nie przeciekło, bo dach lubił się od czasu do czasu dziurawić. Na moje szczeście dom nie stał się podwodną Atlantydą.
<Yixing? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz